«Niemahčyma, — hadaŭ sabie, — kab uvieś horad pačaŭ adrazu hareć. Viecier vieje z poŭnačy i zhaniaje dym tolki ŭ hety bok. Zatybra, pierarezanaje rakoju, moža j całkam acaleła, a ŭ apošnim vypadku davoli budzie Ursusu prarvacca praz Janikulskuju bramu, kab uchavacca ad niebiaspieki. Hetaksama niemahčyma, kab zhinuła ŭsio nasielnictva, i kab horad, jaki vałodaje svietam, zhładžany byŭ razam z žycharami z abličča ziamli. Navat i ŭ zdabyvanych haradoch, kali raznia i ahoń pustošać usio, peŭnaja kolkasć ludziej zaŭsiody zastajecca žyvoju, dyk čamu ž kančatkova mieła zhinuć Lihija? Adyž Boh jaje scieraže, jaki Sam pieramoh smierć!» Tak supakojvajučy siabie, pačaŭ znoŭ malicca i pa daŭniaj zvyčcy rabić pierad Chrystom vialikija abrakanni j dekłarunki daroŭ i achviar. Minuŭšy Albanum, žychary jakoha amal usie siadzieli na drevach i dachach, kab hladzieć na pažar, krychu supakojiŭsia. Padumaŭ taksama, što Lihijaj apiakujucca nie tolki Ursus i Linus, ale i Apostał Piotr. Na samy ŭspamin pra heta lha ŭstupiła ŭ jahonaje serca. Piotr byŭ zaŭsiody dla jaho istotaj tajomnaj, amal nadludskaj. Ad taho času, kali słuchaŭ jaho ŭ Ostryjanumie, zastałosia ŭ jaho dziŭnaje ŭražannie, ab jakim na pačatku pobytu ŭ Ancyjumie pisaŭ Lihiji, što kožnaje słova hetaha starca josć praŭdaj abo musić stacca praŭdaj. Bližejšaje znajomstva z Apostałam z časaŭ svaje chvaroby ŭzmacavała toje ŭražannie, jakoje pasla zmianiłasia ŭ mocnuju vieru. Dyk kali Piotr bahasłaviŭ jahonaje kachannie i abiacaŭ jamu Lihiju, dyk Lihija nie mahła zhinuć u vahni. Horad moža sabie zhareć, ale nivodnaja iskra nie spadzie na jejnuju vopratku. Ad biassonnaje nočy, šalonaje jazdy i pieražyvanniaŭ pačała Vinicija ahortvać dziŭnaja ehzaltacyja, u jakoj usio vydavałasia jamu mahčymym: Piotr pieražahnaje ahoń, razhornie połymia adnym słovam, i projduć cełymi praz vahnistuju aleju. Piotr chiba viedaŭ rečy budučyja i napeŭna pradbačyŭ złybiadu pažaru, dyk jak ža b nie moh pierascierahčy dy nie vyviesci z miesta chryscijan, a miž imi i Lihiji, jakuju lubiŭ by sobskaje dzicia. I štoraz macniejšaja nadzieja pačała ŭzmacoŭvać serca Vinicija. Padumaŭ: kali jany ŭciakajuć z horadu, moža nat ich spatkać u Bovili ci ŭ darozie. Moža, voś za chvilinu darahoje abličča zjavicca z pa-za henaha dymu, zaciahvajučaha štoraz šyrej cełuju Kampańiu.
Vydavałasia jamu heta tym praŭdapadabniejšym, što na darozie pačaŭ spatykać štoraz časciej ludziej, uciakajučych z miesta ŭ Albanskija hory, kab, ucaleŭšy ad ahniu, vydabycca i z dymnaje zaduchi. Nie dajechaŭšy da Ustrynuma, musiŭ suniać bieh kania, bo daroha nadta była zatałočana. Vobak piešych z kłunkami na plačach spatykaŭ koni, muły, vazy, nahružanyja dabytkam, a ŭrešcie i lektyki, u jakich niavolniki niesli bahaciejšych žycharoŭ. Ustrynum tak užo byŭ nabity ŭciekačami z Rymu, što nielha było praz nataŭp pracisnucca. Na rynku pad kalumnami sviatyń rajiłasia ad uciakajučych. Tut i tam zjaŭlalisia ŭžo j pałatki, pad jakimi šukali prytułku cełyja siemji. Inšyja zakładali sabie tabaryšča pad hołym niebam, jany kryčali, zaklikali bahoŭ, praklinali dolu. U ahulnaj sumiatni nielha było čaho dapytacca. Ludzi, ad jakich Vinić maniŭsia što-niebudź daviedacca, abo zusim nie adkazvali, abo pazirali na jaho asałaviełymi, poŭnymi žachu vačyma i kryčali: «Hinie horad i sviet!»
Ad Rymu napłyvali z kožnaj chvilinaj novyja hramady mužčyn, žančyn, dziaciej, pabolšvajučy sutałaku j homan. Niekatoryja, pahublaŭšysia ŭ ludskoj kałamiesicy, šukalisia. Inšyja bilisia za tabaryščy. Hramady paŭdzikich pastuchoŭ z Kampańi papryciahvalisia ŭ miastečka, šukajučy navin i kradzienaj zdabyčy. Tam i siam nataŭp niavolnikaŭ i hładyjataraŭ usialakich narodnasciaŭ pačaŭ rabavać haradskija damy j viłły, zavodzić razbojstva z žaŭnierami, baroniačymi nasielnictva.
Sienatar Junij, jakoha Vinić spatkaŭ pry haspodzie ŭ hramadzie ŭciekačoŭ, pieršy daŭ jamu krychu tałkoviejšyja viestki pra pažar. Zaniałosia hareć, praŭda, pry Vialikim Cyrku, z boku Pałatynu i ŭzhorja Celius, i z niejmaviernaju chutkasciu abniało ŭsio asiaroddzie horadu. Nie pamiatajuć ludzi ad časaŭ Brenna takoje spahudy.
— Cyrk zhareŭ uvieś, taksama akružajučyja jaho damy j kramy, — infarmavaŭ Junij. — Avientyn i Celius u vahni. Połymia, achapiŭšy Pałatyn, pierakinułasia na Karyny… Tut Junij, jaki na Karynach mieŭ strojnuju insulu, pierapoŭnienuju mastactvam, jakim lubavaŭsia, schapiŭ u ščopci drobnaha pyłu i, pasypaŭšy im hołaŭ, pačaŭ jenčyć rospačnym hołasam. Vinić skałatnuŭ jaho za plačo.
— I moj dom na Karynach, — kaža. — Dyk kali hinie ŭsio, chaj hinie j jon.
Ale, pryhadaŭšy sabie, što Lihija mahła skarystać z jahonaj prapanovy i pieraniescisia da Aŭłaŭ, spytaŭ: — A Vikus Patrycyjus?
— U vahni! — adkazaŭ Junij.
— A Zatybra?
Junij z podzivam pahladzieŭ na jaho.
— Chren z im! — kaža, sciskajučy zbialełuju hałavu.
— Mnie daražejšaje Zatybra, čym tvoj ceły Rym! — adazvaŭsia hvałtoŭna Vinić.