Читаем Hyperion полностью

Minęło już ponad sto lat od chwili, kiedy Władimir Szołochow, emigrant ze Starej Ziemi, znakomity specjalista entomolog i konstruktor EMV, wykonał na Nowej Ziemi pierwszą matę grawitacyjną, którą podarował swojej uroczej, młodej siostrzenicy. Według legendy dziewczynka wzgardziła prezentem, lecz w ciągu zaledwie kilku lat zabawki te osiągnęły wręcz niesłychaną popularność – i to raczej wśród zamożnych dorosłych niż wśród dzieci – aż wreszcie zostały zakazane na większości planet Hegemonii. Łatwo wymykające się spod kontroli, drogie w produkcji, stwarzające ogromne zagrożenie dla ruchu powietrznego maty grawitacyjne stały się rzadko spotykanymi ciekawostkami, które można było oglądać już tylko w muzeach i na nielicznych, prymitywnych planetach.

– Założę się, że kosztowała cię fortunę – powiedziałem.

– Trzydzieści marek – odparł Mike, sadowiąc się na środku dywanu. – Stary handlarz, od którego ją kupiłem, myślał, że jest już bezużyteczna. Dla niego była, ale ja zabrałem ją na statek, podładowałem, przeprogramowałem bloki pamięci i… voilà!

Musnął palcami skomplikowany wzór, a mata natychmiast naprężyła się i uniosła piętnaście centymetrów nad ziemię.

Przyjrzałem się jej z powątpiewaniem.

– Wszystko pięknie, ale co będzie, jeśli…

– Nie bój się, jest całkowicie naładowana – przerwał mi Mike i poklepał grubą tkaninę. – Wiem, jak się nią posługiwać. No dobra, wskakuj albo odsuń się trochę. Chcę wyruszyć, zanim ta burza zdecyduje się podejść bliżej.

– Nie wydaje mi się…

– Daj spokój, Merin. Decyduj się. Nie mam czasu.

Zastanawiałem się jeszcze tylko dwie sekundy. Gdyby przyłapano nas na próbie opuszczenia wyspy, obaj natychmiast musielibyśmy pożegnać się z pracą na statku, a ta stanowiła teraz dla mnie całe moje życie. Sam podjąłem tę decyzję, podpisując kontrakt aż na osiem misji na Maui-Przymierze. Co gorsza, od cywilizacji dzieliło mnie dwieście lat świetlnych oraz pięć i pół roku podróży w nadprzestrzeni. Nawet gdyby odstawiono nas z powrotem do Sieci, stracilibyśmy jedenaście lat życia. Nie można oszukać długu czasowego.

Wskoczyłem na matę i usadowiłem się za plecami Mike’a, a on wepchnął plecak między nas, kazał mi się trzymać, po czym dotknął kolorowego wzoru. Mata wzbiła się pięć metrów w górę, skręciła raptownie w lewo i poszybowała nad wzburzonym oceanem. Trzysta metrów pod nami, w gęstniejącym mroku huczały spienione fale. Wznieśliśmy się jeszcze wyżej i polecieliśmy na północ, w sam środek nocy.

Takie decyzje bardzo często zupełnie zmieniają przyszłość.

Pamiętam rozmowę z Siri podczas naszego Drugiego Ponownego Spotkania, wkrótce po tym, jak zjawiliśmy się w willi na wybrzeżu niedaleko Fevarone. Szliśmy we dwójkę po plaży. Alon został w mieście pod opieką Magritte. Byłem z tego nawet zadowolony, gdyż w obecności chłopca czułem się dziwnie nieswojo. O tym, że coś łączy go ze mną… z nami… świadczyły wyłącznie jego poważne zielone oczy, ciemne kręcone włosy oraz zadarty nos. I jeszcze ironiczny, skryty uśmiech, na jakim przyłapałem go kilka razy, kiedy otrzymywał od matki reprymendę. Ten uśmiech był stanowczo zbyt dojrzały i zbyt cyniczny jak na dziesięcioletniego chłopca. Doskonale go znałem, choć do tej pory wydawało mi się, że takich rzeczy nie można odziedziczyć, tylko trzeba się ich nauczyć.

– Niewiele wiesz – powiedziała Siri. Szła boso, brodząc w płytkiej wodzie. Od czasu do czasu nachylała się, podnosiła z piasku muszlę, przyglądała jej się uważnie i rzucała ją za siebie.

– Przeszedłem intensywne szkolenie – odparłem.

– Nie wątpię. Z pewnością jesteś bardzo dobrym fachowcem, ale niewiele wiesz.

Zirytowany, nie bardzo wiedząc, co odpowiedzieć, szedłem obok niej z opuszczoną głową. Wydłubałem z piasku biały kawałek zastygłej lawy i cisnąłem go daleko w morze. Nad wschodnim horyzontem gromadziły się deszczowe chmury. Nagle zapragnąłem znaleźć się na pokładzie statku. Wahałem się przed powrotem na planetę i teraz nie miałem już wątpliwości, że popełniłem błąd. Był to mój trzeci pobyt na Maui-Przymierzu, nasze Drugie Ponowne Spotkanie, jak mawiali poeci, a nawet zwykli ludzie. Za pięć miesięcy miałem skończyć dwadzieścia jeden lat standardowych, Siri zaś trzy tygodnie temu obchodziła swoje trzydzieste siódme urodziny.

– Byłem w wielu miejscach, o których ty nawet nie słyszałaś – powiedziałem wreszcie. Zdawałem sobie sprawę, że zachowuję się jak rozdrażnione dziecko.

Перейти на страницу:

Похожие книги