Читаем Breslau forever полностью

- A dlaczego steny? - spytał Miszczuk.

- Bo z tego cholerstwa można strzelać, nawet jak ktoś jest bardzo pijany.

- No ale na boku mamy hakenkrojca. - Policjant wskazał pancerną burtę. - Nasi zastrzelą, nie pytając o imię.

- O żeż wy sieroty - zdenerwował się Borowicz. - Przecież to niemiecki pojazd. Kierowca musiał mieć trochę minii.

Wszedł do pojazdu i zaczął rozwalać skrzynki w pobliżu stanowiska operatora. Po chwili podał im puszkę.

- Proszę. Przemalujcie swastyki na - zawahał się - na polskie szachownice lotnicze. Będzie najprościej.

- A czym?

- Boże, sieroto! Kawałkiem zwiniętej w rulon gazety! No, bądź harcerzem i zacznij sobie wreszcie radzić.

Wasiak usiadł na ulicy. Patrzył przed siebie, na zielone tereny naprzeciw. Na dzikie pola, które za kilkadziesiąt lat zostaną przecięte liniami wysokiego napięcia, a pod spodem zamienione na pracownicze działki. A potem wybuduje się tu domy, niszcząc działki.

- Ja nigdy nie byłem harcerzem - powiedział smutno. - Jestem ze wsi. Bardzo biednej. Nikogo nie było stać na jakieś tam harcerstwo. Jeść nie było co.

- Dobrze. - Borowicz ponownie wyskoczył z pojazdu. Wyjął z kieszeni jakieś ulotki, zwinął w rulon i usiłował stworzyć polski znak nakanwie niemieckiego. - Dobrze - powtórzył. - Chłopom to się nawet nie chce nic namalować na durnym pancerzu. Więc będzie malował magister Uniwersytetu Jagiellońskiego! Arcydzieło takie, że Matejce gacie spadną.

Miszczuk podszedł z boku.

- Przestań.

- Bo co? Postawisz pod ścianą i rozstrzelasz?

- Nie, od tego jest UB. Ale nie mów mu tak. On całą rodzinę od Ukraińców stracił.

- A ja to co?! Widzisz gdzieś tu moją matkę albo ojca? Mojego dziadka? - krzyczał. - A może moją siostrę?

- Przestań.

- Widzisz gdzieś tu moich bliskich? A może do kieszeni schowałem i tam się kryją przed wami?

- Skończ już.

Borowicz też usiadł na ulicy.

- Mam was w dupie. - Nawet nie chciało mu się palić. - Ojca, profesora, poprowadzili na rzeź do jakiegoś obozu, gdzie się jeszcze męczył parę miesięcy.

Miszczuk przysiadł obok.

- A mojego ojca, prostego chłopa, dziabnęli najpierw bagnetem. A kiedy za głośno charczał, dobili kijem położonym na gardło. Tyle wiem od tych kilku osób, które uciekły do lasu. O reszcie rodziny to już się dowiedziałem od Ruskich.

Borowicz wstał i chwycił za zaimprowizowany pędzel ze zwiniętych ulotek.

- Dobra, nie licytujmy się. Do roboty.

Zaczął malować polską szachownicę lotniczą na burcie. Okazało się, że rzeczywiście miał niezły talent. Zajęło mu to może dwie minuty. Potem jeszcze domalował polskiego orła na pancernej płycie z przodu - oczywiście z koroną. Też całkiem nieźle. Z boku dopisał jakieś fikcyjne numery seryjne, żeby uprawdopodobnić całe przedsięwzięcie.

- Ruszamy - powiedział po chwili. - Wy ze stenami na dach, ja do środka.

Włączył interkom, który miał zewnętrzny głośnik dla desantu. Chciał, żeby go słyszeli.

- Uwaga. Wkraczamy znowu do niebezpiecznego rejonu. Patrzcie na wszystko wokół, bo ja ze środka gówno widzę.

Skręcili na most, potem przejechali drugi. Zagruzowana ulica, przy której ciągle tliły się domy. Ale dla transportera żadne zwałowiska cegieł nie były przeszkodą. Parli do przodu niczym czołgi Guderiana. Wpadli na jakiś plac z przepięknie urządzonym skwerem. Borowicz zahamował gwałtownie, bo plac był kompletnie zapchany ludźmi. Musiał przyjechać jakiś pociąg z Wilna albo Lwowa. Ludzie szli powoli, całymi rodzinami, ciągnąc na wózeczkach swój mizerny dobytek. Mieli przydziały na mieszkania, które opuścili Niemcy.

Jakiś staruszek krzyknął:

- O Jezusie i Święta Maryjo! Nasi wrócili!

- Mają steny! - wrzasnął ktoś inny. - To polscy komandosi z Anglii! Huraaaa!

- Nasi! Nasi wrócili!

Staruszek podszedł bliżej.

- Czy mamy już palić komitety partyjne?

Borowicz otworzył malutkie drzwiczki i z trudem wygramolił się na zewnątrz. Robił wrażenie w swojej skórzanej kurtce, wsuniętym pod nią białym szaliku, goglach i hełmie.

- O Boże! Amerykanin!

- Ja cię sunę! Generał Patton przekroczył linię Odry!

Ludzie wokół rwali kwiaty i obrzucali nimi pojazd. Staruszek machał rękoma.

- Czekajcie, ludzie! - krzyknął. - Ja trochę znam amerykański.

- Nie ma takiego języka - dodał ktoś bardziej uczony.

- Cicho! - Mężczyzna podszedł bliżej, zionąc cebulą, którą zjadł rano z chlebem bez masła. Nic innego nie miał po prostu. - Could we put the fire to the party comitee?

Borowicz trochę lepiej znał angielski, ale zrozumiał.

- Chcesz zrobić ognisko z kolegami? - popatrzył lekko zdziwiony.

Staruszek zastukał laską w transporter.

- O Boże, on mówi po polsku. To agent amerykańskiego wywiadu! - Odwrócił głowę. - A kiedy będzie wolność?

Borowicz wzruszył ramionami.

- Nie wiem. - Zamyślił się. - Ale... „przeżyliśmy najazd szwedzki, przeżyjemy i radziecki!”.

Ludzie zaczęli się śmiać.

- Oj, niech wam Bóg wynagrodzi.

Jakaś kobieta chwyciła go za rękę.

- Ale kiedy będzie wolność? - powtórzyła jak echo.

- Nie wiem, proszę pani. Mam nadzieję, że nie za kilkadziesiąt lat dopiero.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк