Читаем Śmierć w Breslau полностью

– Asystent kryminalny Herbert Anwaldt z Prezydium Policji we Wrocławiu…

– Macie jakiegoś krewnego w Poznaniu?

– Nie.

– Cel przybycia?

– Ścigam dwóch podejrzanych o morderstwo. Wiem, że chcieli odwiedzić Hannę Schlossarczyk. Teraz ja chciałbym wiedzieć, kto mnie przesłuchuje.

– Komisarz Ferdynand Banaszak z poznańskiej policji. Proszę o legitymację służbową.

– Proszę – Anwaldt starał się nadać swojemu głosowi twarde brzmienie. – A poza tym co to za przesłuchanie? Czy ja o coś jestem oskarżony? Czy nie mogę zobaczyć się z Hanną Schlossarczyk w sprawie prywatnej?

Banaszak roześmiał się w głos.

– Mów, w jakiej sprawie chciałeś się z nią zobaczyć albo zaprosimy cię do pewnego gmachu, który rozsławił nasze miasto w całej Polsce – mówiąc to nie przestawał się uśmiechać.

Anwaldt zrozumiał, że jeśli w małej mieścinie pojawił się policjant z głównego miasta zachodniej Polski, to sprawa, w którą jest wmieszana Schlossarczyk, musi być poważna. Bez zbędnych wstępów opowiedział wszystko Banaszakowi, zatajając tylko motywy, dla których Erkin i Maass poszukują nieślubnego syna Schlossarczyk. Komisarz spojrzał na Anwaldta i odetchnął z ulgą.

– Pytał się pan, czy może rozmawiać z Hanną Ślusarczyk. Odpowiadam panu: nie, nie może pan rozmawiać z Hanną Ślusarczyk. Została dziś rano porąbana siekierą przez pewnego mężczyznę, którego dozorca opisał jako mówiącego po niemiecku Gruzina.

POZNAŃ, WTOREK 17 LIPCA.GODZINA 3 NAD RANEM

Anwaldt rozciągnął zdrętwiałe członki. Oddychał z ulgą w chłodnym pokoju przesłuchań w poznańskim Prezydium Policji przy ulicy 3 Maja. Banaszak prawie skończył tłumaczenie na niemiecki akt sprawy Hanny Ślusarczykówny i szykował się do wyjścia. Po przyjeździe z Rawicza do Poznania pół nocy zajęło im sporządzanie protokołu, zgodnie z którym śledztwo w sprawie zabójstwa kobiety zostało rozdzielone między Prezydium Policji we Wrocławiu reprezentowane przez asystenta kryminalnego Herberta Anwaldta a Prezydium Policji Państwowej w Poznaniu, w imieniu którego działa komisarz Ferdynand Banaszak. Uzasadnienie było długie i zawiłe, a opierało się na zeznaniach Anwaldta. Protokół ten i jego tłumaczenie na niemiecki przez Banaszaka i podpisane przez obu miały czekać do rana na podpis prezydenta poznańskiej policji. Banaszak zapewnił, że jest to czysta formalność i podał Anwaldtowi małą, mięsistą dłoń. Był wyraźnie zadowolony z takiego obrotu sprawy.

– Nie ukrywam, Anwaldt, że z radością zrzuciłbym na pana barki całą tę śmierdzącą sprawę. Ale nie muszę tego robić. Ona i tak jest waszą sprawą, sprawą niemiecko-turecką. I to przede wszystkim wy będziecie prowadzić śledztwo. Zegnam pana. Naprawdę ma pan zamiar siedzieć nad tym do rana? Mnie zostało do przetłumaczenia jeszcze pól strony. Przetłumaczę ją panu jutro. Dziś jestem już bardzo senny. Zdąży się pan jeszcze nacieszyć tym śledztwem!

W korytarzu grzmiał długo jego śmiech. Anwaldt wypił wystygłą już mocną kawę i rozpoczął czytanie akt sprawy. Krzywił się przy tym, czując w ustach kwaśnawy smak – nadmiar kawy i papierosów dawał się we znaki. Komisarz Banaszak płynnie mówił po niemiecku, ale pisał fatalnie. Opanował jedynie fachowe policyjne terminy i sformułowania (od 1905 do wybuchu wojny służył, jak się przyznał Anwaldtowi, w pruskiej policji kryminalnej w Poznaniu), pozostałe słownictwo było bardzo ubogie, co wraz z niezliczonymi błędami gramatycznymi tworzyło zabawną mieszankę. Anwaldt z prawdziwym rozbawieniem czytał krótkie, toporne zdania. Machnął ręką na stylistykę. Najważniejsze, że akta były dla niego zrozumiałe.

Wynikało z nich, że Walenty Mikołajczak, stróż kamienicy, w której mieszkała denatka, został ok. 9 rano dnia 16 lipca br. zapytany po niemiecku przez nieznajomego mężczyznę „eleganckiego, podobnego do Gruzina” (co oznaczało według dozorcy czarne włosy i oliwkową cerę) o mieszkanie Hanny Ślusarczykówny. Dozorca udzielił mu informacji i wrócił do swej roboty (naprawiał klatki, w których lokatorzy trzymali króliki). Wizyta niecodziennego gościa nie dawała mu jednak spokoju – Ślusarczykówna była samotniczką. Co chwilę podchodził do drzwi jej mieszkania i nadsłuchiwał. Jednak niczego podejrzanego ani nie usłyszał, ani nie zobaczył.

Około 10 zachciało mu się pić i wstąpił do pobliskiego baru „Ratuszowego” na piwo. Wrócił ok. 11.30 i zapukał do drzwi Ślusarczykówny. Zdziwiony widokiem otwartego okna – stara panna, dziwaczka, nigdy nie otwierała okna, bojąc się panicznie przeciągów i morderców. Tych ostatnich ze względu na famę „bogaczki”, jaką się cieszyła. Według Mikołajczaka „wszyscy wiedzieli, że panna Ślusarczykówna ma wincyj niż sam burmistrz”. Ponieważ nikt nie odpowiadał na pukanie, dozorca otworzył drzwi zapasowym kluczem. Znalazł poćwiartowane zwłoki w drewnianej balii. Zamknął drzwi i zawiadomił policję. Po trzech godzinach do Rawicza przybył komisarz Ferdynand Banaszak z pięcioma wywiadowcami. Stwierdzili, że zgon nastąpił wskutek wykrwawienia.

Перейти на страницу:

Похожие книги

1. Щит и меч. Книга первая
1. Щит и меч. Книга первая

В канун Отечественной войны советский разведчик Александр Белов пересекает не только географическую границу между двумя странами, но и тот незримый рубеж, который отделял мир социализма от фашистской Третьей империи. Советский человек должен был стать немцем Иоганном Вайсом. И не простым немцем. По долгу службы Белову пришлось принять облик врага своей родины, и образ жизни его и образ его мыслей внешне ничем уже не должны были отличаться от образа жизни и от морали мелких и крупных хищников гитлеровского рейха. Это было тяжким испытанием для Александра Белова, но с испытанием этим он сумел справиться, и в своем продвижении к источникам информации, имеющим важное значение для его родины, Вайс-Белов сумел пройти через все слои нацистского общества.«Щит и меч» — своеобразное произведение. Это и социальный роман и роман психологический, построенный на остром сюжете, на глубоко драматичных коллизиях, которые определяются острейшими противоречиями двух антагонистических миров.

Вадим Кожевников , Вадим Михайлович Кожевников

Детективы / Исторический детектив / Шпионский детектив / Проза / Проза о войне