U Fischera panował tłok – jak zwykle w porze obiadowej. Klientelę stanowili głównie policjanci i mundurowi naziści, którzy z upodobaniem uczęszczali do ulubionego lokalu ich idola – Heinesa. Piontek siedział rozwalony przy stole w małej salce. Słońce załamujące swoje promienie w akwarium pod oknem muskało świetlnymi refleksami jego gołą czaszkę. Między pulchnymi jak serdelki palcami tkwił dymiący papieros. Obserwował pływającego w akwarium tuńczyka-miniaturkę i wydawał dziwne odgłosy. Ustami wykonywał przy tym identyczne ruchy jak ryba. Bawił się wybornie i co chwilę stukał w szybę akwarium. Na widok Mocka, który przyszedł pięć minut wcześniej, zmieszał się nieznacznie. Szybko się opanował, wstał i przywitał się wylewnie.
Radca okazywał znacznie mniej radości z tego spotkania. Piontek otworzył srebrną papierośnicę z napisem „Kochanemu Mężowi i Tatusiowi z okazji pięćdziesiątych urodzin – żona i córki”. Zagrała pozytywka, zapachniały aromatyczne papierosy w błękitnej bibułce. Starszy kelner przyjął zamówienie i oddalił się bezgłośnie.
– Nie będę ukrywał panie radco – Piontek przerwał napięte milczenie – że w gestapo wszyscy bylibyśmy szczęśliwi, gdyby zechciał z nami współpracować ktoś taki jak pan. Nikt nie wie tyle, co Eberhard Mock o mniej lub bardziej ważnych osobistościach tego miasta. Żadne tajne archiwum nie może równać się z tym, które pan ma w głowie.
– Och, przecenia mnie pan, Hauptsturmfuhrer… – Mock urwał.
Kelner postawił przed nimi talerze z węgorzem oblanym sosem koperkowym i obsypanym podsmażaną cebulką.
– Nie proponuję panu przeniesienia do gestapo – Piontek nie był zrażony obojętnością Mocka. – To, co wiem o panu, pozwala mi sądzić, że nie przyjąłby pan takiej propozycji.
Mock jadł z wielkim apetytem. Owinął wokół widelca ostatni kawałek ryby, zanurzył go w sosie i pochłonął szybko. Przez kilka sekund nie odrywał od warg kufla korzennego świdnickiego piwa. Wytarł usta serwetą i przyglądał się czerwonemu miniaturowemu tuńczykowi.
– Zdaje się, że pan miał mi coś do powiedzenia w sprawie zabójstwa Marietty von der Malten…
Piontek nie tracił nigdy panowania nad sobą. Wyjął z kieszeni marynarki płaskie, blaszane pudełko, otworzył je i podsunął Mockowi, któremu przyszło do głowy dziwne podejrzenie: czy przyjęcie cygara równałoby się akceptowaniu propozycji przeniesienia do gestapo? W nagłym odruchu cofnął wyciągniętą już dłoń. Piontkowi ręka lekko zadrżała.
– No, niechże pan zapali, panie radco, są naprawdę dobre. Jednomarkowe.
Mock zaciągnął się tak mocno, że zakłuło go w płucach.
– Nie chce pan rozmawiać o gestapo. Porozmawiajmy zatem o kripo – Piontek roześmiał się jowialnie. – Czy pan wie, że Mühlhaus zdecydował się pójść wcześniej na emeryturę? Najdalej za miesiąc. Taką decyzję podjął dzisiaj. Powiedział o tym Obergruppenfuhrerowi Heinesowi, który wyraził zgodę. Czyli pod koniec czerwca będzie wakat na stanowisku szefa Wydziału Kryminalnego. Słyszałem, że Heines ma jakiegoś berlińskiego kandydata podsuniętego mu przez Nebego. Artur Nebe to znakomity policjant, ale co on wie o Wrocławiu… Ja osobiście sądzę, że lepszym kandydatem jest ktoś znający warunki wrocławskie… Na przykład pan.
– Pańska opinia to z pewnością najlepsza rekomendacja dla pruskiego ministra spraw wewnętrznych Göringa i szefa pruskiej policji Nebego – Mock starał się za wszelką cenę ukryć pod gryzącą ironią rozmarzenie, w jakie wprawiły go słowa gestapowca.
– Panie radco – Piontek otoczył się dymem cygara. – Ci dwaj wymienieni panowie nie mają tak wiele czasu, żeby go trwonić na prowincjonalne przepychanki kadrowe. Mogą po prostu zatwierdzić propozycję personalną nadprezydenta Śląska Brucknera. A Bruckner zaproponuje tego, kogo poprze Heines. Natomiast Heines we wszystkich sprawach personalnych kontaktuje się z moim szefem. Jasno się wysłowiłem?
Mock miał duże doświadczenie w rozmowach z takimi ludźmi jak Piontek. Nerwowo rozpiął kołnierzyk koszuli i otarł czoło kraciastą chustką: – Jakoś gorąco mi po tym obiedzie, może przespacerujemy się po promenadzie nad fosą…
Piontek spojrzał szybko na akwarium z tuńczykiem.
Mock wstał, włożył płaszcz i kapelusz: – Panie Hauptsturmfuhrer, dziękuję za wyśmienity obiad. Jeśli pan chce poznać moją decyzję, a już ją podjąłem, czekam na zewnątrz.