Читаем Desiderium Intimum полностью

okulary. Jednak nie były mu one potrzebne. Widział jedynie czerwoną jak krew furię,

która pchała go naprzód, dając mu nadludzką wręcz siłę. Złapał Seamusa za szatę,

uniósł go z podłogi i cisnął na stół. Przyparł go do niego i zaczął okładać pięściami.

Uderzał w twarz, w nos, usta, szyję, wszędzie, gdzie był w stanie dosięgnąć. Chciał

go zmiażdżyć, zniszczyć, zrównać z ziemią. Pomiędzy ciosami, do jego ryczącego z

wściekłości umysłu przedzierał się jego własny, charczący głos. Słowa same

wydobywały się z ust.

- Nigdy więcej... - trzask! - ...tak mnie... - trzask! - ...nie nazwiesz!

- Expelliarmus!

Harry poczuł silne szarpnięcie. Ogromna siła oderwała go od Finnigana. Wrzasnął z

wściekłości i zaskoczenia i upadł, uderzając głową o ławkę. Pociemniało mu przed

oczami. Poczuł tępy ból w głowie. Przez kilka chwil nie wiedział, gdzie jest i co się

stało. Wtedy usłyszał nad sobą głos... Severusa.

- Wstawaj, Potter!

Ktoś pociągnął go mocno za szatę. Podniósł się z podłogi. Nogi ugięły się pod nim,

ale utrzymał równowagę. Czuł, jak jego obdarte, obolałe pięści drżą

niekontrolowanie, a adrenalina powoli zaczyna opadać. Zniknęła czerwień, która

zalewała jego oczy. Teraz widział jedynie mgłę. Zaczął słyszeć także inne odgłosy -

szepty, krzyki, zdenerwowany, niemal przerażony głos profesor McGonagal ,

pytający Seamusa, czy może wstać.

- Gdzie są moje okulary? - wyszeptał, łapiąc się za brzuch i czując okropny ból

pokiereszowanego nosa i lewego oka. - Nic nie widzę.

- Tutaj, Harry. - Usłyszał drżący głos Hermiony. - Oculus reparo.

Ktoś założył mu je na nos. Syknął z bólu i na chwilę zacisnął powieki. Kiedy je

otworzył, gwałtownie wciągnął powietrze, widząc rozgrywającą się przed nim scenę.

McGonagal próbowała pomóc wstać zakrwawionemu Seamusowi, który leżał na

stole, wśród resztek śniadania, talerzy, sztućców i półmisków, a jego szata była

całkowicie oblepiona jedzeniem. Wszyscy uczniowie zgromadzili się wokoło,

wpatrując się w Harry'ego z pełną niedowierzania grozą. Niedaleko niego stali Ron,

Hermiona i Ginny, wyglądający na kompletnie osłupiałych. A tuż obok stał Severus,

trzymając go za szatę. Kiedy Harry na niego zerknął, dostrzegł gniew w czarnych

oczach. Gniew i przebłysk czegoś jeszcze, czego nie potrafił nazwać. Jakiegoś

dziwnego poruszenia.

Zamknął oczy i jęknął w duchu. Tak łatwo się z tego nie wywinie...

Świadomość tego, co właśnie zrobił, przygniatała go swym ciężarem, nie pozwalając

oddychać. To dziwne, ale nie miał wyrzutów sumienia. Ryczący potwór, który w niego

wstąpił, wycofał się głęboko, ale nadal tam był. A wraz z nim satysfakcja, którą

odczuwał widząc, jak po twarzy Seamusa spływa krew zmieszana ze łzami.

Zasłużył sobie na to!

Kiedy okazało się, że Finnigan może iść o własnych siłach, McGonagall odwróciła się

do Harry'ego. Jej wzrok przypominał spojrzenie wściekłej kocicy. Harry miał

wrażenie, że źrenice stały się pionowe.

- Za mną, Potter! - syknęła lodowatym głosem i podtrzymując Seamusa, zaczęła

prowadzić go do pomieszczenia znajdującego się tuż za Wielką Salą. Snape bez

słowa popchnął Harry'ego przed sobą.

Kiedy znaleźli się sami i drzwi zatrzasnęły się za nimi, usłyszeli, jak w Wielkiej Sali

podnosi się niebywały gwar. Ale w pomieszczeniu panowała martwa cisza.

McGonagal odwróciła się i obrzuciła Harry'ego wzrokiem tak zimnym, jakby chciała

go zamrozić na miejscu.

- Co to miało znaczyć, panie Potter? - wycedziła równie lodowatym głosem. - Nigdy,

powtarzam, nigdy, w całej swojej karierze nauczycielskiej nie spotkałam się jeszcze z takim przypadkiem kompletnego braku opanowania. Co w ciebie wstąpiło? - Jej głos

zaczął drżeć z oburzenia.

- Powinni go trzymać u Św. Munga - wtrącił nagle Seamus, siedzący na krześle,

które podsunęła mu McGonagall. - Jest niebezpieczny dla otoczenia!

Harry spojrzał na niego i poczuł, jak potwór ryknął.

- A co? Aż tak się mnie boisz? I kto tu jest tchórzem? - Na jego usta wypłynął

uśmiech pełen mściwej satysfakcji.

- Panie Potter! - Nauczycielka aż się zachłysnęła z oburzenia.

Harry poczuł nagłe pociągnięcie za szatę. Zachwiał się i zrobił kilka kroków w tył, a

Snape zbliżył twarz do jego twarzy i syknął mu w nią głosem, który potrafiłby

zamrozić nawet ogień:

- Uspokój się, Potter!

To go ostudziło. W ciemnych oczach dostrzegł szalejącą burzę. Snape był równie

wściekły, jak McGonagal , ale jego gniew był dla Harry'ego o wiele bardziej

niebezpieczny.

Opiekunka Gryffindoru zamknęła oczy i przyłożyła rękę do czoła, wzdychając ciężko.

- Jeden z was ma mi natychmiast wyjaśnić, o co poszło.

- Seamus mnie znieważył - powiedział szybko Harry, patrząc na nauczycielkę. - To

była sprawa honorowa.

- Honorowa? - McGonagall otworzyła szeroko oczy. - Potter, czy ty wiesz, co

zrobiłeś? Rzuciłeś się na innego ucznia w Wielkiej Sali, przy całej szkole, przy

wszystkich nauczycielach! Nic, powtarzam, nic nie usprawiedliwia takiego

zachowania!

- Ja się wcale nie usprawiedliwiam. Żądam tylko, żeby Seamus mnie przeprosił.

- Nigdy! - syknął Gryfon, spluwając krwią na kamienną posadzkę. - To, co

Перейти на страницу:

Похожие книги