głowę w stronę kominka. Wyglądało, jakby zastanawiał się nad odpowiedzią. W
końcu, po kilku chwilach napiętej ciszy, odparł:
- Tyle, ile potrzeba.
Harry zmarszczył brwi. To była dziwna odpowiedź... Miał ochotę jeszcze o coś
zapytać, ale z twarzy Mistrza Eliksirów wyczytał, że ten temat dobiegł końca. Nagle
zrobiło się nieprzyjemnie chłodno. Nie wiedział, skąd takie wrażenie, ale bardzo nie
chciał dalej się tak czuć. Odetchnął głęboko i usiłował przywołać na twarz beztroski
uśmiech. Gorączkowo poszukiwał czegoś bardziej neutralnego i bezpiecznego.
- Czy poza mną rozmawiasz czasami z kimś innym? No wiesz, o takich błahych
rzeczach. O samopoczuciu, o tym, co ci się przytrafiło danego dnia, o tym, "jakimi
idiotami są ci pierwszoroczniacy i kto ich w ogóle przyjął do tej szkoły"?
Severus posłał mu długie, nieodgadnione spojrzenie.
- Ja nikogo nie lubię, Potter. Mnie też nikt nie lubi, więc niby o czym i z kim miałbym
rozmawiać? Zresztą uważam, że w tej szkole nie tylko pierwszoroczniacy są idiotami.
- Ja cię lubię - odparł szybko Harry. - Dlatego możesz ze mną rozmawiać o
wszystkim - uśmiechnął się.
- Doprawdy? O zastosowaniu leukocytów z krwi buchorożców w produkcji
eksperymentalnych eliksirów odtruwających także?
Usta Harry'ego zareagowały samoczynnie i już miały zamiar ułożyć się w pytanie
"Co?", ale w ostatniej chwili udało mu się je powstrzymać i zamiast tego odparł:
- Jasne. Jak tylko dasz mi trochę czasu na przeczytanie kilku książek na temat
leukocytów, krwi buchorożców i eliksirów odtruwających. - Przegrał walkę z ustami,
które rozciągnęły się w uśmiechu.
Brwi Mistrza Eliksirów uniosły się lekko. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć, ale
zamknął usta i tylko pokręcił głową.
- A tak wracając do tematu... - powiedział nagle Harry - ..to ja często rozmawiam z
Ronem. Z Hermioną nie da się pogadać o niczym innym, poza nauką. Ale Ron jest
fajny. Mimo wszystko. Ostatnio opowiadał mi o tym, że podejrzał Milicentę Bulstrode i
Cormaca McLaggena gdy wymykali się do cieplarni pani Sprout, a po jakimś czasie
wybiegli z krzykiem, próbując zedrzeć z siebie liście Łapietnika. Oboje na wpół
ubrani. Widocznie postanowili połączyć nasze domy w przyjaznym... uścisku -
zachichotał i zerknął na Snape'a, który wyglądał, jakby wcale nie było mu do
śmiechu. Wyglądał raczej jak ktoś, kto właśnie zapamiętuje nazwiska i obmyśla
dotkliwe kary. - No, jest jeszcze Luna. Ona naprawdę jest bardzo fajna, kiedy się ją
bliżej pozna. I tak naprawdę... to ona nie była moją dziewczyną. Udawaliśmy tylko,
żeby wszyscy się ode mnie odczepili. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko... -
Twarz Snape'a przypominała kamienną maskę. O ile kamień mógłby promieniować
takim szyderczym znużeniem. - Aha, czasami rozmawiam też z Ginny. Ona również
jest całkiem fajna. Tylko trochę za bardzo... - urwał nagle, widząc wzrok, którym
przebił go Severus. Zabłysła w nim bardzo niebezpieczna sugestia, że jeżeli Harry
zaraz się nie zamknie, to spotka go coś bardzo złego. Ugryzł się w język,
zorientowawszy się o kim i przy kim chciał opowiadać. Szybko zmienił temat. - A co
do nauki... kiedyś moim ulubionym przedmiotem była Obrona. Zawsze z
niecierpliwością wyczekiwałem też Historii Magii, ponieważ to była bardzo miła
odmiana. Binns potrafi uśpić całą klasę. Ale teraz... - uśmiechnął się -... teraz mój
ulubiony przedmiot to Eliksiry. Wiesz, uważam, że są naprawdę fascynujące.
W oczach Snape'a pojawiły się iskierki rozbawienia.
- Doprawdy? - zapytał mężczyzna, a kąciki jego ust drgnęły nieznacznie.
Harry pochylił się do przodu i kontynuował:
- Tak. I wiesz co? Nie wiem, jak mogłem wcześniej tego nie dostrzegać. Te wszystkie
składniki, które przewijają się przez moje ręce... Dotykam ich, pieszczę w moich
palcach, ugniatam, kruszę albo wyciskam z nich soki... - zobaczył, jak Snape zagryza
wargę. - ...są naprawdę niezwykle interesujące. No i jest jeszcze kociołek, którego
cały czas trzeba pilnować, żeby nie osiągnął temperatury wrzenia i nie wybuchnął... -
Severus odpiął guzik przy kołnierzyku, a Harry uśmiechnął się w duchu. Sam był
zaskoczony, że potrafi opowiadać o tym w tak dwuznaczny sposób. - Ale to nie
wszystko. Jest jeszcze Mistrz Eliksirów, który nas naucza i chociaż niemal wszyscy
uczniowie się go boją, to ja uważam, że jest doskonały w swoim fachu. - Harry
poczuł, że na jego policzki wypływa rumieniec.
Mężczyzna rozchylił usta w zdumieniu, jednak szybko się opanował. Oparł się
wygodnie w fotelu, przez cały czas wbijając w niego intensywne spojrzenie. Harry
odchrząknął zakłopotany, próbując szybko zmienić temat, ale w tej samej chwili
usłyszał łagodny głos Snape' a:
- Jak bardzo lubisz swojego nauczyciela Eliksirów, Potter? - zapytał, a na jego twarzy
pojawił się ten cudowny, krzywy uśmiech. Harry rozszerzył oczy, nie mogąc
uwierzyć, że Severus to powiedział i że chciał kontynuować ich małą grę. Jak miał
mu odpowiedzieć na takie pytanie? Jak bardzo go lubi? Tego się nie dało opisać...
Poczuł, że jego serce zaczyna bić coraz szybciej. Gorączkowo poszukiwał jakiegoś