Читаем Śmierć w Breslau полностью

– Tak, tak. Kontakty wojskowe były zawsze żywe. Proszę sobie wyobrazić, że mój ojciec był członkiem misji wojskowej generała von der Goltza, który pomógł zorganizować chyba w latach osiemdziesiątych nowoczesną armię turecką. Po nim do Turcji triumfalnie wkroczył Deutsche Bank i wybudował nowy odcinek Kolei Bagdadzkiej. I dziś my, Niemcy, pamiętamy o tym, że najwyższy duchowy przywódca islamski w 1914 roku ogłosił „świętą wojnę” przeciw naszym wrogom. Nic zatem dziwnego, że wyżsi tureccy oficerowie szkolą się u nas. Ja sam znałem takich przed wojną, kiedy byłem w Berlinie.

– Proszę być tego pewnym. Nie wiem kiedy, ale na pewno podam panu na tacy tego Erkina.

– Nie ma za co, Herr Kriminaldirektor. Pozostaję w nadziei na uprzejmy rewanż.

– Do zobaczenia w znanym nam obu przyjemnym miejscu.

Weteran przestał się interesować dwoma mężczyznami, którzy podawali sobie właśnie ręce. Zobaczył bowiem zbliżającą się grupę podpitych wyrostków z gumowymi pałkami. Kiedy go mijali, zagrał „Horst – Wessel – Lied”. Nic to nie dało. Do podziurawionej francuskimi kulami czapki nie spadł ani jeden fenig.

W tym samym czasie na Freiburgestrasse 3 Franz Huber, współwłaściciel agencji detektywistycznej „Adolf Jenderko”, przestał być nagle nieufny i uparcie odmawiać współpracy. Błyskawicznie stracił ochotę zobaczenia legitymacji policyjnej Anwaldta, nie chciał już dzwonić do Prezydium Policji, aby potwierdzić jego tożsamość, przestał egzaminować detektywa ze składu osobowego Wydziału Kryminalnego, z rozmieszczenia 18 komisariatów podległych wrocławskiej Kriminalpolizeileitstelle. Franz Huber stał się nagle bardzo uczynny i uprzedzająco grzeczny. Patrząc w czarny wylot lufy odpowiadał wyczerpująco na wszystkie pytania:

– O co dokładnie chodziło Maassowi? Jakie panu zlecił zadanie?

– Dowiedział się od starego woźnego barona o nieślubnym dziecku, które Olivier von der Malten zrobił jakiejś pokojówce. Jedyna kobieta służąca kiedyś u barona mieszka teraz w Polsce, w Rawiczu. Nazywa się Hanna Schlossarczyk. Zadanie moje polegało na ustaleniu, czy rzeczywiście miała ona z baronem dziecko i co się z tym dzieckiem dzieje.

– Był pan w Rawiczu osobiście?

– Nie, wysłałem jednego z moich ludzi.

– I co?

– Znalazł Hannę Schlossarczyk.

– W jaki sposób ją przekonał, aby zaczęła mówić? Przecież ludzie niechętnie się przyznają do takich grzechów.

– Schubert, mój człowiek, wystąpił jako adwokat, który szuka spadkobierców po rzekomo zmarłym baronie. Tak to sobie wymyśliłem.

– Sprytnie. I czego się dowiedział pański człowiek?

– Starsza, bogata dama, po usłyszeniu o czekającym ją wielkim spadku, przyznała się bez wahania do swego grzechu młodości, po czym tak się rozszlochała, że Schubert ledwo ją uspokoił.

– Czyli żałowała za grzech.

– Niezupełnie. Wściekała się sama na siebie, że nic nie wie o swoim synu, który byłby spadkobiercą barona. Dlatego płakała.

– Czyli miała wyrzuty sumienia?

– Na to wygląda.

– A więc baron ma z nią nieślubnego syna. To fakt. Jak się nazywa, ile ma lat i gdzie mieszka?

– Schlossarczyk służyła u barona od dziewięćsetnego pierwszego do drugiego. Wtedy chyba zaszła w ciążę. Potem baron Ruppert von der Malten, ojciec Oliviera, nie przyjął już żadnej kobiety, nawet kucharki. Czyli jej syn ma 31 lub 32 lata. Jak się nazywa? Nie wiadomo. Na pewno nie tak jak baron. Jego matka otrzymała za milczenie tyle, że do dziś dobrze sobie żyje. Gdzie ten bękart teraz mieszka? Też nie wiadomo. A co wiadomo? Że do pełnoletniości mieszkał w jakimś berlińskim sierocińcu, dokąd trafił jako niemowlę z rąk kochającej mamusi.

– Do którego sierocińca?

– Sama nie wie. Zawiózł go tam jakiś polski kupiec, jej znajomy.

– Nazwisko tego kupca?

– Nie chciała podać. Mówiła, że on nie ma nic do rzeczy.

– Pański człowiek uwierzył w to wszystko?

– A dlaczego niby miałaby bujać? Mówiłem, że płakała, że nie zna adresu syna. Gdyby go znała, to by się cieszyła. Przecież dostała spadek.

Anwaldt machinalnie zadał kolejne pytanie:

– Dlaczego oddała go do sierocińca? Przecież z pieniędzy barona mogła żyć dostatnio wraz z dzieckiem.

– O to mój człowiek nie zapytał.

Detektyw schował pistolet do kieszeni. Oddychał z trudem przez zaschniętą od upału krtań. Dziąsło rwało i puchło. Odezwały się też ukąszenia szerszeni. Otworzył usta i nie rozpoznał swojego głosu:

– Czy Maass był z was zadowolony?

– Połowicznie. Bo też i my to zadanie wykonaliśmy połowicznie. Mój człowiek ustalił, że Hanna Schlossarczyk miała z baronem dziecko. Nie ustalił natomiast ani jego nazwiska, ani adresu. Dostaliśmy więc od Maassa jedynie połowę.

– Ile?

– Stówę.

Перейти на страницу:

Похожие книги

1. Щит и меч. Книга первая
1. Щит и меч. Книга первая

В канун Отечественной войны советский разведчик Александр Белов пересекает не только географическую границу между двумя странами, но и тот незримый рубеж, который отделял мир социализма от фашистской Третьей империи. Советский человек должен был стать немцем Иоганном Вайсом. И не простым немцем. По долгу службы Белову пришлось принять облик врага своей родины, и образ жизни его и образ его мыслей внешне ничем уже не должны были отличаться от образа жизни и от морали мелких и крупных хищников гитлеровского рейха. Это было тяжким испытанием для Александра Белова, но с испытанием этим он сумел справиться, и в своем продвижении к источникам информации, имеющим важное значение для его родины, Вайс-Белов сумел пройти через все слои нацистского общества.«Щит и меч» — своеобразное произведение. Это и социальный роман и роман психологический, построенный на остром сюжете, на глубоко драматичных коллизиях, которые определяются острейшими противоречиями двух антагонистических миров.

Вадим Кожевников , Вадим Михайлович Кожевников

Детективы / Исторический детектив / Шпионский детектив / Проза / Проза о войне