Vodla jaho jašče było zarana na adviedziny. Josć, praŭda, ludzi, jakija pačynajuć adviedvać znajomych pry ŭschodzie sonca, uvažajučy ŭ dadatku heny zvyčaj za stary rymski. Ale jon, Piatroni, zavie jaho barbarskim. Papaŭdniovaja para najlepšaja tut, nie raniej, adnak, pakul sonca nie schilicca ŭ storanu sviatyni kapitolinskaha Joviša j nie pačnie kosa pahladać na Forum. Vosienniu jašče byvaje horača j ludzi achvotna dremluć pasla jady. Tym časam miła pasłuchać šumu vadalivu ŭ atryjumie dy, pa abydnych millem passus[10], prydramać u čyrvonym sviatle, pracedžanym praz purpurovaje, napaŭzaciahnutaje velaryjum[11].
Vinić pryznaŭ racyju j pačali prachadžvacca, hutaračy svabodna ab tym, što čuvać na Pałatynie i ŭ horadzie, filazafujučy pakrysie ab žycci.
Pasla Piatroni pajšoŭ u kubikulum, ale nie doŭha spaŭ. Praz paŭhadziny vyjšaŭ i, zahadaŭšy pryniesci viervieny, pačaŭ raskašavacca jejnym zapacham dy nacirać joju sabie ruki j tvar.
— Kab ty viedaŭ, — kaža, — jak heta cviarozić i badzioryć. Ciapier — ja hatoŭ.
Lektyka čakała ŭžo daŭno, dyk usielisia j zahadali niescisia na Vikus Patrycyjus[12], u dom Aŭła. «Insula» Piatronija lažała na paŭdniovym uzbočču Pałatynu, kala tak zvanaje Karyne, dyk najprasciej im było nižej Forum, ale Piatroni maniŭsia pa darozie zajsci da załatara Idumena, dyk zahadaŭ, kab niesli ich praz Vikus Apałonus i Forum, u bok Vikus Sceleratus[13], na rahu jakoje poŭna było ŭsialakaha rodu tabernaŭ, kramaŭ.
Zdaraviennyja niehry padniali lektyku j rušyli, papieradžanyja praz niavolnikaŭ, zvanych piedysiekvami. Piatroni raz-poraz niuchaŭ moŭčki svaje pachnučyja dałoni j jakby ab niečym nadumoŭvaŭsia, pasla adazvaŭsia: — Pryjšło mnie ŭ hołaŭ, što kali tvaja lasnaja bahińka nie josć niavolnicaj, dyk mahła b kinuć dom Płaŭtaŭ i pieraniascisia da ciabie. Atuliŭ by ty jaje kachanniem dy absypaŭ by bahacciem, jak ja svaju abažanuju Chryzatemis, jakoju, miž nami havoračy, ja ŭžo prynamsi nahetulki zdavoliŭsia, nakolki jana mnoju.
Mark matnuŭ hałavoju.
— Nie? — pytaje Piatroni. — U najhoršym vypadku sprava začapiłasia b za cezara, a zapeŭnivaju ciabie, što choć by j dziela majich upłyvaŭ Rudabarody byŭ by pa tvajoj staranie.
— Nie znaješ Lihiji! — adkazvaje Vinić.
— Dyk dazvol spytać, ci ty jaje znaješ bolš jak z pohladu? Ci choć hutaryŭ ty z joju? Zviaraŭsia ŭ kachanni?
— Bačyŭ jaje pierš pry vadalivie, a potym spatkaŭ jaje šče dvojčy. Nie zabudź, što padčas pobytu ŭ domie Aŭłaŭ ja žyŭ u naŭzbočnaj viłle, pryznačanaj dla hasciej, — i, z vybitaj rukoju, nie moh sadzicca razam za stoł. Až tolki napiaredadni majho vyjezdu spatkaŭ Lihiju pry viačery — i nie moh słova da jaje prahavaryć. Musiŭ słuchać Aŭłavych raspoviadaŭ pra vajennyja pieramohi ŭ Brytaniji, pra ŭpadak drobnych haspadarak u Italiji, da jakoha jašče Licinij Stałon namahaŭsia nie dapuscić. Naahuł nie viedaju, ci Aŭł patrapić hutaryć ab čym inšym, i nie dumaj, što zdalejem ad hetaha vykrucicca, chiba zachočaš słuchać pra sučasnuju raspieščanasć. Jany tam majuć u kurnikach bažanty, ale nie jaduć ich vodle taho pryncypu, što kažny zjedzieny bažant prybližaje kaniec rymskaje mahutnasci. Druhi raz ja spatkaŭ jaje la parkavaj cysterny, z svieža vyrvanaj trascinkaj u ručcy, makaŭku jakoje mačała ŭ vadu i skroplivała navakolnyja irysy. Hlań na maje kaleni. Na ščyt Hierakłavy kažu tabie — nie dryžali jany, kali na našyja manipły jšli z vycciom chmary partaŭ, a dryžali pry henaj cysternie. I zbiantežany, moŭ dzicianio, što bułłu šče nosić na šyi, vačyma tolki maliŭ litasci, doŭha nie mohučy słova vyhavaryć.
Piatroni hlanuŭ na jaho kazaŭ by z niejkaj zajzdrasciaj.
— Ščaslivy, — kaža. — Choć by sviet i žyccio było najhoršaje, adno ŭ ich astaniecca viečna dobraje — maładosć!
A pa chvilinie spytaŭ: — I nie prahavaryŭ da jaje?
— Prahavaryŭ pasla. Aprytomnieŭšy krychu, skazaŭ, što viartajusia z Aziji, što vybiŭ ruku na pradmiesci j vielmi baleła, ale ŭ chvilinie, kali mnie pakidać prychodzicca hety hascinny dom, baču, što bol u im bolš varty, čym dzie inakš roskaš, chvaroba — bolš, čym dzie zdaroŭje. Jana słuchała mianie taksama ŭzvarušanaja, spusciŭšy hałovańku dy niešta hrymzolačy trascinaju na piasku. Pasla padniała vočy, šče raz zirnuła na tyja nakreslenyja znaki, a potym na mianie, jakby chacieła štoś spytać — i ŭciakła niespadziavana, jak hamadryjada ad durnavataha faŭna.
— Pavinna mieć čaroŭnyja vočy.
— Jak mora. I ŭtanuŭ ja ŭ ich, by ŭ mory. Vier mnie, Archipiełah mienš błakitny! Nieŭzabavie prybieh mały Płaŭt dy pačaŭ niešta pytacca. Ale ja nie sciamiŭ, pra što jamu raschodzicca.
— O Afina! — adazvaŭsia Piatroni. — Zdymi hetamu chłopcu z vačej zasłonu, jakuju zaviazaŭ Eros, inakš bo hołaŭ sabie raskvasić ab kałumnu sviatyni Vieniery.
Pasla zviartajecca da Vinicia: — O ty, viesnavy pupyšak na drevie žyccia, pieršazieleń ty vinahradnaja! Musiaŭ by zamiest da Płaŭtaŭ zahadać niesci ciabie ŭ dom Hiełocyja, u dom niežycciasviedamych chłapcoŭ.
— Čaho ty smiaješsia z mianie?