Читаем S@motność w sieci полностью

Od 3 dni nagle czuję do bólu, jak bardzo wkroczyłeś w moje życie i co się dzieje ze mną, gdy z niego emigrujesz.

Czuję się opuszczona w samym centrum tego tłumu obok mnie w tym czarno-białym Paryżu bez duszy, który powinien być kolorowy, jak obiecywano w katalogu, który studiowałam nieustannie w Warszawie.

Bądź już, proszę, bądź…

Wysłał ten list i „mimowolnie" otworzył, zafascynowany, ten drugi:

Paryż, 16 lipca

Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję Ci, Ty mój mądry i cudny.

Dziękuję Ci za wszystko, za to, że pomyślałeś, że moglibyśmy się zobaczyć, za to, że przylecisz dzisiaj tutaj TYLKO dla mnie i że będziesz tylko ze mną. Wiem, że przeczytasz to w samolocie (nie wyobrażam sobie, że kto jak kto, ale Ty mógłbyś nie zauważyć, że jest wtyczka modemu przed Twoimi oczami!), a gdy Ty będziesz to czytać, ja będę spała jeszcze niespokojnym snem zakochanej nastolatki.

Jaki kolor mają mieć na lotnisku moje wargi jutro rano? Jaki lubisz najbardziej?

Czy pewne kolory smakują inaczej niż inne?

Ty pewnie i to wiesz…

Uśmiechnął się i pomyślał, że dzisiaj chciałby bardzo, bardzo być Jakubkiem…

Nadszedł czas „listów w szczelinę".

Jeszcze raz uruchomił program pocztowy i ściągnął wszystkie maile z ich serwera.

Były tylko dwa. Jeden do niego, od brata z Warszawy, i jeden do niej, od tego Jakubka.

W nagłówku napisanym po angielsku prosił odbiorcę tego listu w hotelu o niezwłoczne, natychmiastowe i absolutnie priorytetowe poinformowanie adresatki o zmianie terminu jego przylotu z Nowego Jorku do Paryża, a w części prywatnej, napisanej po polsku i adresowanej do niej, informował, że nie przyleci TWA800, tylko DL278, i że ma czekać na niego o pół godziny później przy innej bramie. Zakładając, że odbiorca e-mailu nie zrozumie polskiego, kończył go tekstem, który go rozbawił:

Kochanie, tam na lotnisku w Paryżu, gdy już się zobaczymy, nie pozwól mi się zapomnieć. Przypominaj mi nieustannie, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Chyba że i Ty się zapomnisz. Jeśli tak, to mi nie przypominaj. Takie zapomnienie może zdarzyć się nawet najlepszym przyjaciołom.

Jakub

Nagle ze zdumieniem uświadomił sobie, że ona nosi obrączkę na palcu prawej dłoni. Pomyślał, że ta obrączka nie jest od tego Jakubka. Teraz także zrozumiał, dlaczego zamówiła budzenie i taksówkę na tak wcześnie rano. Wydrukował ten e-mail i postanowił dać jej go osobiście, gdy będzie rano schodzić do taksówki.

ONA: Zamówiła budzenie, nastawiła swój budzik i wzięła drugi od Alicji. Tak dla bezpieczeństwa.

Obudziła się i tak sama pół godziny przed budzikami. Zadzwoniły oba o wpół do siódmej i zaraz potem telefon. Naga i ociekająca wodą wyskoczyła spod prysznica, aby uciszyć to wielokrotne budzenie. Wydawało się jej, że cały hotel słyszy, że ona właśnie wstaje.

Teraz stała pod prysznicem i cieszyła się, że to już tuż-tuż…

Spotykali się, spotykali się naprawdę!

Wkładała nową zieloną bieliznę, spryskiwała się jego ulubionymi perfumami, wkładała nową sukienkę, którą kupiła przed wyjazdem w Warszawie. Nakładała makijaż. Chciała być dzisiaj od rana wyjątkowa i śliczna.

Czy była w nim naprawdę zakochana?

Cieszyła się, że przylatuje tak rano. Nie musiała walczyć z uczuciem niecierpliwości, które miała od momentu, gdy tutaj przyjechały. Wieczorami dokuczało jej to najbardziej. Otwierała wtedy wino i „rozmiękczała" to uczucie, wpadając w romantyczno-rozpustny nastrój. Jeśli nie udało się tego opanować alkoholem, zostawiała wszystko i szła do Internet Cafe w pobliżu ich hotelu i pisała mu o wszystkim, co czuje.

Dzisiaj też na pewno wpadnie w ten romantyczno-rozpustny nastrój, ale dzisiaj nigdzie nie pójdzie. Nawet nie chciała odpowiedzieć sobie samej, co zrobi dzisiaj, gdy ten nastrój nadejdzie.

Nadejdzie…?!

Перейти на страницу:

Похожие книги