Читаем Desiderium Intimum полностью

środku klasy czując się wyjątkowo głupio i gdy już stwierdził, że Hermiona chyba

jednak spartaczyła swój eliksir, coś dziwnego zaczęło się dziać z jego wzrokiem i

poczuł gorąco promieniujące z jego klatki piersiowej.

Klasa, na którą patrzył zaczęła się rozmywać. Zdjął pospiesznie okulary, ale nic to

nie zmieniło. Uczniowie i stoły oddalały się i zanikały.

Czuł się tak, jak gdyby coś wyciągało go z jego ciała i oddzielało od wszystkiego,

co znał i wiedział. W uszach zaczęła mu dzwonić cisza, jego oddech i serce

przyspieszyły.

Powoli cała klasa rozmyła się w ciemności i Harry został sam w otaczającej go

pustce i ciszy. Czuł coś bardzo gorącego w swoim wnętrzu, coś co, go rozpierało i

wprawiało w euforię.

Rozejrzał się i ujrzał w oddali jakąś postać otoczoną światłem.

Nie był sam.

Coś eterycznego, niewypowiedzianego promieniowało ze stojącej w oddali osoby;

coś, co kazało Harry'emu ruszyć w jej stronę, a gorąco w jego wnętrzu rosło z

każdym krokiem i stopniowo opanowywało jego ciało.

Kiedy był już zaledwie kilkanaście metrów od swojego celu, postać odwróciła się,

a wtedy żar w ciele Harry'ego eksplodował i Gryfon poczuł, jakby się spalał w żywym

ogniu. Jego spodnie stały się ciasne, a po jego policzkach potoczyło się coś

mokrego.

Nie dbał jednak o to.

Jego wzrok utkwiony był w Severusie Snapie, który stał przed nim w swej dumnej

pozie i spoglądał na niego z góry swymi głębokimi jak studnia bez dna, czarnymi

oczami. Surowe, przecinane zmarszczkami rysy mężczyzny jawiły się Harry'emu

niczym najpiękniejsze oblicze, jakie kiedykolwiek widział, a groźba lęku i strachu

promieniująca od jego postawy, wprawiała ciało chłopaka w nieopanowane drżenie.

Wzrok Harry'ego przykuła czarna, aksamitna szata otulająca wysoką smukłą

postać. Nagle uzmysłowił sobie, że czarny to taki piękny kolor. Dlaczego wcześniej

tego nie zauważył? Westchnął przeciągle na widok takiego piękna i zjechał wzrokiem

niżej. Gryfon jęknął, czując w sobie nieodpartą potrzebę dosięgnięcia tego, co

uwypukla się pod czarnymi spodniami nauczyciela. Snape emanował złowieszczą,

mroczną, drapieżną seksualnością.

Harry podejrzewał, że jeżeli go nie dotknie, to umrze.

Przewracając się i potykając o jakieś niewidzialne przedmioty, zaczął się

przedzierać w jego stronę, pragnąc ukoić szalejący w nim pożar w ustach

mężczyzny, w jego dłoniach. Z nadludzką siłą pokonywał gęstą, stojącą mu na

drodze przestrzeń, która go hamowała i nie pozwalała dosięgnąć celu.

Był jak żywa pochodnia, płonąca pragnieniem, które pchało go naprzód.

Kiedy stanął przed Mistrzem Eliksirów, dłonie i kolana drżały mu tak bardzo, że

ledwie mógł się utrzymać na nogach. Jego ciało wstrząsane spazmami podniecenia,

wyrzucało z siebie fale gorąca, a w spodniach poczuł coś ciepłego i lepkiego.

- Severusie... - wyjęczał.

Mówienie sprawiało mu trudność. Oddychanie i utrzymywanie się w pozycji

pionowej również.

- Masz najpiękniejsze i najbardziej podniecające oczy na świecie. Chciałbym

zatonąć w nich, kiedy będziesz mnie brał.

Wizja tego przeszyła go na wskroś i Harry poczuł, jak jego serce na sekundę

przestało bić.

- Weź mnie Severusie...! - ostatnie słowo przeszło w jęk, gdyż nie potrafił już

zapanować nad ogniem, który go trawił i sprawiał mu nieopisane cierpienie.

Podniósł rękę, by dotknąć tych aksamitnych, czarnych włosów i by zakończyć ten

potworny ból rozszarpujący jego ciało, gdy zobaczył, jak wargi Snape'a formują

jakieś niezrozumiałe słowa i nagle wszystko zniknęło.

Harry zamknął oczy, a kiedy je otworzył zdał sobie sprawę, że stoi przy biurku

Snape'a, z ręką wyciągniętą w stronę nauczyciela, z pełną erekcją w spodniach i

łzami na policzkach.

W klasie panowała martwa cisza.

Snape stał przed nim z szeroko otwartymi oczami, wpatrując się w niego z

szokiem i czymś jeszcze, czego nie potrafił zdefiniować. Harry po raz pierwszy

zobaczył twarz profesora wyrażającą coś innego niż zwykłą szyderczość i arogancję.

Wtedy właśnie świadomość tego, co właśnie zrobił, uderzyła w niego niczym

tłuczek i cała krew odpłynęła z jego twarzy. Śmiertelnie blady, chwiejąc się na

nogach, starał się złapać oddech, gdyż nawet płuca odmówiły mu posłuszeństwa.

Kurwa, co ja zrobiłem! Co się stało? Jak mogłem? Snape'a...?

Wnętrzności skręciły mu się na samo wspomnienie i poczuł odruchy wymiotne.

Nie mogłem! Nie... Snape'a! To niemożliwe! To jakiś chory dowcip! Nie wierzę!

Kurwa, nie wierzę w to!

Podniósł głowę i spojrzał na nauczyciela, który wyglądał na równie wstrząśniętego,

co Harry. W chwili, kiedy zielone oczy napotkały czarne, Harry poczuł, że twarz mu

płonie ze wstydu i zażenowania. Spłoszony spuścił wzrok, chcąc uciec stąd jak

najszybciej i zaszyć się gdzieś, gdzie nikt go nie znajdzie. Czuł się tak, jakby

wszystko co znał, wszystko co wiedział o sobie samym, nagle zawaliło się niczym

domek z kart i pogrzebało pod sobą jego honor i dumę.

Zapragnął aby ziemia rozstąpiła się pod jego stopami i go pochłonęła.

Перейти на страницу:

Похожие книги