Podejrzewał, że Czarny Pan dał im wolną rękę. O tak, to było do niego podobne.
Zaplanował dla niego perfekcyjnie okrutną grę naszpikowaną pułapkami, wiedząc, że
niezależnie od tego, w jakim Severus znajdzie się stanie, i tak nie zawróci.
- Witaj, Dołohow - wysyczał z odrazą, klękając obok i celując różdżką w jego pierś. -
Infirmitate - wypowiedział i ciało mężczyzny zwiotczało, tak jakby pozbawiono je siły
napiętych niczym postronki mięśni. Rozglądając się uważnie wokół, Severus sięgnął
do ukrytej głęboko w szacie kieszeni, w której zawsze trzymał kilka silnych, dobrze
zabezpieczonych eliksirów, poczynając od odtrutek, a skończywszy na Veritaserum,
które właśnie wziął w dłoń.
Kiedy jednak odkorkował kciukiem butelkę i przysunął ją do twarzy mężczyzny,
kątem oka dostrzegł poruszający się we mgle cień.
Odwrócił głowę i uniósł różdżkę, gotów do rzucenia klątwy, ale bardzo szybko
rozpoznał twarz swojej niedoszłej ofiary, pomimo pokrywającej ją sadzy i kropli
zaschniętej krwi. Wystarczająco wiele razy widział na lekcjach jej skupione oblicze.
- Drętwota! - wrzasnęła rozpaczliwie Cho Chang, celując różdżką za siebie. Severus
poderwał się, chowając eliksir do kieszeni szaty i rzucając okiem na podążające za
nią, odziane w czerń sylwetki.
Wypełniony zdziczałym strachem wzrok dziewczyny padł na niego, a jej oczy
rozszerzyły się od napływającej do nich nadziei.
- Profesorze Sn...
Celnie rzucona klątwa trafiła ją prosto w plecy. Nadzieja prysła, zmieniając się w
zaskoczenie i pękający w źrenicach ból. Upadła na kolana, niczym pozbawiona sił
kukiełka, wprost u jego stóp.
Nadal jednak dyszała.
- Mam ją! - Severus usłyszał pełen uniesienia głos młodego Notta. - Trafiłem ją, tato!
Ubłocona dłoń złapała go za szatę. Severus zerknął w dół w tej samej chwili, w której
z mgły wyłonili się dwaj Nottowie, a zaraz za nimi ośmioro innych Śmierciożerców.
- Witaj, Severusie - powitał go Nott, przeciągając sylaby. Severus zerknął na
trzymaną przez niego różdżkę. Cała jego dłoń pokryta była krwią. Wciąż świeżą.
Spływała po uniesionym ramieniu, wsiąkając w rękaw szaty. - Muszę przyznać, że
znakomicie wyszkoliłeś mojego syna. Dzięki jego umiejętnościom, udało nam się
rozbić całą grupę tych pełzających wszędzie małych larw. - Wskazał różdżką na
leżącą na ziemi dziewczynę.
- Rozwaliliśmy ich na kawałki. - Głos młodego Notta ociekał samozadowoleniem. -
Jeszcze tylko ona. - Podszedł bliżej, wyciągając różdżkę. Severus widział na jego
twarzy mściwą, pozbawioną skrupułów satysfakcję. Wiedział, że dziewczyna żyje
jeszcze tylko dlatego, że chłopak nie może się zdecydować, którego zaklęcia użyć,
aby zadać jej jak najwięcej cierpień. A znał ich wiele. Severus sam go ich nauczył.
- Gratulacje - odparł chłodnym, doskonale opanowanym tonem. - Czarny Pan z
pewnością doceni wasz wkład w bitwę. Zabicie kilkoro niewyszkolonych dzieciaków
to już niemal zwycięstwo. Jestem pewien, że zostaniecie za to odpowiednio
wynagrodzeni.
Widział, jak Nott marszczy brwi w umysłowym wysiłku, ale w tej samej chwili usłyszał
uradowany głos jego syna.
- Już wiem!
Pociągnięcie za szatę skierowało jego wzrok ponownie w dół, wprost na wpatrujące
się w niego, szeroko otwarte oczy. Wypełnione cichym, pozbawionym nadziei
błaganiem.
- Profes...
- Scindite! - wysyczał Nott i powieki dziewczyny opadły, zatrzaskując jej świadomość
w agonii cierpienia, a ciało zamieniając w rzucany drgawkami ochłap.
Severus znał to zaklęcie. Rozrywało powoli narządy wewnętrzne, doprowadzając do
tego, że ofiara wykrwawiała się.
Tylko wyćwiczona przez lata do perfekcji blokada, którą zakładał już tak wiele razy,
wiążąc wszelkie uczucia głęboko na dnie duszy, utrzymała jego ściskającą różdżkę
dłoń na miejscu i nie pozwoliła mu jej unieść.
Ale spętane emocje uwolniły się w inny sposób.
Ujrzał przed oczami zaspaną twarz. Potargane, czarne włosy rozrzucone na
poduszce i rozgrzane od snu policzki. Powieki uniosły się, odsłaniając krystaliczną
zieleń. Na wargi wypłynął senny uśmiech.
Dzień dobry, Severusie...
Uderzenie było tak silne, że niemal zwaliło go z nóg. Zachwiał się, powracając do
rzeczywistości i czując gryzący dym, wdzierający mu się do płuc. Obraz przed jego
oczami wyostrzył się i Severus skierował je wprost na stojącego kilka metrów dalej
Notta.
- Gdzie jest Potter? - zapytał najbardziej opanowanym tonem, na jaki go było stać.
Zobaczył lodowaty rozbłysk w oczach Śmierciożercy. Zakrwawiona dłoń jeszcze
mocniej ścisnęła różdżkę.
- Czarny Pan miał rację - powiedział stalowym głosem. - Wiedział, że będziesz go
szukał. - Na jego twarzy pojawił się krzywy uśmieszek. - Ale nigdy go nie znajdziesz.
Tylko jedna osoba zna miejsce pobytu Czarnego Pana i gdy nadejdzie czas, sama
cię odszuka.
- W takim razie możecie powiedzieć tej osobie, że mam to, czego potrzebuje Czarny
Pan - odparł Severus, patrząc prosto w zimne oczy Notta. - I że jestem gotów mu to
oddać, by przyczynić się do naszego zwycięstwa.
Śmierciożerca wyglądał tak, jakby rozbawiły go słowa Snape'a.
- Masz nas za idiotów, Severusie? Czarny Pan ostrzegał nas przed tobą. Nikt ci nie
zaufa, plugawy zdr...