Mimo to potrzebowała czasu, aby wyleczyć się z Belga. Próbowała zbliżyć się do męża i u niego odnaleźć trochę czułości, której potrzebowała. Pragnęła zwykłej rozmowy. O książce, o filmie, o przeznaczeniu. O czymś, co nie dotyczyło codzienności, zakupów, pieniędzy i obiadów w niedzielę u mamy. Ale nie miał dla niej czasu w przerwach między projektami po godzinach. Na dobrą sprawę nie było nawet tych przerw.
I wtedy zaczęła śnić. Wypijała mleko, szła do łóżka i śniła. Budziła się rano jak oczyszczona. Jak gdyby wszystko, co ją dręczyło lub niepokoiło, przepchnęła przez filtr podświadomości, która oczyściła to w snach. Kiedyś, później poruszyła ten temat w rozmowach z Jakubem. Napisał coś, z czym zgadzała się w zupełności:
Poza tym od wczoraj wszystko było inaczej. Nagle Belg stał się nieistotny. Jak kolega z przedszkola, którego imię pamięta się jak przez mgłę. Dzisiaj też śniła, ale rano przerwała ten sen bez zwykłego niedowierzania, że to naprawdę koniec i że trzeba zaczynać myśleć. Dzisiaj chciała być jak najszybciej w biurze. Wczoraj otworzyła tylko kilkanaście z tych 28 stron internetowych z jego nazwiskiem i imieniem. Zanim dzisiaj wejdzie na ICQ, chciała przejrzeć pozostałe. Dlatego wstała rano i kazała się podwieźć pod biuro. Aby mieć czas, zanim wszyscy inni przyjdą do pracy.
Otwierała stronę po stronie. Traciła już nadzieję. Wszędzie informatyka, genetyka, jakieś bezsensowne raporty z posiedzeń, artykuły, których i tak nie rozumiała. To była chyba przedostatnia strona na liście 28 adresów. Kliknęła i pojawił się tekst:
Opowiadał o sobie. Wiedziała, że niełatwo jest wybrać interesujące informacje o sobie i wystawić je publicznie na stronie WWW. Kiedyś myślała o przygotowaniu i opublikowaniu w Sieci własnej strony, ale zrezygnowała – głównie dlatego, że nie wiedziała, co mogłaby opowiedzieć o sobie i jak, aby to nie było kiczowate i banalne.
On zrobił to sprytnie: skupił się na innych i poprzez innych opowiadał o sobie. Opowiedział, jak ważny jest dla niego Mozart, Chopin, Morrison, które wiersze Rilkego zna na pamięć, a których zamierza się dopiero w najbliższym czasie nauczyć (a tak na marginesie: kto w tym wieku uczy się jeszcze wierszy? – myślała rozbawiona). Opowiedział, jakie książki czyta i co o nich sądzi, ale także jakich nigdy więcej nie dotknie. Przedstawił struktury chemiczne kilku substancji i interesująco opowiedział, jak się czuje, gdy mu ich brakuje, a jak, gdy ma ich w nadmiarze. Była zdumiona, czytając, co z człowiekiem może zrobić dopamina i na co trzeba uważać, aby poradzić sobie z brakiem lub nadmiarem testosteronu.
Pokazał nieprawdopodobnie piękne zdjęcia z Nowego Orleanu i przekonywał wszystkich, że jest to jedno z najważniejszych miejsc na ziemi. Oprócz Nowego Orleanu wymieniał Dublin, Boston, Wrocław, Princeton, wyspę Wight (nie miała zielonego pojęcia, gdzie może znajdować się taka wyspa), San Diego, Kuala Lumpur i Kraków -jak stacje na trasie tej samej linii kolejki podmiejskiej. Jego świat nie miał granic. Opowiadał o nauce, o wszechświecie, mądrości i mózgu. Mózg był jego pasją.
Gdy zastanowiła się głębiej nad tą stroną, doszła do wniosku, że chyba jest nieśmiały. Nie umiał na dobrą sprawę pisać o sobie wprost. Opowiadał o tym, co myśli, czuje, podziwia, a nawet pragnie, powołując się na wiersze, autorytety i naukę.
Nie dowiedziała się z tej strony niczego, co mogłoby ją zaniepokoić. Nie dowiedziała się bowiem niczego o żadnej kobiecie – pomijając kobiety z wierszy Rilkego – która miała lub mogła mieć obecnie znaczenie dla niego. To była dla niej cenna i poruszająca informacja!
Gdyby miała jednym słowem scharakteryzować go na podstawie jego własnej strony internetowej, to użyłaby tylko tego jednego: wrażliwość. Drugie, jakie nasuwało się zaraz po wrażliwości, to „smutek". Ta strona była pełna smutku. Smutku i tęsknoty. Nie wiedziała za czym, ale widziała to wszędzie: on za czymś lub za kimś tęsknił.