– Skąd się tu wzięliście? – zapytałam.
– Z Pierwszej Tau Ceti.
– Znasz kod tamtego transmitera?
– Oczywiście.
– W takim razie proponuję, żebyśmy tam dokończyli naszą rozmowę. Jak na mój gust, tutaj trochę za bardzo śmierdzi.
Pierwsza Tau Ceti, od niepamiętnych czasów zwana także TC2, jest najbardziej zatłoczoną planetą Sieci. Oprócz pięciomiliardowej populacji, walczącej między sobą o miejsce na powierzchni równej niespełna połowie lądowej powierzchni Starej Ziemi, ma ona także orbitalny pierścień zamieszkany przez jeszcze pół miliarda ludzi, a będąc w dodatku stolicą Hegemonii oraz siedzibą Senatu, musi codziennie przyjąć trudną do policzenia rzeszę odwiedzających. Portal, przez który wyszliśmy, był jednym z ponad sześciuset identycznych, tworzących największy tego typu terminal Sieci, w najwyższej wieży Nowego Londynu, jednej z najstarszych części miasta.
– Niech to szlag trafi! – mruknęłam. – Chodźmy się czegoś napić.
W pobliżu terminalu znajdowało się mnóstwo barów. Wybrałam najspokojniejszy z nich: udawał marynarską knajpę, był pogrążony w półmroku, przyjemnie chłodny, z mnóstwem sztucznego drewna i mosiądzu. Zamówiłam piwo. Kiedy zajmuję się jakąś sprawą, nigdy nie pijam nic mocniejszego i nie używam Czaru Wspomnień. Czasem wydaje mi się, że tylko głęboko zakorzeniona potrzeba samodyscypliny każe mi jeszcze zajmować się tą robotą.
Johnny też kazał sobie podać piwo, tyle że ciemne, niemieckie, butelkowane na Renesansie. Ciekawe, jakie jeszcze upodobania ma mój cybryd, pomyślałam, głośno zaś zapytałam:
– Czego jeszcze udało ci się dowiedzieć, zanim przyszedłeś do mojego biura?
Młody mężczyzna rozłożył ręce.
– Niczego.
– Kurwa mać! – zaklęłam z przekonaniem. – Żarty sobie ze mnie robisz? Mając do dyspozycji całą potęgę SI, nie potrafisz ustalić, co twój cybryd porabiał przez kilka ostatnich dni przed… wypadkiem?
– Nie. – Johnny pociągnął łyk piwa. – To znaczy: mógłbym, ale z pewnych powodów nie chcę, żeby inne Sztuczne Inteligencje dowiedziały się o moim śledztwie.
– Podejrzewasz jedną z nich?
W odpowiedzi wręczył mi folię z wydrukiem wszystkich zakupów, jakich dokonywano za pomocą jego karty uniwersalnej.
– Spowodowana morderstwem luka w mojej pamięci wynosi pięć dni. Oto, co kupowano w tym czasie na moje konto.
– Powiedziałeś, że byłeś… “rozłączony” tylko przez minutę.
Johnny podrapał się po policzku.
– I właśnie dlatego mam szczęście, że straciłem dane tylko z pięciu dni.
Wezwałam kelnera i poprosiłam o jeszcze jedno piwo.
– Słuchaj no, Johnny – powiedziałam. – Na pewno nie uda mi się wgryźć w tę sprawę, jeżeli nie dowiem się więcej o tobie i sytuacji, w jakiej się znajdujesz. Dlaczego ktoś miałby cię zabić, skoro wiedział, że i tak zaraz zostaniesz wskrzeszony, czy jak to się tam u was nazywa?
– Dostrzegam dwa prawdopodobne motywy – odparł znad swego piwa.
Skinęłam głową.
– Pierwszy to stworzenie luki w twojej pamięci, co się znakomicie udało – mruknęłam. – Wynika z tego, że to, o czym miałeś zapomnieć, wydarzyło się lub zwróciło twoją uwagę właśnie w ciągu minionych paru dni. Jaki miałby być drugi motyw?
– Przesłanie mi wiadomości. Niestety nie wiem, jaka to miałaby być wiadomość ani od kogo.
– A wiesz może, kto mógłby życzyć sobie twojej śmierci?
– Nie.
– I nie domyślasz się?
– Nie.
– Większości morderstw dokonują w nagłym przypływie wściekłości ludzie dobrze znani ofiarom. Na przykład członkowie rodzin, znajomi albo kochankowie. To samo dotyczy zabójstw z premedytacją.
Johnny nic na to nie odpowiedział. W jego twarzy było coś nieprawdopodobnie atrakcyjnego – jakby typowo męska siła połączona z typowo kobiecą przenikliwością. A może to te oczy?
– Czy Sztuczne Inteligencje mają rodziny? – zapytałam. – Prowadzą wojny klanowe? Znają partnerskie nieporozumienia?
– Nie. – Uśmiechnął się lekko. – To znaczy, istnieje coś w rodzaju pseudorodzinnych powiązań, ale układy te są całkowicie pozbawione otoczki emocjonalnej, która wśród ludzi odgrywa czasem decydującą rolę. W “rodziny” łączą się przede wszystkim grupy kodowe, dzięki czemu łatwiej jest wskazać źródła poszczególnych procesów logicznych.
– Czyli nie przypuszczasz, żeby zaatakowała cię któraś ze Sztucznych Inteligencji?
– To całkiem możliwe. – Johnny obracał niepewnie szklankę w ręce. – Nie rozumiem tylko, czemu w takim razie atak nastąpił poprzez mojego cybryda.
– Łatwiejszy dostęp?
– Być może, choć pod pewnymi względami zabójca ogromnie utrudnił sobie zadanie. Atak w datasferze byłby bez porównania bardziej groźny. Poza tym nie jestem w stanie wymyślić żadnego rozsądnego motywu, którym mogłaby kierować się SI. Dla żadnej z nich nie stanowię zagrożenia.
– A dlaczego w ogóle masz cybryda, Johnny? Może ja wymyślę jakiś motyw, jeśli najpierw zrozumiem, kim właściwie jesteś.
Wziął do ręki słone ciasteczko i zaczął się nim bawić.
– Mam cybryda… a nawet, pod pewnymi względami, jestem nim… ponieważ moje zadanie polega na obserwowaniu ludzi i reagowaniu na ich postępowanie. W pewnym sensie, ja także byłem kiedyś człowiekiem.