Ostry, drażniący nozdrza zapach potu i seksu zniknął. Sperma również.
Mężczyzna uniósł się na łokciu i spojrzał na leżącego obok Harry'ego. Jego ciało
niemal raziło swą jasnością na tle czarnej pościeli. I ten widok wydawał się
Severusowi tak... nierzeczywisty. Nie przywykł do tego. Do czyjejś obecności w
swojej sypialni. Ale Potter był tutaj. W jego łóżku. Rozgrzany i zaspokojony, przy jego
boku. I Severus nie mógł oderwać od niego wzroku, kiedy przysunął się bliżej,
wyciągnął dłoń i dotknął ciemnych, rozrzuconych na pościeli włosów.
W tym samym momencie powietrze stało się cieplejsze i wypełniło się blaskiem.
Oczy Severusa przysłaniała dziwna mgła, kiedy głaskał czarne, wilgotne kosmyki,
prześlizgujące się miękko pomiędzy jego palcami i wsłuchiwał się w drżący oddech
Harry'ego, który powoli się uspakajał. Przesuwał palce po gładkiej, rozgrzanej twarzy,
gładząc policzek i skroń chłopaka. Wyczuwalny w powietrzu zapach wanilii i
czekolady wydawał mu się jeszcze intensywniejszy niż zwykle. Mimowolnie
przysunął twarz bliżej do szyi Harry'ego, muskając nosem rozczochrane włosy i
wciągając głęboko w nozdrza tę niebywałą woń.
Pomieszczenie zafalowało lekko i wypełniło się głośnymi, coraz szybszymi
uderzeniami serca, odbijającymi się echem w całej sypialni.
Wyczuwał bijące od nagiego ciała ciepło. Ciepło, które zdawało się wsączać przez
skórę do jego wnętrza i roztapiać coś, co na zawsze powinno zostać skute lodem.
Coś w najodleglejszym zakamarku jego umysłu krzyczało. Krzyczało, żeby się
opanował, żeby odsunął się, wstał i odszedł, tak jak zawsze to robił, by nie dopuścić,
nie pozwolić, by cokolwiek go przy nim zatrzymało. By zdusić w zalążku każdą,
najmniejszą nawet iskierkę, która mogłaby niepostrzeżenie zagnieździć się w jego
duszy.
Ale... był w tej chwili zbyt ogłuszony, by usłyszeć te odległe krzyki.
To tylko jeden wieczór. Tylko jeden. Nic się nie stanie - myślał, wsłuchując się w
coraz głębszy, spokojniejszy oddech tuż obok niego.
Wyglądało na to, że chłopak zasypiał. W jego łóżku...
Nadeszło otrzeźwienie.
Severus oderwał twarz od jego szyi i zmarszczył brwi.
Nie pozwoli mu tutaj zasnąć. Potter musi wrócić do dormitorium.
Mężczyzna przymknął powieki i zacisnął usta. Po chwili w pomieszczeniu zrobiło się
chłodniej, mgła powoli opadła, a czerwień rozpłynęła się, zastąpiona wilgotnym
mrokiem. Kiedy Severus otworzył oczy, nie było w nich śladu po jakiejkolwiek emocji.
Jedynie niewzruszona oziębłość. Zabrał rękę i odsunął się.
- Już późno. Musisz wracać.
*
Kiedy Severus wrócił z łazienki, Potter nie tyle nie wstał, nie ubrał się i nie
przyszykował do wyjścia, ale... zasnął mu w łóżku. Próbował go obudzić, ale chłopak
wydawał się tak wykończony po seksie, że w ogóle nie kontaktował.
Pozwolił mu więc zostać. Ten jeden raz. Ale nad ranem od razu go wyrzuci. Niech
Potter nie myśli sobie, że to jakiś cholerny hotel.
Nie dane mu było jednak doczekać do rana, ponieważ w nocy obudziły go krzyki.
Potter miał koszmar. Koszmar, w którym, jak domyślał się Severus, chłopak zobaczył
jego śmierć. Zadaną najprawdopodobniej z ręki Czarnego Pana. Próbował go
uspokoić, ale Potter był tak roztrzęsiony, że zerwał się z łóżka i potykając się, pobiegł
do łazienki.
I nie wychodził. Zdecydowanie zbyt długo. A mając w pamięci wyraz jego twarzy, na
której przerażenie i rozpacz wyryły tak głębokie ślady, że Severus widział je przed
oczami jeszcze długo po tym, jak chłopak zniknął w swej kryjówce... zaczynał się
niepokoić.
Zanim Severus zdążył się zorientować, stał już przed drzwiami do łazienki, wpatrując
się w nie i czekając...
Da mu jeszcze minutę. Jeżeli Potter zaraz stamtąd nie wyjdzie, to sam go wywlecze.
Choćby i siłą.
Na szczęście nie musiał tego robić.
Klamka poruszyła się i drzwi otworzyły się.
Potter zamarł w progu, spoglądając na Severusa z zaskoczeniem. Ale zanim zdążył
uciec wzrokiem, mężczyzna zdołał zauważyć wyraz jego oczu... i coś w jego wnętrzu
szarpnęło się. Gwałtownie i nieprzyjemnie.
- Przepraszam, że cię obudziłem - wymamrotał cicho chłopak, wbijając spojrzenie w
podłogę. - Nie chciałem. Możemy już iść spać.
Nie podnosząc głowy, spróbował ominąć go bokiem, ale wtedy Severus zobaczył, jak
jego własne ręce wyciągają się po niego, a z ust wydobywa się łagodny szept:
- Chodź tutaj.
Przyciągnął go do siebie i przycisnął do piersi, zamykając go w swoich ramionach i
słysząc ciche westchnienie, które wydobyło się z ust Harry'ego.
Nie wiedział, jaki impuls kazał mu to zrobić. Ale poddał mu się, czując ciepło
przyciśniętego do niego, szczupłego ciała, które w jakiś zadziwiający sposób...
ogrzewało także i jego.
Przez chwilę panowała cisza. Przecinana jedynie miarowymi, płynnymi uderzeniami
serca.
- Nic ci nie będzie... prawda? - usłyszał niepewne pytanie zadane drżącym głosem.
Potter bał się. O niego. Sam pomysł, że ktokolwiek mógłby się o niego bać, wydawał
mu się irracjonalny. Nierealny.
Wszyscy, którzy go znali, doskonale wiedzieli, że Severus potrafi o siebie zadbać. Po
prostu wydawali mu rozkazy i oczekiwali wyników. Bez względu na wszystko. Nie