Z bierahu visieli pieravažna žančyny, a Krysp, jak pravadnik, visieŭ tut ža pry cezarskim podyjumie, na vializnym kryžy, abvitym u spodzie zielanaviecciem. Nichto z achviar jašče nie skanaŭ, ale nie prasiŭ litasci. Adny visieli z hałovami, apuščanymi na plačuki abo na hrudzi, jak by zavarožanyja snom; druhija — jak by ŭ zadumie, a inšyja, hledziačy ŭ nieba, cicha varušyli vusnami. U henaj huščary kryžoŭ, u henych paraspinanych maŭklivych achviarach było, adnak, štości złaviesnaje. Nasyčany i razviasieleny narod išoŭ, razhamonieny, u cyrk, ale zamaŭkaŭ adrazu, hledziačy na arenu, bo nie viedaŭ, na čym pierš zatrymać vočy i što dumać. Nahata vyprastavanych postaciaŭ žančyn nie jatryła ničyich pochaciaŭ. Nie było nat zvyčajnych zakładaŭ na toje, chto, naprykład, pieršy skanaje, jakija abydna rabili pry mienšym liku achviar. Vyhladała, što i cezar sam nudziŭsia, bo, adkinuŭšy hołaŭ, laniva papraŭlaŭ našyjnik, sonnasć i niemarasć malavalisia na jahonym tvary.
Naraz visiačy pierad im Krysp, jaki niadaŭna mieŭ zapluščanyja, jak by abamlełyja abo kanajučyja vočy, adkryŭ ich i pranizaŭ imi cezara. Abličča jahonaje zaharełasia znoŭ takoju hrazoju, a vočy zajiskrylisia takim ahniom, što aŭhustyjanie pačali šaptacca miž saboju, a ŭ kancy i sam cezar zviarnuŭ na jaho ŭvahu, hamiezliva prykładajučy da voka šmarahd.
Nastała miortvaja cišynia. Vočy hladzielnikaŭ byli ŭstaŭlenyja ŭ Kryspa, jaki sprabavaŭ pavarušyć pravaju rukoju, moŭ maniŭsia adarvać jaje ad kryža. Cieraz momant napružylisia jamu hrudzi, rebry vystupili navierch, i zahrymieŭ na ŭvieś amfiteatr: — Matkabojca!.. Hora tabie!
Aŭhustyjanam, pačuŭšym smiarotnuju abrazu vaładara svietu ŭ prysutnasci tysiačnaje hramady, zaniało dychannie ŭ hrudzioch. Chiłon atrupieŭ.
Cezar zdryhanuŭsia i vypusciŭ z ruk šmarahd.
Narod taksama nie čuŭ serca j dychannia ŭ hrudziach. Hołas Kryspa razlahaŭsia štoraz mahutniej pa ŭsim amfiteatry: — Hora tabie, zabojca žonki j brata, hora tabie, antychryscie! Atchłań adčyniajecca pad taboju, smierć praciahvaje pa ciabie kastlavyja pazury, i truna čornaja ciabie čakaje! Hora tabie, žyvy trupie! Bo pamreš u strašennym žachu i zhinieš navieki!..
I, nie mohučy adarvać prybitaje dałoni ad kryža, rasciahnieny strašna, pry žycci šče da kasciatrupa padobny, cviordy, jak pryznačennie, tros biełaju baradoju nad Neronavym podyjumam, rasciarušvajučy adnačasna rucham hałavy pialustki ružaŭ z vianka, karanujučaha jahonuju hołaŭ.
— Hora tabie, ludajedzie! Pierabraŭ ty mieru, i časina tvaja nabližajecca!..
Tut natužyŭsia jašče raz: zdavałasia, adarvie dałoń ad kryža i vyciahnie jaje hrozna nad cezaram, ale raptam chudarlavyja ruki jahonyja vydaŭžylisia šče bolš, cieła absunułasia ŭniz, hałava zvaliłasia na hrudzi, i skanaŭ.
U kryžovaj huščary słabiejšyja pačali taksama zasynać viečnym snom.
LIX
— Spadaru! — adzyvajecca Chiłon. — Ciapier mora, jak aliva, a chvali jak by spiać… Jedźma ŭ Achajju. Tam čakaje ciabie słava Apałona, tam čakajuć ciabie vianki, tryumfy, tam ludzi ciabie abažacimuć, a bahi prytulać, jak roŭnaha sabie hoscia, bo tut, spadaru… — i zarvała jamu movu, spodniaja vusna pačała jamu dryžeć tak mocna, što słovy jahonyja stalisia niezrazumiełymi hukami.
— Pajedziem, jak skončacca ihryščy, — adkazaŭ Neron. — Viedaju, što i tak užo nazyvajuć niekatoryja chryscijan innoxia corpora[83]. Kali b ja vyjechaŭ, začali b heta paŭtarać usie. Čaho bajišsia, huba ty adruzlełaja?
Heta kažučy, nachmuryŭ brovy, ale hladzieŭ na Chiłona pytajučym zoram, jak by čakajučy ad jaho tłumačennia, bo abyjakavasć jahonaja była tolki paviarchoŭnaja. Na apošnim pradstaŭlenni i sam trossia ad Kryspavych słoŭ, a viarnuŭšysia damoŭ, nie moh zasnuć ad złosci j soramu, a najbolš ad strachu. Raptam zababonny Viestyn, jaki padsłuchoŭvaŭ ichniuju hutarku, razhledzieŭsia naŭkoła i kaža tajemnym tonam: — Budź pasłuchmiany, dominie, hetamu staromu, bo ŭ tych chryscijan josć niešta dzivosnaje… Ichniaje bostva daje im lohkuju smierć, ale moža być mscivym.
Na heta Neron haračkava: — Heta ž nie ja ładžu ihryščy, a Tyhelin.
— Tak! Heta ja, — pacviardžaje Tyhelin, pačuŭšy adkaz cezara, — i načchać mnie na ŭsich chryscijanskich bahoŭ. Viestyn — heta puchir, nadzimany zababonami, a heny bajavy hrek hatovy z bojazi pamierci, hledziačy na najožanuju kvachtuchu, baroniačuju kuraniat.
— Dobra, — kaža Neron, — ale ž zahadaj ad sianniašniaha dnia adcinać chryscijanam jazyki abo zatykać vusny.
— Zatknie im vusny ahoń, o boski!
— Biada-hora mnie! — zastahnaŭ Chiłon.
Ale cezar, jakomu hanarystaja samapeŭnasć Tyhelina dadała duchu, pačaŭ smiajacca i dapiakać staromu hreku: — Hlańcie, jak vyhladaje naščadak Achilesa!
Sapraŭdy, Chiłon vyhladaŭ strašna. Astanki vałossia na čerapie pabialeli jamu zusim, na tvary malavaŭsia niejki biazmierny niespakoj, žach i pryhnoblennie. Vyhladaŭ časami, jak by aburany i paŭprytomny. Časta nie adkazvaŭ na pytanni, a časam pačynaŭ złavać i rabicca lutym da taho, što aŭhustyjanie nie chacieli jaho j čapać. Takaja chandra apanavała jaho j ciapier.