Читаем S@motność w sieci полностью

On już jest. Czuła go dokładnie. A nie było jeszcze nawet ósmej rano. Gdy już zaakceptowała swój widok w lustrze, wyszła z pokoju.

O ósmej taksówka miała czekać na nią przed hotelem.

Hotel był jeszcze ciągle cichy i pusty. Przechodząc koło recepcji, poczuła zapach świeżo parzonej kawy, ale nie było tam tego sympatycznego polskiego recepcjonisty.

Taksówka już czekała. Upewniła się, że właściwa. Arabski kierowca wysiadł w pośpiechu i kłaniając się otwierał drzwi…

Zawracali, gdy nagle wydało się jej, że z hotelu wybiegł recepcjonista. Powiedziała po angielsku do taksówkarza, żeby zatrzymał się na chwilę, ale nie zrozumiał. Skręcili nagle w boczną ulicę i już nie była pewna, czyjej się to tylko nie wydawało.

Usiadła wygodnie.

Uśmiechnęła się do siebie. Był przepiękny słoneczny dzień w Paryżu, a ona jechała do niego.

To już naprawdę tuż-tuż – pomyślała.

Recepcjonista: O wpół do siódmej zadzwonił, aby ją obudzić. Nie wydawało mu się, aby miała zaspany glos.

Potem wysłał potwierdzający mail na adres Jakubka i tuż przed siódmą odłączył modem. Pół godziny później przywieźli codzienne gazety. Musiał je roznieść po hotelu. Ale przedtem postanowił napić się kawy. Poszedł do małej kuchenki obok recepcji i włączył automat do kawy.

Potem zapakował gazety do specjalnej torby, przewiesił ją przez ramię i wjechał windą na ostatnie piętro. Schodząc na dół piętro po piętrze, kładł gazety przed drzwiami wszystkich zajętych pokoi.

Gdy wysiadał z windy na pierwszym piętrze, zauważył ją schodzącą po schodach.

Chwilę później, kładąc jedną z gazet, zobaczył ten nagłówek.

Rzucił torbę i zaczął biec na oślep po schodach w dół. Widział ją, jak wsiada do taksówki. Krzyczał jej imię jak oszalały, ale taksówka nagle skręciła w boczną ulicę i stracił ją z oczu.

ON: Sączył powoli chianti, czekając, aż strona CNN ukaże się na jego monitorze.

Było mu dobrze i przytulnie. Światła w samolocie były przyciemnione, na ekranie telewizora w oddali zmieniały się obrazy filmu, którego tytułu nawet nie znał, dookoła szumiały uspokajająco miarowo pracujące silniki.

Cały ten zgiełk ostatniego tygodnia, najpierw w trakcie kongresu w Nowym Orleanie, potem w Princeton i Nowym Jorku, cały ten idiotyczny stres dzisiaj w drodze i na lotnisku wydawały mu się teraz czymś, co się zdarzyło przed laty. Czymś nieważnym.

Zamknął na chwilę oczy. Wino w jego organizmie i to „nastrojowe wyczerpanie" sprawiły, że poczuł się, jak ona by to ujęła, błogo.

Sprawdzi jeszcze tylko tę prognozę pogody dla Paryża na jutro, wyłączy laptop i postara się zasnąć.

Otworzył oczy. Strona CNN była już w całości na ekranie monitora.

Zaczynała się wiadomością z ostatniej chwili, wyświetloną na ekranie wytłuszczoną czcionką. Zaczął czytać:

On July 17, 1996, at 2031 EDT, a Boeing 747-131, crashed into the Atlantic Ocean, about 8 miles south of East Moriches, New York, after taking offfrom John F. Kennedy International Airport (JFK). Theairplane was being operated on a regularly scheduled flight to CharlesDe Gaulle International Airport (CDG), Paris, France, as Trans World Airlines Flight TWA800. The airplane was destroyed by explosion, fire, and impactforces with the ocean. Ali 230people aboard were killed.

W miarę jak czytał, zaczął drżeć na całym ciele. Nie mógł utrzymać w dłoni kieliszka i wiedział, że jeśli zaraz nie wstanie, dostanie ataku astmy. Zaczynał się dusić. Wiedział, co będzie. Pamiętał to od czasów Natalii.

Wyrwał kabel modemu z telefonu, laptop upadł mu na podłogę, a on przepychał się do przejścia między fotelami. Było mu zupełnie obojętne, że depcze wszystko i wszystkich po drodze.

Nagle obok zjawiła się stewardesa.

Złapał ją gwałtownie za rękę i wyszeptał:

– Pani płakała, bo… bo oni wszyscy zginęli, prawda?

Z niedowierzaniem i przerażeniem spojrzała mu w oczy i zapytała:

– Skąd pan wie?

– Z CNN, byłem przed chwilą na ich stronie…

– Ach tak – powiedziała i spojrzała na jego laptop, leżący na podłodze pod oknem. – Tak, płakałam… bo oni zginęli. Ale proszę, niech pan nie mówi o tym nikomu. Dowiedzą się sami w Paryżu. Proszę!

– Czy pani wie, że ja… ja jestem w tym samolocie tylko przypadkowo? Czy pani wie, że gdyby nie było korków w Nowym Jorku, to ja bym razem z nimi… ja bym tam… tam zginął??

Перейти на страницу:

Похожие книги