Читаем Breslau forever полностью

Staszewski tylko westchnął.

- Służę. - I wyrecytował poważnym tonem: - Nikogo nie zastrzelił.

- Bo już było wiele przesłuchań o pobicie. Ale on broń ma legalną. Jeśli strzelał, to w obronie własnej albo w stanie... no, w stanie...

- Nietrzeźwym? - podpowiedział.

- Nie! W stanie wyższej konieczności!

Postanowił zażartować:

- A po ilu piwach osiąga stan wyższej konieczności?

- Ach! - opamiętała się. - Przekroczył szybkość. - Usłyszał westchnienie ulgi. - Ale to jest sportowy samochód. Nie da się nim jechać zbyt powoli. Ile miał na liczniku? Sto osiemdziesiąt? Dwieście?

Zdenerwował się.

- Nie interesują mnie wykroczenia - warknął. - A pani właściwie kim jest?

- Jego agentem literackim.

- I tak sobie żyjecie razem?

- To chyba nie pańska sprawa?

- Oczywiście. - Teraz on westchnął. - I jeśli się pani nie boi, to proszę obudzić bestię.

- Ja to się tam nie boję. Mam swoje sposoby. Ale panu współczuję.

Nastąpiła chwila ciszy. Później jakieś mruknięcia. A potem wiązka inwektyw tak strasznych, że słuchawka telefonu powinna się Staszewskiemu stopić w ręku. Usłyszał brzęk tłuczonego szkła. Kolejne przekleństwa. Ktoś ewidentnie spadł z łóżka, sądząc po odgłosach. Wreszcie w słuchawce odezwał się zaspany i jednocześnie wściekły głos:

- Czy ty, kurwa, wiesz, która jest godzina?

- No, trochę tak. Mam taki zegarek, który sam łączy się ze stacją regulacyjną we Frankfurcie. Jest dziewiąta trzynaście.

- No to cię, kurwa, zapier... Kochanie, podaj pistolet. I amunicję!

Staszewski usłyszał w tle:

- Chcesz strzelać do słuchawki? Pogięło cię od rana?

- Dawaj pistolet z amunicją! Pojadę do tego skurwysyna!

- Już dobrze, dobrze. Napijesz się piwa, kawy czy soku?

- Piwa! I gdzie jest klucz od sejfu z bronią?

- Och, gdzieś zapodziałam.

- A amunicja?

- Też gdzieś tu jest. Zakrzątnę się i znajdę. - Pięć sekund ciszy. - Obudź się nareszcie. Już dobrze, dobrze. Napijesz się piwa, kawy czy soku? - zapytała jeszcze raz.

- Soku z cytryną i odrobinką lodu,jeśli mamy.

- A dolałeś wody wczoraj?

- Nie.

- No to sobie popatrz na lodówkę i zdjęcia pingwinów! Też będzie ci zimno.

Staszewski usłyszał śmiech, a potem w tle pocałunki i szepty. Raczej miłe, z tego, co udało mu się zrozumieć. Rzeczywiście kobieta miała swoje sposoby, rozbroiła pisarza momentalnie. Głos w słuchawce brzmiał zdecydowanie inaczej.

- Czego pan chce?

- To ja nagrywałem pańską rozmowę z Mariolą.

Dłuższa chwila ciszy.

- No nie. Jestem pod wrażeniem. Policjant, który przyznaje się do nielegalnego podsłuchu.

- Chciałbym porozmawiać o pańskiej powieści.

- Dobrze. Kiedy i gdzie?

- Może „Sankt Petersburg”?

- Stać pana na tę knajpę? Okej, ja za siebie zapłacę, ale pan...

- To ja pana zapraszam - rzucił sucho Staszewski. - Zamówię befsztyk tatarski i piwo, a potem kawę po rosyjsku.

Cisza. Cisza. Cisza.

- O Matko Święta. Ile pan o mnie wie...

Policjant postanowił go dobić:

- Ale tym razem bez żadnych panienek. Ja wiem, że kelnerzy pana lubią i udają przed kolejną dupą, że pierwszy raz pana widzą. Nieźle pan to opracował. Może się pan tam pokazywać z kolejnymi dziewczynami, a oni słowa nie pisną o poprzednich.

- Dokładnie. W przeciwieństwie do „Metafory”, gdzie kelnerki donoszą kolejnej babie, z kim i kiedy byłem. - Ziemski przerwał zdumiony. - Zaraz. Czy ja jestem śledzony?

- Nie.

- To skąd te informacje?

- Ja po prostu lubię dużo wiedzieć. Śledztwo, brutalne przesłuchania, tajni współpracownicy, agenci, podsłuchy wszędzie, zdjęcia z satelity. I takie tam.

- A poważnie?

- A poważnie: to może interesujemy się tą samą kobietą?

- Którą?

Ziemski domyślił się i roześmiał nagle.

- Dobra. Niech pan nie mówi.

Staszewski również się roześmiał.

- No to już pan wie którą.

- No wiem. - Pisarza wyraźnie to bawiło. - Będę,panie szwagrze.

Odłożył słuchawkę.

* * *

Miszczuk i Wasiak obudzili się zziębnięci na betonowym balkonie okolonym workami z piaskiem. Byli przykryci jedynie własnymi kurtkami. Ciężko rozprostować kości po takim noclegu, ale mieli trening z Rosji. I poradzili sobie. W tym mieście nigdy nie będzie minus czterdzieści. „Flaga na maszt! Wrocław jest nasz!” Wszyscy byli strasznie głodni. Kolski szturchnął Niemca:

- Du, kommst zu Schabermensch. Brot.

Niemiec o mało nie dostał zawału.

- Schabermensch? Nein. Schießen! One sczelać! - usiłował mówić po polsku. - One sczelać, te szabermeny!

- To idź z białą flagą. Powiedz, że damy tuszonkę za chleb.

Miszczuk potrząsnął głową.

- Chcesz go wystawić na śmierć?

- No co pan. Do Niemca nie strzelą, bo im nie zależy. To do nas strzelają, bo my jesteśmy „władza”.

- Czy te drzwi dadzą się zamknąć od zewnątrz? - spytał Miszczuk.

- Tak.

- No to idziemy całym oddziałem.

Wyszli niczym angielscy komandosi. W szyku i ze wsparciem. Niemiec i przewodnik dźwigali granaty. Po kilku minutach wydostali się z ogromnej hali.

- Gdzie? - spytał Miszczuk.

- Tam. - Kolski wskazał Wytwórnię Filmów. Usiłowali się kryć za rachitycznymi drzewkami, potem przypadli do ściany.

- Hej! - krzyknął Miszczuk. - Szabrownicy!

Zarobili serią z automatu. Wszyscy zrobili „padnij”.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк