Читаем Breslau forever полностью

- Z miłości do mnie?

- To też. Ale właśnie przeczytałem powieść. Trochę przypomina sprawę, którą mam rozwiązać. Z konkretnymi danymi.

- O Boże. Nachlałeś się znowu.

- Jeszcze nie. Potrzebuję pomocy.

- Dobra, daj mi się ogarnąć i skończyć pracę.

- Zamówić ci taksówkę?

- Zamówię sama. A co tam autor napisał?

- Wygląda, jakbyznał akta policji, znał tę sprawę.Wydaje się, że wie troszkę więcej, niż ja wiem.

- A kto to jest?

- Ziemski. Jakiś grafoman popieprzony.

- Czekaj, czekaj... - Odchrząknęła. - Czytałam jegopowieści. Toż to science fiction.

- Ale zna fakty.

- Momencik. - Nie mogła się skupić. - Mgliście kojarzę, że przez parę lat robił programy o policji w telewizji. Pewnie stąd zna akta.

- No może. Ale wracaj mimo to.

Roześmiała się.

- Mówisz, masz.

- Dzięki. Naprawdę potrzebuję pomocy.

- Chyba psychologa, żeby ci pomógł przestać chlać.

* * *

Prowadził ich Polak zesłany na przymusowe roboty do Breslau. Znał miasto, potrafił coś tam wydukać po niemiecku. Dali mu kawał galaretowatej marmolady z radzieckich dostaw, żeby go obłaskawić. Prowadził ich przez księżycowy krajobraz. Wąskimi przejściami pomiędzy zwałowiskami gruzu - w górę i na dół - trzeba było uważać na nogi, żeby nie utknęły w jakiejś szczelinie. Wasiak niósł swoją pepeszę. Miszczuk miał pod kurtką zdobycznego schmeissera. Obaj włożyli do kieszeni służbowe tetetki. Biskupin to był Dziki Zachód, choć de facto leżał na wschodzie Wrocławia. Był najmniej zniszczony, więc od szabrowników i Werwolfu nie można było się opędzić. Strzelano ze wszystkiego. Na komendzie krążyły plotki, że do jeepa Urzędu Bezpieczeństwa wypalono nawet z pancerfausta. Opowieści o tym, że walono do milicjantów z ciężkich karabinów maszynowych, traktowali jako legendy. Komu z szabrowników chciałoby się nosić takie ciężkie cholerstwo? Jedynym faktem, który znali z autopsji, to strzał do ciężarówki z amerykańskiej bazooki. No i może odpalenie w stronę komendy z angielskiego piata. No, ale to byli miejscy partyzanci, AK, a nie szabrownicy. Tych ostatnich obawiali się najbardziej. Partyzant miał swój honor, szabrownik nie. Przesłuchiwali jednych i drugich - jeśli udało się złapać. Różnica była zasadnicza. Partyzant szedł na akcję z dokładnie oznaczonym celem. Mógł zabić, lecz nie przypadkową osobę, tylko konkretną. A szabrownik siał po wszystkich, bo był nawalony bimbrem po same uszy. Niemcy też strzelali do wszystkich, ale ich było najmniej. W dodatku same szczeniaki. Wystarczyło walnąć w nich serią i już uciekali.

Kiedy dotarli na monstrualne lotnisko uczynione na placu Grunwaldzkim poprzez zburzenie najpiękniejszej w mieście dzielnicy naukowej, nie mogli złapać tchu. Miszczuk zarządził odpoczynek. Wasiak wyjął z kieszeni amerykańskich wojskowych spodni konserwę przysłaną przez Anglików w ramach pomocy. Konserwa była niemiecka, przejęta z magazynów Wehrmachtu gdzieś na zachodzie. Przegryźli po parę sardynek. Dalej byli głodni, bo nie mieli chleba. Zapalili dziwne brazylijskie papierosy - też z dostaw. Były brązowe i bardzo grube. Były również potwornie mocne. Zakręciło im się w głowach.

- To nie papierosy - wyjaśnił ich przewodnik. - To cygara. Widziałem u Niemców. Tego dymu się nie wdycha, tylko pyka.

- Co się z nim robi?

- No, pyka. Tak jak fajkę.

- Nigdy w życiu nie paliłem fajki. Jak się to robi? - powtórzył.

- Co?

- No pykuje.

- O Chryste! Nie wciąga się dymu do płuc, tylko do ust i od razu wypuszcza.

- Nie rozumiem. To po co palić takie cos?

Przewodnik nie wiedział, jak wytłumaczyć. Jąkał się....

- No no... To jest styl, elegancja i klasa.

- E tam - Wasiak machnął ręką. Zaciągnął się głęboko i wydmuchnął dym. - Ja to mam klasę robotniczo-chłopską. - Zarechotał nagle. - A jakby taki jeden z drugim od elegancji zapalił machorkę, toby go musieli wieźć do szpitala. Albo od razu na cmentarz.

Miszczuk parsknął śmiechem.

- Ja to nawet paliłem skręty z rozgniecionej i pociętej słomy. A fifkę zrobiłem z gazety.

- No przecież tam nie ma nikotyny. - Przewodnikowi wydało się to fantastyką.

- Nie wiem, czego nie ma, za to dym jest. - Miszczuk podniósł się ociężale. Był naprawdę zmęczony. W amerykańskiej kurtce, spod której wystawał schmeisser, i z cygarem w ustach wyglądał niczym mafioso.

I tak potraktował go ruski patrol, który wyskoczył zza sterty gruzu.

- Ruki wwierch! Bumażki!

Na szczęście ktoś w komendzie był przewidujący i wiedział, że Rosjanie stacjonują w - gmachu politechniki. Załatwił co trzeba. Mieli nawet dokumenty po rosyjsku z pieczątką NKWD. Na widok tych pieczątek patrol zmył się w podskokach.

- No, chodźmy - powiedział tłumacz. - Musimy tam dojść przed zmrokiem. Chyba że macie papiery dla Werwolfu z podpisem Hitlera. - Roześmiał się z własnego dowcipu. - Albo dla szabrowników z pieczątką Robin Hooda.

Ruszyli szybko. Przewodnik opowiadał, jak Niemcy kazali im rozwalać najwyższy kościół we Wrocławiu, żeby zbudować to lotnisko, po którym szli właśnie. Miszczuk tylko kiwał głową. A Wasiak powiedział:

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк