Harold Sparrow wyglądał okropnie, jak gdyby ta jedna noc dodała mu dziesięć lat. Oczy jego patrzyły spoza okularów z wyrazem nie ukrywanej, bezgranicznej rozpaczy. Szerokie plecy były pochylone. Alex zauważył, że nawet chód stał się powolniejszy. Sparrow ubrany był w ciemne wieczorowe ubranie, to samo, które miał na sobie wczoraj. Widocznie ubierając się włożył je, nie pomyślawszy nawet o tym, że jest ranek. Koszula także była ta sama, biała i nie idealnie świeża. Krawat obsunął się odsłaniając duży perłowy guzik przy szyi.
— Niech pan siada, panie profesorze. — Parker wstał i podał mu krzesło. Sparrow usiadł ciężko. Spojrzał na Alexa i przez twarz jego przebiegł wyraz lekkiego zdumienia, ale prędko zniknął, jak gdyby nakryły go inne, ważniejsze myśli.
— Pan Alex jest moim współpracownikiem — powiedział Ben bez zająknienia — a ja jestem inspektorem Scotland Yardu i mam obowiązek prowadzenia śledztwa w tej sprawie. Zresztą widzieliśmy się już raz.
— Nie przypominam sobie... — Sparrow spojrzał na niego bez zbytniego zainteresowania.
— W domku ogrodnika, kiedy pokazywałem panu ów list. Była tam mowa o niebezpieczeństwie. Niestety, nie umieliśmy mu zapobiec...
— Ach, tak... Wyglądał pan zupełnie inaczej.
Zapadło milczenie.
— Czy pan sądzi, że Ian Drummond mógł zginąć w związku z tym listem?
— Czy ja?... Nie wiem... — Sparrow rozłożył ręce. — nie umiem panu powiedzieć... Nie wiem nic, zupełnie nic... Nie domyślam się nawet.
— Tak... — Parker nie patrzył na niego. — W związku z tym, że morderca nie jest jeszcze znany, musimy ze względów formalnych wiedzieć, co wieczorem i podczas nocy robiły wszystkie osoby znajdujące się w tym domu. Może powie nam pan, panie profesorze, wszystko, co pan robił począwszy od ukończenia kolacji.
— Ja?... Po kolacji, zaraz... tak, po kolacji odprowadziłem żonę do jej pokoju i wymasowałem jej rękę... potem... poszedłem na przechadzkę po parku i wróciłem...
— Która była wtedy godzina?
— Dziesiąta, może trochę po dziesiątej. Później poszedłem na górę, do mojego pokoju, nie, do pokoju żony, i znowu wymasowałem jej rękę. Miała wypadek przy grze w tenisa...
— Wiem. — Parker skinął głowa. — Małżonka pana mówiła o tym.
— Tak... Mówiła panu... — Widać było, że się zastanawia. — Potem przyszedł do mnie profesor Hastings i rozmawialiśmy, może pół godziny, może dłużej...
— O której przyszedł do pana profesor Hastings?
— O której? — Sparrow ożywił się. — O godzinie 10.40. Teraz pamiętam. Spotkaliśmy się przed domem i była wtedy 10.10. Powiedziałem, że proszę, aby wpadł do mnie za pół godziny.
— Słyszałem to... — powiedział Alex. — Stałem wtedy obok panów.
— Właśnie! — Sparrow spojrzał na niego z wdzięcznością. — Proszę mi się nie dziwić, ale ten straszny cios... nie mogę zebrać myśli...
— Tak. Rozumiem to dobrze... — Parker zmarszczył brwi i wpatrzył się w swój notes. — Więc rozmawiał pan z profesorem Hastingsem od 10.40 do 11.10 albo 11.20?
— Tak... Do 11.20, bo kiedy po jego wyjściu wszedłem do pokoju żony, powiedziała: „Słuchaj, już dwadzieścia po jedenastej. Powinieneś się położyć...” Ona zawsze dba o to, żebym miał uregulowany tryb życia, to znaczy... — zająknął się.
— I co pan odpowiedział żonie?
— Ja? Co odpowiedziałem?... Zdaje się, że zaczęliśmy rozmawiać i rozmawialiśmy przez pewien czas... około dwudziestu minut. Później poszedłem do siebie i rozebrałem się.
— A co robiła pana żona, kiedy pan wszedł?
— Pisała list na maszynie.
— Skąd pan wie, że to był list?
— Bo właśnie skończyła i adresowała kopertę.
— Bo kogo był adresowany ten list?
— Do jej radcy prawnego... rzuciłem okiem na kopertę i... Ale dlaczego pan mnie o to pyta?
— Chciałbym tylko sprawdzić, czy obecne wypadki nie zakłóciły w panu pamięci szczegółów, panie profesorze. Wobec wielkich i tragicznych zjawisk wszystkie pozostałe nikną albo mieszają się z sobą...
Urwał. Przez chwilę siedzieli wszyscy nie poruszając się.
— Dlaczego pan kłamie? — zapytał Parker nagle.
— Co? Jak pan śmie? Jak pan...
Parker wstał, oparł ręce o krawędź stolika i pochylił się ku siedzącemu tak, że niemal dotykał twarzą jego twarzy.
— Zabito pańskiego przyjaciela i współpracownika. Popełniono ohydny mord na dobrym, nieposzlakowanym człowieku. Jestem tu, aby odnaleźć mordercę, a nie po to, żeby wysłuchiwać kłamstw ludzi, którzy powinni czcić pamięć zamordowanego i pomagać sprawiedliwości w pomszczeniu go! To, co pan robi, panie profesorze, to nikczemność i wobec niego, i wobec żyjących! Co pan robił w tym pokoju w chwili zabójstwa Iana Drummonda? Czy to pan wbił mu ten nóż w plecy? A jeżeli nie pan, to dlaczego nie zaalarmował pan policji? Dlaczego wrócił pan, jak nędzny szczur, do pokoju i udał, że nic się nie stało? Kim pan jest: zbrodniarzem czy tylko wspólnikiem zbrodniarza? Proszę mówić!
Wyprostował się. Harold Sparrow siedział jak skamieniały. Wreszcie ukrył głowę w dłoniach i Alex ze zdumieniem zobaczył, że ten silny, twardy mężczyzna płacze. Spojrzał na Parkera, ale inspektor stał nieporuszenie, a na jego twarzy nie było ani litości, ani współczucia. Czekał.