Читаем Rzeźnia numer pięć полностью

Stanął jak zawiany gość w barze, który szykuje się do bójki. Opuścił, głowę i zacisnął pięści, jakby czekał na sygnał do walki. Nagle podniósł głowę i nazwał Campbella żmiją. Potem się poprawił. Żmija, powiedział, nie może nic na to poradzić, że jest żmiją, natomiast Campbell, który wcale nie musi robić tego, co robi, jest czymś znacznie gorszym od żmii, szczura czy nawet opitej krwią pluskwy.

Campbell słuchał tego z uśmiechem.

Derby mówił wzruszająco o amerykańskiej demokracji, która zapewnia wszystkim wolność, sprawiedliwość i równe możliwości. Powiedział, że nie ma wśród obecnych nikogo, kto nie oddałby chętnie życia za te ideały.

Mówił o przyjaźni między narodami amerykańskim i rosyjskim i o tym, jak te dwa narody wytępią zarazę faszyzmu, która chciała opanować cały świat.

W tym momencie rozległ się ponury głos syren obwieszczających alarm lotniczy.

* * *

Amerykanie wraz ze strażnikami i Campbellem schronili się w pustej chłodni na mięso, wykutej w litej skale pod budynkiem rzeźni. Prowadziły tam żelazne schody, z żelaznymi drzwiami na górze i na dole.

W chłodni wisiało na hakach kilka sztuk bydła, owiec, świń i koni. Zdarza się. Poza tym było kilka tysięcy pustych haków. Panował tu naturalny chłód, nie było żadnych urządzeń chłodniczych. Mrok rozpraszały świece. Chłodnia miała bielone ściany i pachniała karbolem. Pod jedną ze ścian stały ławki. Amerykanie zajmowali miejsca, zmiatając z nich kawałki wapna, zanim usiedli.

Howard W. Campbell i strażnicy nie siedli. Campbell rozmawiał ze strażnikami w nienagannej niemczyźnie. Swego czasu napisał wiele popularnych sztuk i wierszy w tym języku i ożenił się ze słynną niemiecką aktorką Resi North. Jego żona nie żyła, zginęła podczas występów dla wojska na Krymie. Zdarza się.

* * *

Tego wieczoru nic się nie wydarzyło. Dopiero następnej nocy zginie w Dreźnie sto trzydzieści tysięcy ludzi. Zdarza się. Billy zdrzemnął się w chłodni i przeniósł się w czasie, powtarzając słowo w słowo tę samą sprzeczkę z córką, od której zaczęła się niniejsza opowieść.

— Ojcze — mówiła Barbara — powiedz, co my mamy z tobą zrobić? — I tak dalej. — Czy wiesz, kogo miałabym ochotę zamordować? — spytała.

— Nie mam pojęcia.

— Tego Kilgore’a Trouta.

Kilgdre Trout był i jest nadal autorem książek fantastycznonaukowych. Billy nie tylko przeczytał dziesiątki jego książek, ale zaprzyjaźnił się z nim, oczywiście w takim stopniu, w jakim można zaprzyjaźnić się z Troutem, który jest człowiekiem zgorzkniałym do szpiku kości.

* * *

Trout mieszka w Ilium w wynajętej suterenie, mniej więcej dwie mile od pięknego białego domku Billy’ego. On sam nie ma pojęcia, ile napisał powieści — chyba siedemdziesiąt pięć albo coś koło tego. Żadna z nich nie przyniosła mu pieniędzy. Trout wiąże koniec z końcem pracując w dziale rozpowszechniania miejscowej gazety, gdzie jako przełożony roznosicieli gazet zastrasza, zwodzi i oszukuje te dzieciaki.

Billy poznał go w roku 1964. Jechał właśnie swoim Cadillakiem jakąś boczną ulicą, kiedy stwierdził, że drogę blokuje mu kilkunastu chłopców na rowerach. Odbywało się tu zebranie. Przemawiał do chłopców jakiś brodaty jegomość. Był tchórzliwy i niebezpieczny i najwyraźniej znał swój fach. Trout miał wtedy sześćdziesiąt dwa lata. Mówił chłopakom, żeby wzięli dupy w troki i zaczęli zbierać prenumeraty na ten pieprzony dodatek niedzielny. Powiedział, że ten, kto w ciągu najbliższych dwóch miesięcy pozyska największą ilość prenumeratorów, otrzyma w nagrodę tygodniowy pobyt dla siebie i dla rodziców na pieprzonej wyspie pod nazwą Winnica Marty.

I tak dalej.

Jeden z roznosicieli był właściwie roznosicielką. Dziewczyna słuchała tego z płonącymi uszami.

Billy doskonale znał paranoidalne oblicze Trouta z okładek wielu książek, ale spotkawszy go nagle na ulicy rodzinnego miasta, nie mógł sobie uprzytomnić, skąd zna tę twarz. Pomyślał, że może widywał tego pomylonego proroka gdzieś w Dreźnie. Trout z wyglądu niewątpliwie pasował na jeńca wojennego.

I wtedy roznosicielka gazet podniosła dwa palce.

— Panie Trout — spytała — czy jeśli wygram, będę mogła zabrać też siostrę?

— Gówno — odpowiedział Kilgore Trout. — Myślisz, że pieniądze rosną na drzewach?

* * *

Nawiasem mówiąc, Trout napisał książkę o drzewie dolarowym. Zamiast liści rosły na nim dwudziestodolarowe banknoty. Kwitło obligacjami pożyczki państwowej, a owocowało diamentami. Do drzewa ściągali ludzie, którzy zabijali się pod nim nawzajem, dostarczając w ten sposób doskonałego nawozu.

Zdarza się.

* * *

Billy Pilgrim zaparkował swego Cadillaka i czekał na koniec zebrania. Wreszcie wszyscy się rozjechali i został tylko jeden chłopiec, z którym Trout musiał jeszcze porozmawiać. Chłopiec chciał zrezygnować z pracy, ponieważ wymagała zbyt dużo czasu i wysiłku, wynagrodzenie zaś było bardzo mizerne. Godziło to bezpośrednio w Trouta, który musiałby doręczać gazety za chłopca, dopóki nie znajdzie na jego miejsce innego frajera.

— Co ty sobie myślisz? — zwrócił się Trout do chłopca karcąco. — Odstawiasz tu jakieś niemrawe cudo?

Перейти на страницу:

Похожие книги

Аччелерандо
Аччелерандо

Сингулярность. Эпоха постгуманизма. Искусственный интеллект превысил возможности человеческого разума. Люди фактически обрели бессмертие, но одновременно биотехнологический прогресс поставил их на грань вымирания. Наноботы копируют себя и развиваются по собственной воле, а контакт с внеземной жизнью неизбежен. Само понятие личности теперь получает совершенно новое значение. В таком мире пытаются выжить разные поколения одного семейного клана. Его основатель когда-то натолкнулся на странный сигнал из далекого космоса и тем самым перевернул всю историю Земли. Его потомки пытаются остановить уничтожение человеческой цивилизации. Ведь что-то разрушает планеты Солнечной системы. Сущность, которая находится за пределами нашего разума и не видит смысла в существовании биологической жизни, какую бы форму та ни приняла.

Чарлз Стросс

Научная Фантастика