NĘDZNA ŚMIERĆ MASONA „Wczoraj nad ranem został zabity we własnej rezydencji przy Eichen-Alle 24 we Wrocławiu baron Olivier von der Malten, jeden z założycieli i członków loży masońskiej „Horus”. Zabójcą jest jego nieślubny syn Herbert Anwaldt z Berlina. Według świadka, Mattiasa Doringa, kamerdynera barona, Anwaldt przyszedł w nocy do rezydencji von der Maltenów, aby przekazać baronowi jakąś ważną wiadomość. Wedle naszego informatora właśnie tego dnia dowiedział się, że jest nieślubnym synem barona i na ten właśnie temat chciał z nim porozmawiać o tak niecodziennej porze. Rozpacz odrzuconego dziecka, silne emocje wzgardzonego podrzutka wzięły górę nad rozsądkiem i Anwaldt po ostrej sprzeczce zakłuł swojego ojca – nieojca sztyletem, po czym został unieszkodliwiony przez H. Wuttkego, szofera barona, który omal nie zatłukł zabójcy świecznikiem. Oskarżonego w bardzo ciężkim stanie przewieziono do kliniki uniwersyteckiej, gdzie przebywa pod dozorem policji. Z tej smutnej historii płynie jeden wniosek: masoni są moralnie brudni. Powinni być wyeliminowani ze społeczeństwa”.
„Tygodnik Ilustrowany” z 7 grudnia 1934 roku s. 3 (fragm. artykułu Otchłań głupoty).
„…Nasi zachodni sąsiedzi wykorzystują w swej propagandowej nagonce na Żydów i masonerię wszystko, nawet najbardziej odrażające zbrodnie kryminalne. Oto przykład. W minionym miesiącu pewien psychicznie chory policjant zamordował we Wrocławiu ogólnie szanowanego arystokratę, członka loży masońskiej „Horus”, którego uważał za własnego ojca. Gazety-szczekaczki w typie „Völkischer Beobachter” aż zanoszą się od antymasońskiej histerii. Rzekomego ojca (o matce nie piszą ani słowa) przedstawia się jako wykolejeńca, który wrzucił do kloaki własne dziecko, owego zaś nieszczęśnika wszyscy zgodnym chórem uważają za sprawiedliwego, który pomścił własne krzywdy. Skutek jest taki, że obłąkany nożownik po sądowej farsie dostaje karę dwóch lat pozbawienia wolności”.
„Breslauer Neueste Nachrichten” z 29 listopada 1934 roku s. 1.