Читаем Breslau forever полностью

- Nie ma żadnej. - Zerknął na nią ciągle z zainteresowaniem. - Proszę sobie odpowiedzieć na konkretne pytanie. Co łączy Halę Ludową z Wytwórnią Filmów. Tam, gdzie miały miejsce te „wybuchy” różnych osób, samozapalenia i samobójstwa.

- Kwiaty?

- Nie. Jestem architektem z wykształcenia, więc patrzę na to zawodowym okiem.

- Jaka jest koincydencja?

- Obydwa budynki mają duże kopuły.

- O Matko Boska, to czemu nie wysadzali się choćby w katedrze?

Zamarł z kawałkiem placka na widelcu. Przełknął łyk piwa.

- O Matko Boska - zaczął ją przedrzeźniać. - Tam nie ma kopuły. - Przybrał wyraz twarzy świadka stojącego przed komisją sejmową. - A poza tym nie mam wiedzy na ten temat.

Rozbroił ją. Roześmiała się. Znowu dotknęła jego ręki, tym razem przepraszająco.

- Załatwił mnie pan - przyznała. - Ale przecież napisał pan powieść na „ten temat”.

- Proszę pani, jestem pisarzem fantastą. Nie wciskam kitu czytelnikom, więc wszystkie fakty mają oparcie w rzeczywistości. Jeśli czegoś nie wiem, to pytam mądrzejszych. Ale, do jasnej cholery, fikcja literacka poza faktami to tylko fikcja. Fantastyka.

- Nie rozumiem.

- Fabuła to nie akta sądowe! Tam się trochę zmyśla. Mówię o aktach sądowych, oczywiście.

Zaczęła się śmiać, zakrywając usta dłońmi. Patrzyła, jak odsunął talerz z niedokończonym plackiem. Poprosił kelnera o rachunek. Zapłacił kartą kredytową i podpisując wydruk, dodał jeszcze:

- Niech pani spyta kolegę przy stoliku tuż obok, czy nagranie się udało.

Spojrzała zaskoczona.

- Proszę?

- Chyba za długo kręciłem program o policji, żeby nie wiedzieć, co jest grane.

Wstał, pocałował Mariolę w rękę i wyszedł, uśmiechając się do kelnerek. Odpowiedziały uśmiechami.

* * *

Grunewald postanowił pisać pamiętnik. Sprawa go przerosła, a chciał, żeby cokolwiek po nim pozostało, bo czuł, że zginie. Nie miał pojęcia, skąd wzięła się ta wizja. Po prostu męczyło go w nocy jakieś okropne przeczucie. Nie mógł spać. Cała piżama, szczególnie kołnierzyk, była przepocona. Złapał się na tym, że spał nie sam już, ale we dwójkę. On i luger - 9 milimetrów parabellum. Z pełnym magazynkiem. Grzecznie pod poduszeczką. Zauważył przerażony, że po koszmarnych snach, z których udało mu się obudzić, trzymał w ręce swój pistolet. Szlafmyca przeszkadzała mu celować. Też mokra zresztą. Tak jak i poduszka.

Podszedł do sekretarzyka. Była dwunasta trzynaście w nocy. Zapalił światło, wziął ryzę papieru. Miał doskonałe pióro Watermana. Amerykańskie. Amerykanie to najpewniejsi sojusznicy. Sprzedali Niemcom system kart perforowanych do ewidencji tych przeklętych Żydów. Firma IBM. Mucha nie siada. Teraz Niemcy mieli wszystkich pod kontrolą. Związek Radziecki przesyłał w jakichś monstrualnych ilościach strategiczne surowce. Ilu można mieć sojuszników? A Niemcy miały najlepszych i największych. Do tego Japonia i Włochy.

Owinął się szlafrokiem i zaczął pisać.

Zamierzam odsunąć Kugera od śledztwa. Jest potwornym defetystq. Anglia i Francja, tak jak przewidziałem, srają w gacie... - skreślił dwa ostatnie słowa - robią w portki ze strachu. My mamy za przyjaciół USA, Rosję, Włochy i Japonię. A oni kogo? Polskę, która zdycha, bo Stalin wbił im nóż w plecy? Zdobyliśmy Warszawę. Ich władze uciekają szosą na Zaleszczyki. Anglicy uzbrajają jakichś staruszków w myśliwskie dubeltówki i tworzą... - nie wiedział, jak to nazwać, więc wymyślił: - Volkssturm.

A ten Kuger siedzi w kawiarni przy piwku i prosi Boga, żeby Breslau pozostał niemiecki! Bo on kocha to miasto! A co miastu mogłoby się stać? I jeszcze lepsze. Prosi Boga, żeby nie nadlatywały nad niego żadne bombowce. Kompletny wariat. Jakie bombowce? Czyje? Skąd? Przecież żadne nie mają szans.

* * *

Staszewski zadzwonił do Ziemskiego. W słuchawce usłyszał zaspany kobiecy głos.

- Taaaaaak?

- Przepraszam - przedstawił się. - Czy zastałem...

- Tak, zastał pan - kobieta weszła Staszewskiemu w słowo. - Zaraz go obudzę. Tylko proszę się nie przejmować inwektywami, które buchną z jego ust. - Roześmiała się. - On się budzi przez jakąś godzinę, więc będzie bardzo brutalny. A pan z prasy czy z radia?

- Z policji.

- O cholera. Znowu kogoś pobił? Czemu ja nic nie wiem?

- Nie, nie. Proszę się nie przejmować.

- Bo on ma ciężką rękę, jak przywali, to wióry lecą.

- Ale to naprawdę nie jest sprawa o pobicie.

- Nie zastrzelił nikogo? Prawda? Niech pan powie, że nikogo nie zastrzelił. Proszę.

Перейти на страницу:

Похожие книги