Jedna z najsłynniejszych antyutopii, pierwowzór Nowego wspaniałego świata Huxleya i Roku 1984 Orwella — jest niewątpliwie największym dziełem Eugeniusza Zamiatina. Ukazuje ona groteskową i groźną wizję państwa i społeczeństwa totalitarnego, w którym życie obywateli pozbawionych nazwisk jest uregulowane w sposób wydumany, mający rzekomo zapewnić całkowity porządek, harmonie i szczęście.
Социально-психологическая фантастика18+Eugeniusz Zamiatin
My
Notatka l
Przepisuję po prostu —słowo w słowo —to, co dziś opublikowano w „Gazecie Państwowej”:
„Już tylko 120 dni dzieli nas od zakończenia budowy
W imieniu Dobroczyńcy obwieszcza się wszystkim numerom Państwa:
Każdy numer zdolny do poniższych czynności obowiązany jest układać traktaty, poematy, manifesty, ody lub inne dzieła poświęcone pięknu i wielkości Państwa Jedynego.
Utwory te stanowić będą pierwszy ładunek
Niech Żyje Państwo Jedyne, niech żyją numery, niech żyje Dobroczyńca!”.
Pisząc to czuję: policzki mi płoną. Tak: scałkować monumentalne kosmiczne równanie. Tak: wyprostować wielką krzywą, dopasować ją do stycznej —asymptoty —do prostej. Albowiem linia Państwa Jedynego to —prosta. Wielka, cudowna, precyzyjna, rozumna prosta —linia najrozumniejsza z rozumnych…
Ja, D-503, konstruktor
Pisząc to czuję: policzki mi płoną. Pewnie czegoś podobnego doznaje kobieta, kiedy po raz pierwszy czuje w sobie puls nowego —jeszcze mikroskopijnego, ślepego człowieczka. To ja, a zarazem —nie ja. Długie miesiące trzeba go będzie karmić sobą, swoim sokiem i krwią, a potem —z bólem oderwać od siebie i złożyć u stóp Państwa.
Lecz gotów jestem, jak każdy —czy prawie każdy z nas. Jestem gotów.
Notatka 2
Wiosna. Zza Zielonego Muru, znad niewidocznych dzikich równin wiatr niesie żółty miodowy pyłek jakichś kwiatów. Ten słodki pyłek wysusza wargi —co chwila przesuwa się po nich językiem —pewnie więc wszystkie mijane kobiety mają słodkie wargi (mężczyźni naturalnie również). To nieco utrudnia logiczne myślenie.
Ale za to niebo! Niebieskie, nie skalane żadną chmurką (co za nieokrzesane gusta mieli starożytni, których poeci mogli czerpać natchnienie z tych idiotycznych, niechlujnych, szwendających się niedorzecznie kłębów pary). Ja tam lubię —z pewnością nie pomylę się mówiąc: my lubimy —tylko takie właśnie sterylne, nieposzlakowane niebo. W takie dni cały świat jest jak ulany z tego samego niezłomnego, wiecznego szkła co Zielony Mur i wszystkie nasze budowle. W takie dni wzrok sięga najbłękitniejszej istoty rzeczy, jakichś nieznanych dotąd, olśniewających równań —wszystko to dostrzec można w rzeczach najzwyklejszych, powszednich.
Chociażby to. Dziś rano byłem na pochylni, gdzie budujemy
Dalej więc —sam do siebie: dlaczego —piękno? Dlaczego taniec —piękny? Odpowiedź: dlatego że
Trzeba będzie dokończyć później: szczęknął numerator. Podniosłem wzrok: oczywiście O-90. Za chwilę sama tu będzie: po mnie na spacer.
Miła O! —zawsze mi się wydawało —że przypomina własne imię: mniej więcej o 10 centymetrów niższa od Normy Macierzyńskiej —i przez to wykończona krągło, a różowe O —usta —otwarte na spotkanie każdemu mojemu słowu. Poza tym: krągła, pulchna fałdka, na nadgarstku —dzieci miewają takie.