Zdavałasia, usio bahaciejšaje j važniejšaje ci znatniejšaje ŭ Rymie emihruje da Ancyjuma. Neron inačaj nie vybiraŭsia ŭ darohu, jak tysiačaj vazoŭ i štonajmienš z adnoju lehijaj pretoryjan[53]. Pakazvana z hramady i Damicyja Afra, i zhrybiełaha Lucyja Saturnina; bačyli Viespasyjana, jaki šče nie vybraŭsia ŭ pachod na Judeju, z jakoha viarnuŭsia pa cezarskuju karonu; bačyli synoŭ jahonych, i Nervu maładoha, i Lukana, i Annija Hałlona, i Kvintyjana dy mnostva matronaŭ, słaŭnych bahacciem, krasoju, zbytkoŭnasciu j raspustaj. Vočy hramadaŭ pieranosilisia z znajomych abliččaŭ na vupraž, vazy, koni, dzivosnyja stroji słužby, sabranaje z usich narodaŭ svietu. U henym mory pyšnaty j vialikasci niaviedama na što było hladzieć. I nie tolki vočy, ale j dumka aslaplałasia załatym blaskam, purpuraj i fijaletam, mihacienniem darahich kamienniaŭ, połyskam bisioraŭ, pierłamutru, słanovaje kosci. Zdavałasia, i samo sonca rastaplałasia ŭ henym svietazarnym tapieliščy. I choć siarod nataŭpu niamała było złydniaŭ z padciahnienym žyvatom i hoładam uvačču, hetaje vidovišča ŭsio ž taki nie tolki budziła ŭ ich achvotu zbytkavać, zajzdrasć, ale napaŭniała raskošaj i honaram, davała pačuccio mahutnasci i žyvučasci Rymu, jakuju padpiraŭ i pierad jakoju stajaŭ na kaleniach uvieś sviet. Maŭlaŭ, nie było nikoha ŭ cełym sviecie, chto smieŭ by dumać, što henaja mahutnasć nie pieražyvie ŭsich viakoŭ i narodaŭ, što niama siły na ziamli suprać jaje.
Vinić jechaŭ na samym kancy svity, ubačyŭšy Apostała j Lihiju niespadziavana, vyskačyŭ z voza i, čuła pryvitaŭšysia, havaryŭ u spiešcy:
— Pryjšła ty! Nie viedaju, jak tabie ŭžo j dziakavać, Lihija!.. Boh lepšaje varažby mnie sasłać nie moh. Dyk zdaroŭlu ciabie, razvitvajučysia, choć nie nadoŭha. Pa darozie rasstaŭlu koni i ŭ kožny dzień volny budu pry tabie, pakul pavarotu sabie nie vyprašu. Budź zdarova!
— Byvaj zdaroŭ, Mark! — adkazała Lihija j pasla dadała cišej: — Chaj ciabie viadzie Chrystus dy adkryje tabie dušu na słovy Paŭła.
Jon uciešyŭsia, što raschodzicca joj pra toje, kab chutčej staŭsia chryscijaninam, dyk skazaŭ: — Osielle mi![54] Chaj staniecca pa-tvojmu! Pavał zachacieŭ jechać z majimi ludźmi, ale josć tut i budzie mnie pravadnikom i tavaryšam… Adchili zasłonu, viesialuška maja, chaj choć raz jašče na ciabie hlanu pierad darohaj. Čamu ty tak zakryłasia?
Jana padniała rukoju zasłonu i pakazała svajo jasnaje abličča dy čaroŭnyja rassmiajanyja vočy, pytajučy: — Heta drenna?
Vinić, hledziačy na jaje z usmiecham, kaža: — Drenna dla majich vačej, jakija žadajuć da smierci hladzieć na ciabie adnu!
Pasla zviarnuŭsia da Ursusa i skazaŭ: — Ursus, pilnuj jaje, jak voka, bo heta nie tolki tvaja, ale j maja domina!
Heta skazaŭšy, chapiŭ jejnuju ruku i prycisnuŭ da jaje vusny na podziŭ cikaŭnaj hałajstry, jakaja nie mahła ŭciejać takoje pačesnasci aŭhustyjanina da dziaŭčyny, apranutaj pa-prostu, ledź nie pa-niavolnicku.
— Byvaj zdarova… Dy spiešna addaliŭsia, bo pachod cezarski značna pasunuŭsia ŭpierad. Apostał Piotr pieražahnaŭ jaho ledź prykmietnym znakam kryža, a dobry Ursus pačaŭ zara jaho vychvalać, radujučysia, što maładaja spadaryčna achvotna słuchaje j hladzić na jaho z udziačnasciu.
Pachod addalaŭsia j znikaŭ pavoli ŭ abłakoch pyłu, a jany jašče doŭha hladzieli ŭsled za im, pakul nie padyjšoŭ da ich Demas, toj samy, u jakoha pracavaŭ načami Ursus.
Demas, pacałavaŭšy ŭ ruku Apostała, pačaŭ prasić jaho, kab zajšoŭ pierakusić, padmacoŭvajučy henaje zaprašennie tym, što dom jahony niedaloka Emporyjuma, a jany chiba hałodnyja j zmučanyja ad prastojvannia bolšaje častki dnia pry bramie.