Читаем Breslau forever полностью

- I co dalej?

- Glass ze względu na stan zdrowia poprosił o przeniesienie do pracy za biurkiem. Łatwo poszło, bo przecież miał nowych „kolegów”, w tym wielu lekarzy światowej sławy, którzy wystawili mu odpowiednie papiery. Został kierownikiem administracyjnym budynku policji. Odtąd wiedział dokładnie, który z oficerów prowadzi jaką sprawę. W jego gestii leżał też rozdział pokojów, w których mieli pracować odpowiedni ludzie. I tak powstał mechanizm zbrodni, w którym żaden ze sprawców nigdy i pod żadnym pozorem nie miał absolutnie kontaktu z ofiarą.

- A gdyby zginęli przypadkowi ludzie?

- Jacy? Preparat sam w sobie jest nieszkodliwy. Kwiatki też. A może sądzicie, że zakonnice gremialnie i codziennie odwiedzały gmach policji, i to właśnie ten pokój z pomalowaną ścianą? A może policjanci nagle się nawrócili i codziennie odwiedzali klasztorny dziedziniec?

- Ale przecież śledztwo w sprawie dziwnej śmierci kilku oficerów mogło być zlecane różnym ludziom.

- A było, było. Tylko że taki oficer niczego nigdy nie odkrył. W całym śledztwie nie dało się przecież znaleźć kogoś choćby podejrzanego. Żeby zginąć, oficer musiał siedzieć w tym pokoju i zostać skierowany do klasztoru.

- Jak?

- Proste. Jeśli Glass zorientował się, że ktoś prowadzi śledztwo w sprawie grupy Ostermann - von Kreutzky, pod byle pozorem dawał mu stanowisko pracy we właściwym pokoju. Wszystko jedno z jakiego powodu, remontu, sprzątania, deratyzacji, nowych mebli czy nowej centralki firmy Siemens. Dla dyrektora administracyjnego wymyślenie powodu przeniesienia to przecież błahostka. Oficer przenosił się, w nowym biurku znajdował akta sprawy o zgonach kolejnych oficerów trwających od dziewiętnastego wieku, szedł na klasztorny dziedziniec i po tygodniu nie było go wśród żywych. Kto ze śledczych nie skusiłby się, żeby rozwiązać tak starą i tak tajemniczą sprawę. Z tym że papiery z dziewiętnastego wieku były sprytnie sfałszowane. Zgony zaczęły się w latach trzydziestych, od działalności grupy Ostermann-von Kreutzky.

- No ale nie wszyscy ginęli na dziedzińcu.

- Właśnie. Oficerów, którzy zginęli w związku z tą sprawą, można podzielić na trzy grupy. Pierwsza to alergicy. Nawdychali się oparów preparatu w swoim gabinecie, pyłki kwiatów wzmocniły jego działanie i spowodowały tak silną reakcję histaminową, że przypominało to wybuch. Jednak to chyba efekt uboczny. Ostermann i von Kreutzky wcale nie chcieli zwracać uwagę na „cuda”, które się przydarzały.

- A druga grupa? Złożona z tych, którzy nie cierpieli na alergię?

- Otóż to. Metoda okazała się bardzo perfidna. Śledczy po wystawieniu się na ekspozycję pyłków kwiatów, które wzmacniały działanie środka chemicznego, doznawał halucynacji. Potem następowała kolejna faza. Przymus samobójstwa spowodowany totalną depresją. A potem... Strzał w głowę, podpalenie się, jak ten nieszczęsny oficer UB, skok z dwudziestego drugiego piętra Poltegoru, powieszenie... Reakcja następowała albo natychmiast, albo nawet po kilku dniach.

Grunewald poruszył się niespokojnie.

- A trzecia grupa?

- Ta najbardziej tajemnicza? - Popatrzył tamtemu w oczy. Wiedział, że to tylko halucynacja, że rozmawia sam ze sobą, a twarz przedwojennego oficera zna jedynie ze zdjęć w aktach. Wizja była jednak tak realna, tak namacalna, że nie mógł się opanować. Zmienił temat: - Wie pan, w czterdziestym piątym, pod sam koniec oblężenia... Ciała chowano byle gdzie. Najczęściej tam, gdzie nastąpił zgon.

- Tak. Wiem.

- Myślę więc, że pańskie ciało leży jakieś kilkadziesiąt metrów stąd.

Grunewald uśmiechnął się smutno. Pochylił głowę.

- Tak. Gdzieś na Altbuserstrasse. - Znowu się uśmiechnął. - O, przepraszani. Na Łaciarskiej. Ale wie pan, nigdy szczytem moich marzeń nie był okazały nagrobek na porządnym cmentarzu.

Staszewski podał mu rękę. Ciekawe, jak śmiesznie wyglądało to na monitorach Hofmana w wozie operacyjnym stojącym też kilkadziesiąt metrów stąd. Być może zaparkowali nawet wprost na grobie Grunewalda. Wielka ciężarówka, klimatyzowane wnętrze, dwie ściany wypełnione elektroniką, szumiące cichutko mechanizmy, popiskiwanie namierników i grób faceta zastrzelonego ponad sześćdziesiąt lat temu pod kołami. Ciekawe, jak sam wyglądał na monitorach, podając rękę pustej przestrzeni przed sobą. Tylko że on widział człowieka siedzącego tuż obok, czuł zapach jego wody kolońskiej, ciepło dłoni...

- A trzecia grupa? - powtórzył Grunewald.

Staszewski wierzchem dłoni wytarł spocone czoło.

- To pan i ja.

* * *
Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк