Читаем Desiderium Intimum полностью

masz Hermionę. Opiekuj się nią. I pamiętaj, że masz zostać najlepszym Obrońcą w

kraju! Skop wszystkim tyłki!

Hermiono - przepraszam, że przysporzyłem Ci tylu zmartwień. Byłaś najlepszą

przyjaciółka, jaką mogłem sobie wymarzyć. Zawsze byłaś po mojej stronie, nawet

jeżeli wydawało mi się, że jest inaczej. Wiem, że chciałaś tylko mojego dobra. I

przepraszam, że czasami cię za to nienawidziłem. Nie chcę, żebyś się obwiniała o to,

że nie udało ci się odkryć na czas moich zamiarów. I tak nie zmieniłabyś mojej

decyzji. Wiesz o tym. Nie mam Ci nawet czego życzyć, bo i tak wiem, że osiągniesz

wszystko, o czym sobie zamarzysz. Po prostu bądź szczęśliwa z Ronem. Dziękuję Ci

za wszystko.

Ginny - nie chciałem nazwać Cię smarkulą. Zawsze byłaś dla mnie jak siostra i

świetnie się z Tobą bawiłem. Mam nadzieję, że pomimo obsesji Rona, ułożysz sobie

życie po swojemu.

Luno - nigdy nie myślałem, że staniesz się dla mnie kimś tak bliskim. Nawet jeżeli

nigdy ci tego nie okazywałem, to chciałbym, abyś wiedziała, że jesteś jedyna w

swoim rodzaju. Jesteś wyjątkowa i nigdy nie pozwól się nikomu zmienić. Dziękuję Ci

za to, że zawsze przy mnie byłaś i że zawsze mogłem na Ciebie liczyć. I

przepraszam, że narażałem Cię na niebezpieczeństwo. Cieszę się, że odnalazłaś

szczęście i mam nadzieję, że okaże się o wiele bardziej trwałe od mojego.

Przekażcie Tonks, że była znakomitą nauczycielką i pożegnajcie ode mnie Hagrida. I

Remusa. Aha, i Ron, powiedz swojej mamie, że jest najwspanialszą mamą na

świecie i że jestem wdzięczny za to, że pozwoliła mi być częścią Waszej rodziny.

Będę za Wami tęsknił.

Harry

***

- Hermiono...

- Hmm? - Dziewczyna z ociąganiem oderwała spojrzenie od trzymanej na kolanach

książki. Wydawała się być tak pochłonięta czytaniem, że w ogóle nie zwracała uwagi

na to, co się wokół niej dzieje. Ron siedział w drugim końcu Pokoju Wspólnego i grał

z Neville'em w szachy.

Harry usiadł na kanapie obok przyjaciółki i przełknął ślinę.

- Nie będzie mnie jutro na pierwszej lekcji - powiedział cicho. - I na drugiej

prawdopodobnie też nie.

Hermiona poderwała głowę i spojrzała na niego z zaskoczeniem.

- Co? Dlaczego?

Musi być ostrożny. Nie może dać jej powodu do niepokoju, ale jednocześnie musi

kupić sobie trochę czasu, żeby nikt nie podniósł alarmu, zanim jeszcze w ogóle

dotrze do Voldemorta. A nie może prosić o to Rona, bo jemu nawet Hermiona by nie

uwierzyła.

- Mam ważną sprawę do załatwienia - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. - Bardzo

ważną - powtórzył z naciskiem. - I wiem, że nie powinienem cię o to prosić, ale

chciałbym, żebyś mnie kryła. Odwdzięczę ci się, kiedy wrócę. - Był dumny z siebie,

że jego głos nie zadrżał na ostatnim słowie.

Hermiona zmarszczyła brwi.

- A czy ta "bardzo ważna sprawa" nie może poczekać do popołudnia? Nie

powinieneś opuszczać lekcji, Harry. Już i tak masz zaległości.

Harry przełknął ślinę.

- Proszę cię, Hermiono. Gdyby to nie było dla mnie ważne, to nie prosiłbym cię o

pomoc. Powiedz, że jestem chory, że źle się czułem, cokolwiek. Kiedy wrócę,

przepiszę wszystkie notatki i nauczę się wszystkiego, co mnie ominie.

Hermiona przez chwilę przypatrywała mu się nieufnie, a następnie rozejrzała się

czujnie i pochyliła do niego, szepcząc najciszej, jak mogła:

- Czy... czy to ma związek z nim?

Harry zagryzł wargę. Nie spodziewał się takiego pytania.

Pokręcił głową.

Niemal widział, jak jej napięta twarz się rozluźnia.

- To dobrze. Ale... nie wiem. - Spojrzała na swoje dłonie. - Za każdym razem, kiedy

prosisz mnie o pomoc, wpakowujesz się w jeszcze większe kłopoty.

- Hermiono... - Harry zacisnął pięści. - Proszę cię. Naprawdę mi na tym zależy.

Przyjaciółka rzuciła mu długie spojrzenie. W końcu westchnęła głęboko i skinęła

lekko głową.

- Dobrze. Pomogę ci.

Harry spojrzał na nią z wdzięcznością i... musiał to zrobić. Objął ją za szyję i

przyciągnął do siebie, przytulając się do niej. Jej puszyste włosy łaskotały go w nos i

pomimo że zawsze go to drażniło, tym razem było inaczej. Tym razem chciał

zapamiętać ich zapach i sposób, w jaki dotykały jego twarzy. Ten jeden, ostatni raz,

zanim...

Kiedy ją puścił, Hermiona wyglądała na mocno zaskoczoną i zażenowaną.

Uśmiechnęła się do niego i odchrząknęła.

- Ale to ostatni raz, dobrze?

Harry poczuł przytłaczający ciężar na sercu.

- Obiecuję.

***

Boisko było opustoszałe. Ślady, które pozostały po ostatnim treningu zasypał śnieg i

cała powierzchnia wyglądała niczym nieskazitelna, biała płachta. Harry odgarnął

śnieg ze znajdującej się na trybunach ławki i usiadł na niej, składając dłonie razem i

wciskając je pomiędzy kolana. Powoli przesunął wzrokiem po ciemniejącym niebie,

zatrzymując go dopiero na trzech, ledwie widocznych w wieczornej szarówce

pętlach. Następnie spojrzał na otaczające boisko trybuny. Przymknął powieki.

Usłyszał ryk tłumu. Ogłuszający doping Gryfonów i gwizdy Ślizgonów. Głos Lee

Jordana, próbującego nadążyć za wydarzeniami na boisku. Piosenkę, śpiewaną

przez wszystkich Gryfonów...

Zobaczył falujące morze czerwieni i złota, proporce, flagi, szaliki... zobaczył kapelusz w kształcie głowy lwa...

Перейти на страницу:

Похожие книги