Читаем My полностью

LIST:

„Wiecie… albo może nie wiecie —nie potrafię tego jak trzeba napisać —wszystko jedno: teraz już wiecie, że bez was nie istnieje dla mnie żaden dzień, żaden ranek, żadna wiosna. Dlatego, że R to dla mnie tylko… No, to dla was nieważne. Jestem mu w każdym razie bardzo wdzięczna: sama bez niego w ciągu tych dni —nie wiem, co bym… W ciągu tych dni i nocy przeżyłam dziesięć, a może dwadzieścia lat. Jakby mój pokój był —nie czworokątny, ale okrągły, bez końca —dokoła, dokoła, i ciągle to samo, i nigdzie drzwi.

Nie mogę bez was —bo was kocham. Bo widzę, rozumiem: nikogo teraz, nikogo na świecie wam nie potrzeba, prócz tamtej, drugiej, i —rozumiecie: właśnie dlatego, że was kocham, powinnam —-

Trzeba mi jeszcze tylko paru dni, żeby z okruszyn skleić jakoś coś, co by choć trochę przypominało dawny numer 0-90, —i pójdę, i sama złożę oświadczenie, że wycofuję swój zapis na was, i będzie wam lepiej, i musi wam być dobrze. Nigdy już więcej nie będę, proszę wybaczyć.

O”

Nigdy więcej. Pewnie, że tak lepiej: ma rację. Ale dlaczego, dlaczego —

<p>Notatka 19</p>Konspekt:NIESKOŃCZENIE MAŁA TRZECIEGO RZĘDUSPODE ŁBAZA PARAPET

Tam, w dziwnym korytarzu z drżącym wielokropkiem mętnych żarówek… chociaż nie, nie —nie tam: potem, gdy byliśmy już z nią w jakimś zagraconym zakamarku podwórza Domu Starożytności —powiedziała: „pojutrze”. To „pojutrze” —to dzisiaj, i wszystko —na skrzydłach, dzień —ulatuje, i nasz Integral jest już skrzydlaty: zakończono montaż silnika rakietowego, dzisiaj przeprowadzono jego próbny rozruch. Cóż za wspaniałe, potężne salwy, a dla mnie —każda z nich to salut na cześć tamtej, jedynej, na cześć dzisiejszego dnia.

W momencie pierwszego odpalenia (= wystrzału) pod wylotem silnika, jak się okazało, guzdrało się jeszcze z dziesięć numerów z naszej pochylni —śladu po nich nie zostało prócz jakichś okruszyn i sadzy. Z dumą notuję w tym miejscu, że ani na sekundę nie zakłóciło to rytmu naszej pracy, nikt nawet nie drgnął; i my, i nasze stanowiska —kontynuowaliśmy nasz ruch prostoliniowy i obrotowy ciągle z tą samą dokładnością, jakby nic się nie zdarzyło. Dziesięć numerów —to zaledwie jedna stumilionowa cząstka masy Państwa Jedynego, w praktycznych kalkulacjach —to nieskończenie mała trzeciego rzędu. Arytmetycznie ignorancką litość żywili tylko starożytni: nas to śmieszy.

I śmieszy mnie też, że wczoraj mogłem tracić czas na myślenie —i nawet notowanie na tych stronicach —o jakiejś tam żałosnej, szarawej plamce, o jakimś tam kleksie. To znów „rozmiękczenie powierzchni”, która powinna mieć twardość diamentu —jak nasze ściany (starożytne przysłowie: jak groch o ścianę).

Godzina szesnasta. Nie poszedłem na dodatkowy spacer: kto wie, może jej strzeli do głowy właśnie teraz, kiedy wszystko aż dzwoni od słońca.

Jestem prawie sam w domu. Przez ściany prześwietlone słońcem —widzę daleko w prawo, w lewo i w dół —zawieszone w powietrzu puste pokoje, które powtarzają się jak w lustrze. Tylko po błękitnawych, z lekka podczernionych tuszem schodach —powoli przesuwa się w górę chudy, szary cień. Słychać już kroki —widzę przez drzwi —i czuję: przylepiony do mnie plaster-uśmiech —więc bokiem, po drugiej klatce —na dół…

Szczęknięcie numeratora. Rzuciłem się w wąskie białe przejście —a tu… a tu —jakiś nieznany mi męski (na spółgłoskę) numer. Zahuczała, trzasnęła winda. Przede mną —niechlujnie, na bakier przekrzywione czoło, a oczy… przedziwne wrażenie: jakby mówił stamtąd, spode łba, gdzie oczy.

— List od niej —(spode łba, spod nawisu) — prosiła, żeby zaraz, wszystko, jak napisane.

Spode łba, spod nawisu —wokoło. Przecież nikogo, nikogo tu nie ma, no, dawaj! Raz jeszcze się rozejrzał, podał mi kopertę, wyszedł. Zostałem sam.

Nie, nie sam: z koperty —różowy talon i —ledwie wyczuwalny —jej zapach. To ona, ona przyjdzie, przyjdzie do mnie. Prędzej —list, żeby zobaczyć na własne oczy, żeby w to uwierzyć do końca…

Перейти на страницу:

Похожие книги

Абсолютное оружие
Абсолютное оружие

 Те, кто помнит прежние времена, знают, что самой редкой книжкой в знаменитой «мировской» серии «Зарубежная фантастика» был сборник Роберта Шекли «Паломничество на Землю». За книгой охотились, платили спекулянтам немыслимые деньги, гордились обладанием ею, а неудачники, которых сборник обошел стороной, завидовали счастливцам. Одни считают, что дело в небольшом тираже, другие — что книга была изъята по цензурным причинам, но, думается, правда не в этом. Откройте издание 1966 года наугад на любой странице, и вас затянет водоворот фантазии, где весело, где ни тени скуки, где мудрость не рядится в строгую судейскую мантию, а хитрость, глупость и прочие житейские сорняки всегда остаются с носом. В этом весь Шекли — мудрый, светлый, веселый мастер, который и рассмешит, и подскажет самый простой ответ на любой из самых трудных вопросов, которые задает нам жизнь.

Александр Алексеевич Зиборов , Гарри Гаррисон , Илья Деревянко , Юрий Валерьевич Ершов , Юрий Ершов

Фантастика / Боевик / Детективы / Самиздат, сетевая литература / Социально-психологическая фантастика