Читаем Wszystko czerwone полностью

Pan Muldgaard zbierał swoje manatki i swoich wspуłpracownikуw. Stałam w progu drzwi na taras i patrzyłam w stronę kuchni, gdzie Elżbieta zatrzymała Alicję. Powiedziała coś do niej. Alicja okazała wyraźne zainteresowanie i natychmiast, w pуł słowa, została oderwana od rozmowy koniecznością pożegnania władz. Wyszła na taras, przechodząc przez pokуj i koło mnie. Elżbieta wrуciła do kuchni i zniknęła w drzwiach łazienki.

Uczyniłam krok, żeby rуwnież wyjść na taras, i nagle dostrzegłam, że w przedpokoju coś się poruszyło. Palące się w kuchni i w pokoju światło nie docierało w głąb do małego korytarzyka i w pobliżu drzwi wyjściowych panowały ciemności. Ktoś cicho i ostrożnie wyszedł przez te drzwi na zewnątrz…

Kiedy obeszłam dom na dookoła i wyjrzałam na ścieżkę, stali tam już wszyscy. Roj i Ewa, Anita i Henryk, Leszek, Zosia, Alicja i Paweł. Policja właśnie odjeżdżała.

Zatrzymałam się w furtce, patrząc na nich i czując się jakoś dziwnie zaskoczona i zaniepokojona. Kto z nich wyszedł przed chwilą z ciemnego przedpokoju tak tajemniczo, cicho i ostrożnie…?

* * *

W poniedziałek po tak oszałamiająco atrakcyjnym weekendzie Alicja uznała za słuszne iść do pracy. Aresztem domowym nikt się specjalnie nie przejął, tyle że zmusiło nas to do wcześniejszego sprecyzowania planуw. Uczyniliśmy to poprzedniego wieczoru tuż po rozstaniu się z panem Muldgaardem. Zosia, Paweł i ja postanowiliśmy jechać do Kopenhagi. Zosia miała się potem spotkać z Alicją i razem z nią wrуcić do domu, my z Pawłem udać się do Tivoli i wrуcić pуźniej, Elżbieta zaś zamierzała odwiedzić jakichś przyjaciуł i wrуcić jeszcze pуźniej. Na wszystko to pan Muldgaard bez oporуw udzielił zezwolenia, nie wyobrażając sobie zapewne, co potrafimy zrobić z naszymi sprecyzowanymi planami.

Wszelkie zapasy spożywcze w domu zostały pożarte do ostatniej okruszyny, przede wszystkim więc, przed udaniem się do Kopenhagi, obie z Zosią musiałyśmy zrobić jakieś zakupy. Zwiedziłyśmy sklepy w Allerшd i wśrуd innych artykułуw nabyłyśmy winogrona, ktуre stanowiły ulubiony przysmak Alicji. Co prawda o tej porze roku były jeszcze bardzo drogie, ale uznałyśmy, że w takiej sytuacji coś jej się od życia należy, i kupiłyśmy je specjalnie dla niej. Umyte i nader dekoracyjnie ułożone, zostawiłyśmy je w misce na niskim stole przed kanapą, po czym opuściłyśmy dom.

Stojąc razem z Pawłem przy stole ruletki w Tivoli, nie przestawałam rozmyślać o morderstwie. Zaczynało mi się coraz bardziej nie podobać.

– Paweł, mуw prawdę! – zażądałam znienacka, uznawszy, że pewne kwestie muszę rozstrzygnąć wprost i bez owijania w bawełnę. – Przeczekuję trzynastkę… Czy to ty utłukłeś tego Edka?

– Dlaczego ja? – oburzył się Paweł, nie odrywając oczu od kręcącego się koła. – To ja przeczekuję dziewiątkę…

Mуj pociąg do hazardu przez całe życie był nie do przezwyciężenia.

– Ktуry teraz? – spytałam z zainteresowaniem.

– Teraz będzie уsmy.

– To uważaj, bo niedługo może wyjść. Nie wiem, dlaczego ty, jak się okaże, że to ty, to się zacznę dziwić dlaczego. Ja pytam, czy to ty.

– Nie – odparł Paweł dość obojętnie i z lekkim roztargnieniem. – Po diabła miałbym go zabijać? I w ogуle żadnego sztyletu, jak żyję, nie miałem. O rany, będzie trzynastka!

Wbiłam dziki wzrok w numery na obwodzie koła.

– Nie, przeskoczyło! Chwała Bogu! Teraz też nie będzie. Obstaw dziewiątkę, ja ci radzę.

– Teraz?

– Teraz. Na pewno nie ty?

– Słowo honoru, że nie ja! No…?! Jest?

– Dziewięć, osiem koron – powiedział krupier.

– Postaw jeszcze raz, ona wyjdzie parę razy. To słuchaj, skoro nie ty…

– To moje? – spytał Paweł, wskazując żetony.

– Twoje, zbieraj. Słuchaj, skoro nie ty…

– Dziewięć, osiem koron – powiedział krupier.

– O rany! – ucieszył się Paweł i zagarną następną kupę żelastwa. – No to teraz znуw przeczekam. Tera powinna być ta trzynastka.

– Nie będzie, ale postawię. Nie mam zdrowia do tego przeczekiwania, nerwowa jestem. Słuchaj, skoro nie ty…

– Pięć i dziewięć, cztery korony – powiedział krupier.

– Cholera – powiedział Paweł.

Warunki dla prowadzenia śledztwa nie były zbyt sprzyjające.

– Mуwiłam żebyś się jej trzymał przez parę obrotуw! Stawiam na trzynastkę… Albo nie, przeczekam.

Stosowana przez nas metoda gry była nader oryginalna i stosunkowo mało kosztowna, polegała bowiem na tym, żeby nie stawiać. Przeczekiwać kilka albo kilkanaście obrotуw koła i na nosa, na duszę, na instynkt oraz inne nadprzyrodzone elementy wyłapywać numer akurat wtedy, kiedy wychodził. Nos, dusza i instynkt, nie zawsze stawały na wysokości zadania i przeważnie numer wychodził bez naszego udziału. Wpędzało nas to w rozstrуj nerwowy, ale za to wypadało niedrogo. Niekiedy zaś się udawało, przynosząc imponujące zyski.

– Słuchaj, do licha, co mуwię! – zniecierpliwiłam się. – Skoro nie ty, to powiedz mi, wtedy, kiedy policja wychodziła i wszyscy polecieli się żegnać, to gdzie ty byłeś?

– Też tam. Poleciałem się pożegnać.

– Ktуrędy? Dookoła domu?

– Aha. Teraz będę przeczekiwał czwуrkę.

– A przedtem byłeś na tarasie?

– Aha.

– Majątek stracę na tą idiotyczną trzynastkę… I kto tam jeszcze był?

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Бюро гадких услуг
Бюро гадких услуг

Вот ведь каким обманчивым может быть внешний вид – незнакомым людям Люся и Василиса, подружки-веселушки, дамы преклонного возраста, но непреклонных характеров, кажутся смешными и даже глуповатыми. А между тем на их счету уже не одно раскрытое преступление. Во всяком случае, они так считают и называют себя матерыми сыщицами. Но, как говорится, и на старуху бывает проруха. Василиса здорово "лоханулась" – одна хитрая особа выманила у нее кучу денег. Рыдать эта непреклонная женщина не стала, а вместе с подругой начала свое расследование – мошенницу-то надо найти, деньги вернуть и прекратить преступный промысел. Только тернист и опасен путь отважных сыщиц. И усеян... трупами!

Маргарита Эдуардовна Южина , Маргарита Южина

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы