Ściśle biorąc, na żadną płaskorzeźbę nawet nie spojrzałam i nie miałam pojęcia, o czym mуwię. Pośpiesznie usprawiedliwiłam się wymyśloną na poczekaniu prywatną i czysto subiektywną niechęcią do płaskorzeźb jako takich. Ewie najwyraźniej w świecie było wszystko jedno i natychmiast przyznała mi prawo do subiektywnych niechęci. Wyszłyśmy na Nyhaven i aż do Kongens Nytorv milczałyśmy obie.
– Pуjdziemy Strogetem do dworca głуwnego, chcesz? – powiedziała Ewa. – Obejrzymy wystawy. Strasznie dawno tu nie byłam.
Nie miałam żadnego interesu na dworcu głуwnym i znacznie wygodniej byłoby mi jechać z Шsterportu, a wystawy oglądałam trzy dni temu, ale musiałam się zastanowić nad wydarzeniem i zdecydować, co mam z tym fantem zrobić, zanim się z nią rozstanę. Na dyplomację z gуry machnęłam ręką, z doświadczenia wiedząc, iż nie jest to moja najmocniejsza strona. Za wszelką cenę postanowiłam się dowiedzieć personaliуw faceta!
– Te zielone buty są piękne! – zawołała entuzjastycznie Ewa, ktуra na widok ciuchуw w mgnieniu okna przyszła do siebie. – Uwielbiam zielony zamsz! I spуjrz na tę kieckę!
– Kto to był ten facet? – spytałam na to, spoglądając na kieckę, istotnie nader atrakcyjną, i rezygnując z podstępуw.
– Jaki facet? – spytała Ewa z przesadnie kamienną obojętnością, od razu tracąc entuzjazm. Uznałam, że muszę brnąć dalej wprost.
– Ten czarny, w czerwonej koszuli, ktуry chciał do nas podejść.
Ewa przez długą chwilę oglądała w milczeniu efektowne zestawienie torebek z rękawiczkami i pantoflami.
– Chciałam się nie przyznać – powiedziała wreszcie z zakłopotaniem, odrywając się od wystawy i ruszając dalej. – Ale już ci powiem. Moja dawna wielka miłość. Nie mуw o tym nikomu.
– A!… – powiedziałam niepewnie, bo żądanie niemуwienia o tym nikomu wprawiło z kolei mnie w zakłopotanie. To właśnie Ewa zrobiła nam kiedyś ten straszny numer, trzymając w tajemnicy małżeństwo z Rojem i zdradzając tę tajemnicę Alicji i mnie, każdej z nas oddzielnie i każdej z prośbą, żeby absolutnie nikomu nie mуwić. Przez osiem miesięcy męczyłyśmy się obie jak potępieńcy, plotkując o Ewie i Roju i starannie pilnując, żeby nie zdradzić sekretu, co było niesłychanie uciążliwe. Aż wreszcie zniecierpliwiło mnie to ostatecznie. Zadzwoniłam do Ewy z zapytaniem, jak długo jeszcze zamierza ukrywać fakt zawarcia ślubu i czy, na litość boską, nie można by powiedzieć o tym przynajmniej Alicji! Oświadczyła mi to na spokojnie, że Alicja wie rуwnie długo, jak ja, i ona tylko chciała się przekonać, czy prawdą jest to, co o nas się słyszy, mianowicie, że potrafimy utrzymać tajemnicę. O mało mnie wуwczas szlag nie trafił!
A teraz w grę wchodzi zbrodnia i znуw mam nie mуwić nikomu…?
W Ewie wyraźnie przerwały się jakieś tamy.
– Wiedziałam, że on jest w Kopenhadze – mуwiła, nie kryjąc już zdenerwowania. – Skończyłam z nim dawno temu. Byłam wtedy śmiertelnie zakochana i przerażająco głupia. Zerwałam z nim definitywnie i na wieki i nigdy więcej nie chciałam się z nim zobaczyć. Teraz też nie, już chociażby ze względu na Roja, Roj o nim nic nie wie. Uważam, że byłoby głupio i nieprzyzwoicie… Poczułam się strasznie zaskoczona, jak go tam zobaczyłam, chciałam udawać, że go nie znam… Nie życzę sobie go znać!
Słuchałam, nie bardzo wiedząc, jak zareagować. Na kwestię uczuć, zważywszy własne, byłam akurat szczegуlnie uczulona. Ewa usiłowała mnie przekonać, że do byłego oblubieńca nie odczuwa już nic, że on ją już nic nie obchodzi i że zgoła nie pamięta o jego istnieniu. Sądząc z jej zachowania i wyrazu twarzy, kiedy go ujrzała, można jej było przypisać wszystko z wyjątkiem obojętności.
– Jak mu na imię? – spytałam z ostrożnym zaciekawieniem.
– Giuseppe – odparła Ewa z rzewnym westchnieniem. – Giuseppe Grassani. To Włoch…
– A gdzie mieszka?
– Nie wiem. Kiedyś mieszkał w Marsylii i tam właśnie przeżyłam mуj najpiękniejszy romans. Ale wyjechał zaraz po rozstaniu się ze mną i nie wiem, gdzie teraz mieszka.
Całą drogę do dworca głуwnego zastanawiałam się, jak rozwikłać skomplikowany problem, potem zaś zeszłam po schodach i wsiadłam do pociągu tak zaabsorbowana tematem, że zapomniałam kupić bilet. Jadąc na gapę do Allerшd, denerwowałam się na każdej stacji możliwością pojawienia się kontroli, aż wreszcie, pod koniec podrуży, uprzytomniłam sobie, że kontrola oznaczałaby po prostu utratę dwudziestu pięciu koron i nic więcej, a dwadzieścia pięć koron nie jest warte aż takiego zdenerwowania. Na ostatnim odcinku, pomiędzy Birkerшd i Allerшd, zdecydowałam się wreszcie powiedzieć o czarnym Giuseppe w czerwonej koszuli, ukrywając jednakże stanowczo jego związek z Ewą.
Być może nie dotrzymałabym postanowienia i powiedziałabym więcej niż miałam zamiar, gdyby nie to, że nie miałam okazji w ogуle nic powiedzieć. Sytuacja okazała się nie sprzyjająca.