Читаем S@motność w sieci полностью

ONA: Czekała na niego. Była dzisiaj dziwnie rozczulona. Bardziej niż zwykle. Gdy wyszedł tak nagle w połowie zdania na to zebranie, o którym przypomniał sobie w ostatniej chwili, zrobiło się pusto i cicho. To może zabrzmi patetycznie, ale jest prawdziwe: jej świat od jakiegoś czasu naprawdę robił się opustoszały i cichy bez niego.

Ten świat ICQ, Chatu i Internetu jest cichy tylko z pozoru. Dźwięki to także kwestia wyobraźni. Dźwięki i głosy można przecież przeżywać, nie słysząc ich. Internet z nim był pełen dźwięków. Śmiała się, czasami nawet wybuchała śmiechem. Szeptała do niego, gdy ją czymś rozczulił. Wykrzykiwała – gdy była sama w biurze oczywiście – kiedy ją czymś oburzył czy sprowokował. Stukała w blat biurka klawiaturą lub myszą, niecierpliwie czekając na jego odpowiedzi lub komentarze. Słuchała muzyki, gdy ją o to poprosił. Wypowiadała słowa, które czasami miały, według niego, znaczenie dopiero gdy wypowiedziane zostały na głos lub wyszeptane, a nie tylko przeczytane. Z nim rzadko była cicho.

Dlatego gdy znikał lub - co zdarzało się przecież najczęściej – ona odchodziła od komputera, stawało się ostatnio w jej świecie cicho jak na opustoszałym stadionie. Ale wcale nie o tę ciszę chodziło. I nie o tę pustkę. Znała się przecież.

Gdy napisała mu to ostatnie, trochę zbyt czułe, jak zauważyła po chwili, zdanie o „ciszy w jej świecie", nagle zdała sobie sprawę, że tak naprawdę przychodziłaby tutaj, do tego biura, także w soboty i w niedziele. Nawet gdyby przestali jej za to płacić. A najchętniej przychodziłaby tutaj także w nocy. On często pracował w nocy. Często myślała, że chociaż raz chciałaby mieć go po drugiej stronie przez całą noc. Praca w tym biurze była czymś czwartorzędnym. Załatwić najszybciej to, co zapewnia na jakiś czas spokój od szefa, sekretarki i koleżanek z marketingu i natychmiast wrócić do Jakuba. On zawsze był pod ręką: ICQ, Chat, e-mail. To on nauczył ją, że w Internecie wszyscy „są na wyciagniecie ręki". Trzeba tylko wiedzieć, jak tę rękę wyciągnąć. Ona już wiedziała i dowiadywała się coraz bardziej. Tylko okładka na tym opasłym tomie, który czyta od tygodnia, ma w tytule „analizę rynku". Pod nią, przełożoną z zupełnie innej książki, aby zmylić wścibską sekretarkę, jest coś tak fascynującego jak „Internet Unleashed", co w wolnym przekładzie oznacza tyle, co Internet uwolniony. I pomyśleć, że do niedawna nie potrafiła, bo nie chciało jej się czytać kilkustronicowej instrukcji, ustawić nagrywania w domowym magnetowidzie.

To stawało się niebezpieczne. Zaczynała niepokojąco zbliżać się do stanu, w którym mężczyzna znowu wypełni jej cały świat. Nie chciała tego. To ma być przyjaźń. Nie miłość! Użyła dzisiaj po raz pierwszy tego słowa, myśląc o Jakubie. Nie chciała żadnej miłości. Miłość ma wpisane w siebie cierpienie. Nieuniknione, chociażby przy rozstaniach. A oni przecież rozstawali się każdego dnia. Przyjaźń – nie. Miłość może istnieć i trwać nieodwzajemniona. Przyjaźń – nigdy. Miłość jest pełna pychy, egoizmu, zachłanności i niewdzięczności. Nie uznaje zasług i nie rozdaje dyplomów. Przyjaźń poza tym jest niezwykle rzadko końcem miłości. To nie ma być żadna miłość! Co najwyżej asymptotyczny związek. Ma ich zbliżać nieustannie, ale nigdy nagrodzić dotykiem.

Nie kocha go przecież! To tylko fascynacja zaniedbywanej mężatki. Poza tym on jest wirtualny. Nie można z nim ot tak, zgrzeszyć. Dzisiaj czuła, że chciałaby mimo to zejść z tej asymptoty i go dotknąć. Czy to byłby już grzech?

Czekała na niego, ale nie wrócił z tego zebrania. Musiała coś zrobić, aby poprawić sobie nastrój. Fryzjer zawsze pomagał. Zadzwoniła do pani Iwony. Miała jeszcze wolny termin. Ale dopiero po dwudziestej. Nigdzie nie musiała się śpieszyć. Jej męża od wczoraj nie ma. Wyjechał gdzieś służbowo. Powiedziała, że chętnie przyjdzie nawet później.

Pani Iwona była właścicielką jednego z najbardziej niezwykłych zakładów fryzjerskich czy – jak wolała je sama nazywać – „studia" w Warszawie. W centrum, blisko politechniki. Na pierwszym piętrze przedwojennej kamienicy. Nowoczesne grafiki na ścianach, skórzane fotele, hostessa przy wejściu, indywidualny zapis w komputerze o „preferowanych" zabiegach na włosach. Wyszukana muzyka w całym „studiu", łącznie z toaletami pachnącymi jaśminowym dezodorantem. Kawałek luksusu na pierwszym piętrze szarego budynku. Pani Iwona wiedziała, że wizyta u fryzjera to przeżycie bardziej intymne niż wizyta u ginekologa. U niej nie tylko układa się włosy. U niej często zaczyna się układać plany życiowe.

Gdy weszła, „studio" jeszcze tętniło życiem. Prawie wszystkie fotele były zajęte. Iwona przerwała układanie włosów klientki i podeszła do niej. Od dawna były na ty. Tylko jej dawała się czesać.

– Jeszcze chwila. Zanim wypijesz kawę, będę wolna.

Usiadła w wolnym fotelu w pobliżu stolika z gazetami. W tym samym momencie praktykantka podała jej na srebrnej tacy filiżankę z kawą.

Poczuła smak ulubionej whisky. Podniosła głowę i uśmiechając się z wdzięcznością, spojrzała na Iwonę.

Перейти на страницу:

Похожие книги