Pryjšła, prybranaja ŭ biel, z mirtavaju hałuzkaj u vałasoch, čaroŭnaja, moŭ Charyta, a jon pasadziŭ jaje la siabie i, datknuŭšysia lahieńka palcami jejnych ščočak, pačaŭ hladzieć na jaje z takoju lubasciu, z jakoju znaŭca ahladaje boskuju marmurovuju postać hienijalnaje raźby.
— Eŭnika, — adazvaŭsia, — ci viedaješ, što ty daŭno ŭžo pierastała być niavolnicaj?
A jana padniała na jaho svaje spakojnyja, błakitnyja, by nieba, zrenki j pačała zapiarečvać rucham hałavy.
— Ja tvajoj niavolnicaj zaŭsiody budu, dominie, — adkazała.
— Nu, moža, nie viedaješ, — havaryŭ dalej Piatroni, — što hetaja viłła i tyja niavolniki, što ŭjuć vianki, dy ŭsio, što ŭ joj znachodzicca, i pole, i statki, ad sianniašniaha dnia — tvaje.
Eŭnika, pačuŭšy heta, adsunułasia borzda ad jaho i hałaskom tryvožlivym pytaje: — Čamu ty heta mnie havoryš, spadaru?
Dy padsunułasia znoŭ da jaho, žachliva marhajučy vačyma. Zbialeła, by pałatno, a jon usciaž pasmichaŭsia, vymaviŭšy narešcie adno tolki słova: — Tak!
Zamoŭkli. Zacichła ŭsio, tolki lahieńki pavieŭ vietryku žartavaŭ listkami buku.
Piatroni sapraŭdy moh by dumać, što pierad im statuja biełamarmurovaja.
— Eŭnika! — kaža. — Ja chaču pahodna pamierci.
Krasunia, hlanuŭšy na jaho z balučym usmiecham, vyšaptała: — Słuchaju.
Viečaram hosci, jakija nie raz užo byvali na Piatronijevych bankietach i viedali, što ŭ paraŭnanni z imi nat bankiety cezara vydavalisia nudnymi i barbarskimi, pačali schodzicca hramadoju, a nikomu i ŭ dumku nie pryjšło, kab hena mieŭ być apošni sympozyjon. Mnohija, praŭda, viedali, što nad elehanckim arbitram zavisli chmary niechaci cezara, ale zdarałasia heta ŭžo šmat razoŭ, i zaŭsiody Piatroni ŭmieŭ ich razahnać niejkim sprytnym žestam abo adnym smiełym słovam, što sapraŭdy nichto nie dumaŭ, kab heta jamu pahražała pavažnaja niebiaspieka. Jahonaja viasiołaja mina i zvyčajnyja svabodnyja pavodziny scviardžali darešty takoje pierakanannie. Pryhožaja Eŭnika, jakoj skazaŭ, što choča pamierci pahodna, i dla jakoje kožnaje słova jahonaje było sviatym, mieła ŭ boskim vyhladzie poŭny supakoj dy niejkija dziŭnyja iskry ŭ zrenkach, jakija možna było b nazvać radasciu. U dzviaroch tryklinijuma chłapčaniaty z vałasami ŭ załatych sietkach układali vianki ružaŭ na hałovy hasciam, upieradžajučy ich pavodle zvyčaju, kab pierastupali paroh pravaju nahoju. U zali raschodziŭsia lohki pach fijałkaŭ; sviatło mihacieła ŭ roznakraskavych aleksandryjskich škłach. Pry łavach stajali hreckija dziaŭčatki, hatovyja skraplać pachoščami nohi hasciej.
Pad scienami cytrysty j afinskija spievaki čakali znaku svajho charavoda.
Stałovy prybor jasnieŭ kamfortam, ale kamfort toj nie kryčaŭ bliskocciem, nie dražniŭ nikoha, kazaŭ by, sam vycvitaŭ z siabie. Viesiełasć i svaboda razlivalisia razam z pacham fijałkaŭ pa zali. Hosci, uvachodziačy siudy, adčuvali, što nie zavisnie nad imi ni prymus, ni hraźba, jak heta byvała ŭ cezara, dzie zamała vysokija abo nat nie zusim trapnyja pachvały piesni ci paeziji možna było prypłacić žycciom. Dyk pad uražanniem simpatyčnaha asviatlennia, azialenienych kaŭšoŭ vin, ledzianiejučych na sniežnym pokryvie, i mudrahielistych stravaŭ chutka razachvocilisia sercy biasiednikaŭ. Viesieła zašumieŭ homan hutarki, by homan pčalinaha roju nad absypanaju kvietkami jabłyniaj. Časami tolki pieraryvaŭ jaho vułkan viasiołaha rohatu, časami vykryk pachvały, časami zamocny całunak biełaje ručańki. Hosci, pjučy vino, strasali pa niekalki kroplaŭ niesmiarotnym bahom, kab prychilić ichniuju apieku i spahadnasć dla haspadara domu. Heta ničoha, što mnohija nie vieryli ŭ bahoŭ. Tak dyktavaŭ zvyčaj. Piatroni, ležačy pobač z Eŭnikaj, hutaryŭ pra rymskija naviny, pra najnaviejšyja razłuki, pra luboŭ i luboščy, pra sport, pra Spikulusa, hieroja areny z apošnich dzion, dy pra najnaviejšyja knižki, jakija zjavilisia ŭ Atrakta i Sozyja. Strasajučy vino, havaryŭ, što strasaje tolki na honar Cypryjskaje Spadyni, najstarejšaje dy najvažniejšaje za ŭsie bahi, adzinaje, niesmiarotnaje, tryvałaje vaładaryni.
Hutarka jahonaja była, moŭ toj soniečny pramień, jaki štoraz inšy pradmiet asviatlaje, abo jak letni pavieŭ, što kałyša kvietki ŭ aharodzie. Urešcie kiŭnuŭ na charavoda, i dalikatna zazvinieli cytry, a maładyja hałasy pačali ŭtaravać im.
Pasla tancorki z Kos, ziamlački Eŭniki, zamihacieli z-pad prazrystych strojaŭ ružovymi fihurami. U kancy jehipski varažbit pačaŭ hasciam varažyć budučyniu z šmatkolernych ruchaŭ doradaŭ, začynienych u kryštalnaj sudzinie.
Až voś, kali hosci nazabaŭlalisia ŭžo ŭdostal, Piatroni padniaŭsia na svajim siryjskim uzhałoŭi i važna, jak by niechacia, adazvaŭsia: — Pryjacieli! Vybačajcie, što na bankiecie zviarnuŭsia da vas z prośbaju: chaj voś kožny z vas prymie ad mianie ŭ darunku tuju čaru, z jakoje najpierš upuscić kroplu ŭ honar bahoŭ dy na maju pamysnasć.