Читаем Breslau forever полностью

- Musiał pan się nimi zainteresować. „Dziwne mundury”. I pewnie przypadkowo wykrył pan jakieś przekręty. Poznał pan niemieckich komandosów, którzy dezerterowali z wojska i chcieli uniknąć rozpoznania.

- I?

- Pan sam ukartował własną śmierć.

Grunewald wyjął swoją staroświecką papierośnicę. Nie otwierał jej, tylko stukał nerwowo o nadgarstek lewej dłoni. Nie wiedział niczego więcej, niż zawierały pokłady pamięci w mózgu Staszewskiego. Był tylko halucynacją. Ale sprawiał piorunujące wrażenie.

- No dobrze - powiedział. - Wynająłem ich sam na siebie?

- Myślę, że odbyło się to prościej. Pewnie dostarczył im pan cywilne ciuchy i jakieś dokumenty. Powiedział, którędy najlepiej uciekać. A potem poszedł pan na ulicę Łaciarską i dał się zabić.

Grunewald odłożył papierośnicę na ławeczkę. Palcami delikatnie masował sobie brodę w zamyśleniu.

- Ciekawa teoria. Sam doprowadziłem do swojej śmierci?

- Przykro mi, ale chyba tak. Z tym że dusza policjanta dalej w panu tkwiła. Ukartował pan wszystko w ten sposób, że tych dwóch dezerterów złapano i rozstrzelano kilkaset metrów dalej. - Staszewski uśmiechnął się lekko. - Pewnie dokumenty były źle podrobione, co?

Grunewald wzruszył ramionami.

- W moim pamiętniku jest wzmianka, że zajmowałem się tymi, którzy kradli dokumenty w szpitalach polowych. Ma pan chyba rację.

- A jak było z tobą? - wtrącił się Miszczuk.

- Podobnie. Te chemikalia w gabinecie mają jakiś destrukcyjny wpływ na umysł. Nawet jeśli się nie jest alergikiem albo jest się pod ochroną najnowszych lekarstw. Traci się pamięć, działa jak somnambulik...

- A to przypadkiem nie alkohol? - Miszczuk pociągnął kolejny łyk bimbru.

- Grunewald praktycznie nie pił, a miał to samo. I jestem przekonany, że sam to ukartował. Ja z własnych akt dowiedziałem się, że znalazłem groźnego mordercę. Ale tak zagmatwałem śledztwo, że on ciągle jest na wolności. Niczego nie pamiętam. Dałem papiery do sprawdzenia analitykowi z Warszawy, a ten był w szoku. Nie powiedział tego wprost, ale miał wrażenie, że sam zastawiłem na siebie pułapkę.

- Jak?

- Proste. Na wolności jest morderca, który wie, że mam na niego haka - zdenerwował się Staszewski. - Jaśniej tego powiedzieć się już nie da.

- No to cię stuknie. - Miszczuk oderwał kawałek gazety, żeby zrobić skręta, ale po chwili zrezygnował i wziął papierosa od Grunewalda. - Zabije cię na mur, skoro taki dobry w swoim fachu.

- Najlepszy.

- A jak na to wpadłeś? - spytał Grunewald.

- Te chemikalia doprowadzały do dziwnych zmian w umyśle, ale coś jednak się broniło. Tak jak u pana. Nie jestem fachowcem i nie wiem, czy to podświadomość, czy jakiś prymitywny instynkt samozachowawczy... Jednak coś w moim mózgu usiłowało mi dać znać, że wszystkie sprawy idą nie tak.

- W jaki sposób?

- Trudno powiedzieć. Wszędzie widziałem trzynastki. Pechowa liczba. Widziałem je naprawdę wszędzie. Jeśli spojrzałem na zegarek, to zawsze musiała być tam trzynastka, tak samo na programatorze pralki, kuchenki mikrofalowej, telewizora, radia, numeru autobusu czy dnia miesiąca.

- Ja też to miałem - powiedział Miszczuk.

- I ja - dodał Grunewald.

- Wiem, czytałem wasze papiery. Jakaś cząstka mojego organizmu usiłowała mnie ostrzec i, co gorsze, udzielało się to osobom w moim otoczeniu. Mariola na przykład wszędzie widziała nazwę miejscowości, w której mieszka moja poprzednia dziewczyna. W radiu, w TV, na rejestracjach samochodów. Wszędzie.

- A morderca?

- Właśnie. Jego sprawa w moich aktach miała sygnaturę: ble, ble, ble, łamane przez trzynaście. Mimo że nie wynikało to z kolejności.

Grunewald wstał ciężko i zamyślony zaczął przechadzać się między klombami.

- A Ostermann i von Kreutzky? Po co mieliby zabijać oficerów po wojnie?

- Oni obaj już nie żyją. Stworzyli coś, co pozwoliło przetrwać ich organizacji cały okres faszyzmu. - Staszewski wstał również. - A teraz... - Uśmiechnął się smutno. - Teraz to już tylko martwy, ślepo działający mechanizm.

Grunewald odpowiedział mu uśmiechem.

- Rozwiązał pan sprawę, nad którą głowiło się wielu oficerów od lat trzydziestych. Większość z nich zginęła tragicznie, nieliczni uciekli... Gratuluję panu.

- Eeee - odparł Miszczuk. - I tak cię ten morderca zajebie.

- Zobaczymy, co przyniesie następny dzień.

Ruszył w stronę wyjścia. Po chwili zatrzymał się i odwrócił. Na dziedzińcu nie było nikogo. Słońce chowało się właśnie za dachami klasztornych budynków.

* * *

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк