- Oczywiście, że nie - wymamrotał niewyraźnie, czując zalewające go gorąco i
próbując szybko znaleźć jakąś wiarygodną wymówkę, ale miał wrażenie, że jego
mózg zamienił się w papkę. - Ja tylko... no... hmm...
Przyjaciółka popatrzyła na niego z odrazą i oświadczyła dziwnie wibrującym głosem:
- Uważam, że jesteś obrzydliwy! - Po czym ostentacyjnie odwróciła się od niego i
zaczęła tak zapamiętale skrobać po pergaminie, iż niemal złamała pióro. Jej policzki
zdawały się płonąć żywym ogniem.
Harry wbił wzrok w blat. Usiłował opanować szalejące w nim płomienie wstydu.
No pięknie, teraz Hermiona uważa go za zboczeńca, który zadowala się na lekcji pod
ławką. Tylko tego mu brakowało...
Dopiero po chwili zorientował się, że od jakiegoś czasu czuje ciepło w kieszeni.
Zerknął nerwowo na przyjaciółkę i zauważył, że Ron przygląda mu się dziwnym
wzrokiem. Uśmiechnął się do niego niepewnie, po czym odwrócił głowę i wbił wzrok
w drewniany blat. Ręce go świerzbiły, ale bał się, że Hermiona znowu pomyśli sobie
nie wiadomo co, kiedy włoży rękę pod stół. Postanowił więc zaczekać do końca
zajęć. Było to trudne, ponieważ kamień parzył go coraz bardziej. Dlatego, kiedy
lekcja dobiegła końca, Harry błyskawicznie się spakował, rzucił przez ramię "Muszę
do łazienki!" i niemal wybiegł z klasy, ignorując zaskoczone spojrzenie Rona i
zawstydzone Hermiony.
Kiedy zamknął się bezpiecznie w kabinie, wyjął kamień i odczytał:
Harry uśmiechnął się do siebie.
***
Kiedy wyszedł z łazienki, przyjaciół nigdzie nie było widać. Miał nadzieję, że na niego
zaczekają, ale natychmiast zrezygnował z tej opcji, kiedy przypomniał sobie, jakim
wzrokiem patrzyła na niego Hermiona. Jak on się teraz z tego wyplącze? Co ma jej
powiedzieć? Może lepiej po prostu zaczekać, aż jej przejdzie. Przecież go zna i wie,
że nigdy nie masturbowałby się pod stołem. I do tego na lekcji.
Hmm... Ale skoro pieprzy się ze Snape'em, to chyba byłby zdolny do wszystkiego...
Westchnął i powoli ruszył przed siebie. Lekcje już się skończyły, a do kolacji
pozostało jeszcze trochę czasu. Był tak pogrążony w myślach, że dopiero po jakimś
czasie zorientował się, że ktoś go wołał. Rozejrzał się po korytarzu i zauważył
zmierzającą w jego stronę Lunę. Chociaż "zmierzającą" to nie jest słowo, które w pełni oddaje jej taneczno-skoczny krok. Co jakiś czas obracała się, rozkładając ręce
na boki. Nieliczni uczniowie, którzy mieli pecha przechodzić obok niej, starali się
trzymać jak najbliżej ścian. Luna podskoczyła i wylądowała na dwóch nogach tuż
przed Harrym. Uśmiechnęła się promiennie i wskazała za siebie:
- To jedyny sposób, żeby nie śledziły mnie Gwindale Pirenejskie. Ostatnio strasznie
się na mnie uwzięły. Nawet pasztet nie pomaga.
- Co? - Harry próbował przestroić swoje myśli tak, by nadawały na tej samej fali, co
mózg Krukonki.
- Trzeba wyciąć z niego małe kulki, przypiec je, żeby zrobiły się chrupkie, i zrobić z
nich naszyjnik. One nienawidzą jego zapachu. Tylko nie wiem, czy powinien to być
pasztet z gęsi, czy królika. Mam z królika, więc skoro nie działa, to pewnie się
pomyliłam. Ale już dawno nie podali nam na kolację tego drugiego, a nie znam drogi
do kuchni. Nie wiesz, gdzie można by go trochę zdobyć?
Harry pokręcił głową, zbyt przytłoczony absolutnym przekonaniem w jej głosie, aby
odpowiedzieć coś sensownego.
- Cóż, poproszę tatę, żeby mi trochę przysłał - uśmiechnęła się Luna. - Jak chcesz, to
się z tobą podzielę. Najlepszy jest z cebulką.
Harry pokiwał głową. Spotkania z Luną zawsze uświadamiały mu, że świat byłby
naprawdę nudny, gdyby wszyscy byli... zwyczajni.
- A może masz jakiś naszyjnik, albo coś takiego, co sprawi, że ludzie nie będą
uważać mnie za zboczeńca? - zapytał z westchnieniem. Luna wyglądała tak, jakby
naprawdę się nad tym zastanawiała.
- Uważam, że najlepszy sposób to kastracja - odpowiedziała z absolutną
szczerością. - Słyszałam, jak moja mugolska ciotka mówiła, że na zboczeńców
podziała tylko kastracja. Nie wiem, co to jest, ale jak tylko ją znajdę, to koniecznie
dołączę do swojej kolekcji - uśmiechnęła się rozbrajająco. - Zawsze się przyda, na
wypadek, gdybym spotkała jakiegoś.
- Dzięki, bardzo mi to pomogło - wymamrotał Harry, patrząc w podłogę. Luna
zmarszczyła brwi i przyglądała mu się przez chwilę, po czym stwierdziła:
- Dziwnie się zachowujesz. Coś się stało?
Harry pokręcił głową. Nie miał ochoty opowiadać jej o swoim dzisiejszym
upokorzeniu. Ale wyglądało na to, że Krukonka nie da się tak szybko spławić.
- Czy to ma coś wspólnego z profesorem Snape'em? - zapytała obojętnym tonem.
Harry poderwał głowę i spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami.
- Skąd ci...
- Właśnie miałam z nim lekcję. On też bardzo dziwnie się zachowywał.
- Jak to dziwnie? - zapytał, czując, jak jego serce gwałtownie przyspiesza.