— Dyk tudy dabiarešsia chiba praz via-Portuensis, bo vobak Avientynu žaha ciabie ŭdušyć… Zatybra?.. Nie viedaju. Ahoń nie moh tudy šče chiba pierakinucca, ale ci ŭ hetym momancie jaho tam niama, viedajuć adny bahi… Tut Junij na chvilinu sumieŭsia, pasla kaža prycišnym hołasam: — Ty ž mianie nie zviadzieš chiba, dyk skažu tabie, heta nie aby-jaki pažar.
Cyrku ratavać nie dazvolena… Ja sam čuŭ… Jak damy pačali kruhom ahniom zajmacca, tysiačy hałasoŭ harłaniła: «Smierć rataŭnikam!» Niejkija spahudnyja ludzi biahuć praz horad i špurlajuć u damy žmaki vahniu… Z druhoha boku narod burycca i kryčyć, što horad haryć pa zahadu. Ničoha bolš nie skažu. Hora cełamu miestu, hora nam usim, hora i mnie! Što tam čaŭpiecca, taho ludskoju movaju vykazać nielha. Narod haryć u vahni abo mardujecca ŭzajemna ŭ sutałocy… Heta kaniec Rymu!..
Dy znoŭ biedavaŭ: «Hora! Kaniec horadu i nam!»
Vinić sieŭ znoŭ na kania i šmyhanuŭ dalej Apijskaju darohaju. Ale tut užo była nie jazda, tut tre było prapichvacca praz raku ludziej i vazoŭ, što płyła z miesta. Horad bačyŭ Vinić, jak na dałoni, byŭ abniaty moram ahniu… Ad połymia i dymu biła strašennaja žaha, a ludski vierask nie moh zahłušyć šumu i huku połymia.
XLIII
Čym bolej Vinić zbližaŭsia da miesta, tym bolej pakazvałasia, što lahčej było pryjechać u Rym, čym dastacca ŭ jahonuju siaredzinu. Praz Apijskuju darohu tre było praciskacca z pakutaju, taki byŭ nataŭp ludziej. Pole, damy, mahilniki, aharody i sviatyni naabapał darohi pieratvarylisia ŭ tabaryščy. U sviatyni Marsa, tut ža, la Porta Apija, nataŭp adbiŭ dzviery, šukajučy prytulišča dla načlehu. Na mahilnikach zahaspadaravana bolšyja hrabaviki, i to časami z kryvavym bojem i svarkami. Vyhlad Ustrynuma byŭ tolki słabym naŭzoram taho, što rabiłasia pad samym horadam. Na prava, na ŭładu, na suženstva, vietlivasć, pavahu i roznicu stanu — nichto i vucham nie vioŭ. Niavolniki dubasili kijami hramadzian. Hładyjatary, nabraŭšysia razrabavanaha ŭ Emporyjumie vina, zbiralisia ŭ hramady, pierabiahali z dzikim krykam prydarožnyja placy, razhaniali ludziej, dratavali, abdzirali. Mnostva vystaŭlenych na prodaž barbaraŭ paŭciakała z handlovych budaŭ. Pažeža i zahuba horadu była dla ich kancom niavoli i hadzinaju pomsty, voś ža, kali stałyja žychary, traciačy majomasć, vyciahali da bahoŭ ruki ŭ rospačy, molačy ratunku, jany z vycciom radasci bujanili, sciahajučy z ludziej vopratku i chapajučy maładzic. Łučylisia z imi niavolniki, słužba, vałacuhi, nie majučyja ničahutka na ciele aprača vaŭnianaje apony na biodrach, złydni z zavułačnych načnych noraŭ, nie spatykanyja siarod biełaha dnia, isnavannia jakich ciažka było i dadumacca ŭ Rymie. Hety nataŭp azijataŭ, afrykanaŭ, hrekaŭ, trakaŭ, hiermanaŭ i brytanaŭ halokaŭ usimi movami, dziki j razbujany, šaleŭ, adpłačvajučy tak sabie za daŭhahadovaje biazdołle. Siarod henaj raschvalavanaj ludskoj sumiatni ŭ blasku dnia j pažohi mihacieli kaski pretoryjanaŭ, pad apieku jakich tuliłasia spakajniejšaje miaščanstva i jakija ŭ mnohich miascoch musili ŭstupnym bojem razhaniać azviareły zbrod. Vinić bačyŭ nie raz u žycci šturmavanyja harady, ale vočy jahonyja nikoli jašče nie bačyli takoha vidovišča, dzie b rospač, slozy, bol, jenk, dzikaja radasć, šalonasć, zakatnasć i raznuzdanasć zmiašalisia razam u taki strašenny chaos. A nad henaj abiazhłuzdžanaj šalonaj ludskoj masaj hudzieŭ pažar, hareŭ na ŭzhorkach najbolšy j najpryhažejšy ŭ sviecie horad, achinajučy sutałaku svajim vahnistym podycham, dymnaju zatchaj dy zakryvajučy błakitnaje nieba. Małady trybun z najbolšaj natuhaj dy niebiaspiekaj žyccia dabraŭsia ŭrešcie da Apijskaj bramy, ale tutaka ŭbačyŭ, što praz kvartał Porta Kapena nie tolki nie mahčymie prapchacca ŭ horad z-za nataŭpu, ale j z-za strašennaje žahi, ad jakoje tut ža za bramaju až dryžała pavietra, prytym most pry Porta Tryhienija, nasuprać sviatyni Bone Dea, šče nie isnavaŭ, i chto chacieŭ prabracca za Tybar, tre było dabiracca až da mostu Sublicyja, heta značyć, prajechać kala Avientynu, praz častku horadu, zalituju adnym moram połymia. Heta było zusim niemahčyma. Vinić sciamiŭ, što musicimie viarnucca da Ustrynuma, tam zviarnuć z Apijskaj darohi, pierapravicca cieraz rečku nižej horadu i vyjechać na via-Portuensis, jakaja viała prosta na Zatybra. I heta nie było lohka zza sumiatni, štoraz bolšaje na Apijskaj darozie. Treba prabivać sabie darohu chiba miačom, a Vinić nie mieŭ zbroji, bo vyjechaŭ z Ancyjuma tak, jak viestka zastała jaho ŭ viłle cezara. Ale voś pry ručaji Merkura złaviŭ vokam znajomaha centuryjona pretoryjanaŭ, jaki z kolkidziesiacciu ludźmi pilnavaŭ sviatyni, i zahadaŭ jamu jechać za saboju, a toj, paznaŭšy trybuna i aŭhustyjanina, nie smieŭ spračacca.