Читаем Wszystko czerwone полностью

– Białych myszek mi szkoda – odparł Paweł stanowczo. – Kiedyś hodowałem. Można się z nimi zaprzyjaźnić.

– Czy wyście oszaleli? – spytała Zosia w panice.

– Nie, rozważamy możliwość wydostania skądś zwierząt doświadczalnych. Zjedlibyś­my śniadanie, ale po sprawdzeniu, w jakim stopniu jest jadalne.

– Ale mnie się wydaje, że tu coś jest – ciągnął Paweł, siadając przy stole. – W chlebie i margarynie chyba nic nie ma…? W tym grobie jest nora i możliwe, że tam jest szczur albo łasica, albo coś takiego. Zamierzam się do tego dokopać i złapać. W większym też jest dziura, ktуra mi wygląda na norę. Można by to złapać i karmić.

– Nie wiadomo, jak długo by wyżyło – powiedziałam złowieszczo. – Może lepiej jedzmy na wszelki wypadek tylko takie pewne rzeczy. Co sama otwierałaś i w jakim to było stanie?

Zosia ocknęła się z ponurego zamyślenia.

– Co? Nie wiem. Nic nie otwierałam.

Po namyśle zdecydowaliśmy się na nie napoczętą pastę rybną i sałatkę. Od oglądania obu tych artykułуw przez lupę filatelistyczną oderwał mnie telefon. Oddałam lupę Pawłowi, ktуry jął śledzić powierzchnię sałatki centymetr po centymetrze, i podniosłam słuchawkę, bo Zosia odżegnała się od rozmуw telefonicznych stanowczym gestem.

– Słuchaj – powiedziała w telefonie Anita z wyraźnym przejęciem – przyszło mi na myśl, że chyba teraz w Allerшd będzie straszyło. Jak myślisz?

Pomyślałam sobie, że ona jest chyba rzeczywiście konkursowe lekkomyślna i nadludzko odporna na wstrząsy.

– Moim zdaniem już straszy, i to całkiem porządnie – odparłam ponuro.

– Co ty powiesz? Jak straszy? A w ogуle co słychać?

– Słychać niewiele, gorzej z widokami. Mamy nowe zwłoki.

– Nie żartuj! Gdzie?!

– Tu obok, w pokoju, koło atelier.

– No proszę! Ta Alicja ma tam jednak straszny nieporządek, wszędzie jakieś zwłoki, to w ogrуdku, to w pokoju… A kto tym razem?

– Dwie osoby. Słyszałaś o nich, Włodzio i Marianne.

– Jak to?! Rуwnocześnie?!

– Łeb w łeb…

– Co za rozrzutność! I jak się czujecie?

– Średnio. Powoli zaczynamy przywykać.

– Pewnie, do wszystkiego można się przyzwyczaić. Czy w tym bałaganie Alicja w ogуle może coś znaleźć?

– Przeciwnie, gubi następne.

– I tego listu, ktуrego szukała, też nie znalazła?

– No przecież ci mуwię, że nie. Zgubiła nowy. Możliwe, że znajdzie tamten, jak będzie szukała tego.

– Ale korzyść z tego może być – powiedziała Anita z wyraźnym ożywieniem. – Bo ja nie dokończyłam myśli. Jeśli będzie straszyło, to ona może brać za wstęp. Niedrogo, po pięć koron od głowy, a za nocleg, na przykład, piętnaście. Bez pościeli.

Mimo woli zastanowiłam się nad tym.

– Wiesz, że to jest niegłupie… W razie gdyby straszyło w ogrуdku, może tylko wpuszczać na noc do środka bez dodatkowych zachodуw. Tylko trzeba będzie porządniej ogrodzić, żeby nie wchodzili na gapę przez tę dziurę w żywopłocie. Na razie po ogrуdku plącze się morderca.

– Jak to?

Opowiedziałam jej pokrуtce o wczorajszych spostrzeżeniach Pawła. Anita się bardzo zainteresowała.

– I co? Nie rozpoznał go? Nie zauważył czegoś charakterystycznego? Ta młodzież teraz jest do niczego. Same niedojdy! Nie wiem, czy wiesz, że my chyba o tym napiszemy obszerniej. Ja tu mam artykuł…

Zaniepokoiłam się. Anita pracowała jako sekretarz redakcji jednej z największych kopenhaskich gazet. Nie byłam pewna, czy Alicji zależy na rozgłosie.

– Słuchaj, wstrzymaj się z tym. Alicja może mieć pretensje. A jeśli nie możesz, to przynajmniej dopilnuj, żeby nie wymieniali nazwisk i szczegуłуw.

– Sprуbuję – obiecała Anita. – Zrobię, co się da. Ale za to rezerwuję dla nas wszystkie świeże wiadomości. Nie udzielajcie żadnych wywiadуw nikomu!

Zapewniłam ją, że będziemy milczeć jak zmurszałe głazy, i odłożyłam słuchawkę. Paweł zakończył badanie artykułуw spożywczych przez lupę, uznał je za jadalne i na wszelki wypadek skoczył do sklepu po nowe mleko, bo wczorajsze było otwarte. Kupioną przez niego kawę uznaliśmy za nieszkodliwą, zważywszy, że piliśmy ją wczoraj i jeszcze żyjemy. Nowy wstrząs pozbawił apetytu tylko Zosię, Paweł Włodzia nie lubił, a Marianne właściwie nie dostrzegał, ja zaś prawie nie znałam ich obydwojga. Trzeźwo stwierdziłam, że gdybyśmy mieli tracić apetyt przy każdym zbrodniczym zamachu, wkrуtce zapewne zaczęłaby nam grozić śmierć głodowa.

Alicja przyjechała samochodem razem z panem Muldgaardem, okropnie zdenerwowana i pełna wyrzutуw sumienia, że chociaż raz nie przyznała Włodziowi za życia racji w kwestii guzikуw. Tuż przed nimi przyjechało pogotowie, ktуre wezwała na wszelki wypadek w trakcie oczekiwania na samochуd policji. Lekarz policyjny i lekarz pogotowia, wśrуd wzajemnych uprzejmości, przystąpili do badania. Byliśmy wszyscy tak głęboko przekonani, że tym razem mordercy udało się lepiej i Włodzio z Marianne definitywnie padli ofiarą jego uporu, że nagłe ożywienie obu eskulapуw wstrząsnęło nami nie mniej niż łypnięcie Kazia.

– Żyją!!! – wrzasnęła Alicja ze łzami szczęścia w oczach. – Słuchajcie, oni żyją!!! Dadzą się odratować!!! To samo co z Kaziem!!!

Ulga, jakiej doznaliśmy, pozwoliła nam dopiero teraz ocenić ogrom panującego dotychczas przygnębienia.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Бюро гадких услуг
Бюро гадких услуг

Вот ведь каким обманчивым может быть внешний вид – незнакомым людям Люся и Василиса, подружки-веселушки, дамы преклонного возраста, но непреклонных характеров, кажутся смешными и даже глуповатыми. А между тем на их счету уже не одно раскрытое преступление. Во всяком случае, они так считают и называют себя матерыми сыщицами. Но, как говорится, и на старуху бывает проруха. Василиса здорово "лоханулась" – одна хитрая особа выманила у нее кучу денег. Рыдать эта непреклонная женщина не стала, а вместе с подругой начала свое расследование – мошенницу-то надо найти, деньги вернуть и прекратить преступный промысел. Только тернист и опасен путь отважных сыщиц. И усеян... трупами!

Маргарита Эдуардовна Южина , Маргарита Южина

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы