bezmyślny i impertynencki. Chciałem tylko... zająć czymś myśli, dowiedzieć się
czegoś...
Przerwał. Nie, to brzmiało głupio...
Nie chciałem tego. Gdybym mógł cofnąć czas...
Ale nie mógł, więc po co o tym pisać?
Po prostu... to był wypadek. Żałuję tego. Chciałem... czekałem... i...
Cholera!
Przepraszam. Co mam jeszcze zrobić?
Czekał długo, bardzo długo.
Odezwij się do mnie! Nie zniosę tego dłużej!
To na nic. Nie otrzymał ani jednej odpowiedzi. Severus pewnie... pozbył się
kamienia. Musiał go wyrzucić, ponieważ nie chciał, żeby Harry go męczył.
To... bolało.
Przewrócił się na bok i zacisnął w dłoni gładki, zielony klejnot. Miał tylko to. Jedyną
cząstkę Severusa, która mu pozostała. Dopóki ją miał, miał także nadzieję.
Nie wiem, po co ci to wszystko wysyłam. Podejrzewam, że pozbyłeś się kamienia... i
mnie. To takie dziwne uczucie wiedzieć, że już nie odczytasz moich wiadomości...
Zamrugał czując, że szczypią go oczy.
Nie, będzie z tym walczył! Nie może przecież się...
Serce Harry'ego niemal wyskoczyło z piersi, kiedy poczuł w dłoni ciepło. Spojrzał na
klejnot zamglonym wzrokiem, ściskając go tak mocno, iż niemal go zgniótł.
Mówiłem, że nie mam ci nic do powiedzenia, Potter.
Wiadomość była sucha i niemiła, ale... była! Harry nie potrafił powstrzymać uśmiechu
ulgi. Wystarczyło jedno zdanie, aby cały świat nabrał barw. Opadł na poduszkę i
wpatrując się w sklepienie, uśmiechał się do siebie i czuł, że przyszłość należy do
niego. Ponownie przewrócił się na bok i skulił się, przytulając policzek do kamienia.
Dobranoc, Severusie. I... dziękuję.
***
Harry wiedział, że dzisiaj jest środa. A to oznaczało szlaban ze Snape'em. Ale czy po
tym, co się wydarzyło, mógł tak po prostu do niego iść? Jakby nic się nie stało?
Severus nadal go ignorował, ale w końcu nie napisał mu, że nie może przyjść.
Przecież gdyby nie chciał go widzieć, to chyba by go o tym poinformował. To prawda,
że wykrzyczał mu to w twarz tak głośno, że Harry niemal ogłuchnął, ale... był wtedy
bardzo zdenerwowany i może przemyślał to wszystko i... Cholera!
Zerwał się z łóżka i zaczął krążyć po dormitorium. Neville i Ron uczyli się na dole
razem z Hermioną.
Pójdzie! Najwyżej Snape go wyrzuci.
Ruszył w stronę wyjścia, ale zatrzymał się nagle.
A może jednak lepiej będzie, jeżeli zostanie? Może on naprawdę nie chce go
widzieć?
Zawrócił i usiadł na łóżku.
A jeżeli go oczekuje i będzie zły, jeśli Harry nie przyjdzie? W końcu to jest szlaban.
Może każe mu po prostu czyścić kociołki albo coś?
Ale on nie chciał czyścić kociołków! Chciał, żeby pomiędzy nimi znowu było tak, jak
wcześniej. Musi spróbować to naprawić!
Zerwał się z łóżka. Pójdzie i zostanie tam, nawet jeżeli Snape będzie chciał go
wyrzucić. A później... później coś wymyśli.
Zanim Harry dotarł do lochów, zdążył już kilka razy zmienić zdanie i zdenerwować się
tak bardzo, że serce chciało wyskoczyć mu z piersi. W końcu jednak jego gryfoński
upór i wiara w siebie zwyciężyły i stanął przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu
Mistrza Eliksirów. Podniósł rękę, ale zawahał się. Kilka razy otworzył i zacisnął pięść, zanim zdecydował się w końcu dotknąć drewnianej powierzchni, która natychmiast
się uchyliła. Wszedł do gabinetu czując, jak serce podchodzi mu do gardła.
Przemknął przez pomieszczenie starając się nawet nie spoglądać na wypełnione
słoikami i butelkami półki, zamknął oczy i zapukał.
Drzwi otworzyły się. Harry przekroczył próg i doznał dziwnego wrażenia, jakby
wszedł do rwącej rzeki, ponieważ nogi niespodziewanie ugięły się pod nim. Zdołał
jednak utrzymać się prosto, ale musiał przełknąć ślinę, ponieważ nagle całkowicie
zaschło mu w gardle. Severus siedział w swoim zielonym fotelu, nieruchomo
wpatrując się w ogień. Nie spojrzał na niego, nie odwrócił się, nie wykonał żadnego
gestu, który wskazywałby na to, że zauważył jego przybycie. To oznaczało, że nadal
jest na niego zły. Bardzo zły.
- Do-dobry wieczór, S-Severusie... - odezwał się niepewnie, zastanawiając się, co ma
zrobić. Podejść do niego, usiąść? Zanim jednak wykonał jakikolwiek gest, usłyszał
wypowiedziane zimnym, nieprzyjemnym tonem słowa:
- Twój szlaban się dzisiaj nie odbędzie, Potter. Możesz odejść. Tylko spróbuj się nie
zabić po drodze.
Harry skrzywił się. To nie było miłe...
Przez kilka chwil stał niezdecydowany. Miał wrażenie, że cokolwiek spróbuje zrobić,
nic to nie da. Może rzeczywiście powinien wrócić...
Podszedł do drzwi i otworzył je, ale zawahał się.
Nie, nie odejdzie! Nie pozwoli się wyrzucić! Nie po to zdecydował się tu w końcu
przyjść, żeby od razu poddać się i uciec jak tchórz. A zresztą... - Harry zmarszczył
brwi - ... Severus go tu wpuścił. Musiał chcieć, żeby Harry tu przyszedł... A skoro
chciał...
Harry odwrócił się, spojrzał na mężczyznę i popchnął drzwi. W momencie, kiedy się
zatrzasnęły, Snape błyskawicznie przekręcił głowę i... jego oczy na sekundę
rozszerzyły się, kiedy zobaczył, że Harry nie wyszedł, po czym natychmiast spojrzał z
powrotem w ogień.
Ale Harry już to zobaczył. I w tym samym momencie wiedział już, co powinien zrobić,
aby wszystko załagodzić.
Jego oczy rozbłysły.