Piatroni taksama viedaŭ, što kali Vinić uciače ad pomsty Nerona, dyk pomsta taja zvalicca moža na jaho, ale jon nie zvažaŭ na toje. A nat dumka pabłytannia płanaŭ cezaru j Tyhelinu razviesialała jaho. Vyrašyŭ nie škadavać na heta ni hrošaj, ni ludziej, a na svajich ludziej ciapier moh bolš spadziavacca, bo Pavał z Tarsu naviarnuŭ jamu ŭ Ancyjumie bolšuju častku jahonych niavolnikaŭ.
Uvajšoŭšaja Eŭnika pierarvała jamu dumki. Usie turboty ŭciakli biassledna, jak ubačyŭ jaje. Zabyŭsia pra cezara, pra niałasku, jakaja visieła nad im, pra znikčamniełych aŭhustyjanaŭ, pra poscih na chryscijanaŭ, pra Vinicija i Lihiju, a lubavaŭsia tolki joju vokam estety, raskachanym u čaroŭnaj upojvajučaj luboŭju strojnasci.
Ubranaja była ŭ fijaletavyja stroji, zvanyja soa vestis[69], praz jakija sviaciłasia jejnaje ružovaje cieła, sapraŭdy była pryhožaja, moŭ bostva. Adčuvajučy pry tym jahony podziŭ dy kachajučy cełaj dušoj, zaŭsiody prahnaja jahonych piastoščaŭ, rumianiłasia z radasci tak, jak by była nie nałožnicaj, ale niavinnym dziaŭčaniom.
— Što ž mnie skažaš, Charyta? — adazvaŭsia Piatroni, vyciahajučy da jaje ruki.
A jana, nachilajučy ŭ tyja ruki svaju załatuju hałovańku, adkazvaje:
— Spadaru, pryjšoŭ Antemijos z spievakami j pytaje, ci chočaš jaho siannia słuchać?
— Chaj pačakaje. Zajhraje nam pry abiedzie himn da Apałona. Navakoł jašče vohniščy j popieł, a my słuchacimiem himn da Apałona. Na haji Pafijskija! Kali baču ciabie ŭ hetym soa vestis, zdajecca mnie, Afradyta prysłaniłasia bieražkom nieba j stajić pierada mnoju.
— O, dominie! — zachaplajecca Eŭnika.
— Chadzi da mianie, Eŭnika, abdymi mianie i daj mnie vusny… Kachaješ ty mianie?
— Zeŭsa bolš nie kachała b!
Skazaŭšy heta, prycisnuła vusny da jahonych vusnaŭ, trapiečučysia ŭ jahonych rukach ad ščascia, by ptušynka. Pačakaŭšy, Piatroni kaža: — Nu, a kab pryjšłosia nam razłučycca?..
Eŭnika hlanuła pałachliva ŭ vočy: — Jak heta, spadaru?..
— Nie bojsia!.. Bo, bačyš, chto viedaje, ci nie musiacimu vybracca ŭ dalokuju darohu.
— Biary mianie z saboju… Ale Piatroni nahła zmianiŭ temu hutarki i spytaŭ: — Skažy mnie, ci na traŭnikach u aharodzie josć asfodeli?
— Cyprysy j traŭniki ŭ aharodzie pažoŭkli ad pažaru, liscie paapadała z mirtaŭ, i ŭvieś aharod vyhladaje, by miortvy.
— Uvieś Rym vyhladaje, by miortvy, a chutka staniecca sapraŭdnym mahilnikam. Ci viedaješ, što vyjdzie edykt suprać chryscijan i raspačniecca pierasledvannie, padčas jakoha zhinie tysiačy ludziej.
— Za što ž ich karacimuć, spadaru? Jany ž ludzi dobryja i cichija.
— Jakraz za toje j karacimuć.
— Dyk jedźma na ŭzmorje. Tvaje boskija vočy nie lubiać hladzieć na kroŭ.
— Ale tym časam ja mušu vykupacca. Pryjdzi ŭ eleotezijum namascić mnie ruki. Na pojas Kiprydy! Nikoli šče nie vydavałasia ty mnie tak pryhožaj. Zahadaju tabie zrabić vannu na manier slizianicy, a ty budzieš u joj, by kaštoŭnaja pierła… Pryjdzi, załatavałosańkaja!
I pajšoŭ. A cieraz hadzinu pazniej aboje ŭ ružovych viankach i z mutnymi vačyma lažali pry stale, zastaŭlenym załatym siervizam. Prysłužvali im chłapčaniaty, prybranyja za amurkaŭ, a jany, papivajučy vino z azialenienych kružaŭ, słuchali himnu da Apałona, piajanaha pad akampaniemient harfaŭ pad batutaju Antemija.
Nie kłapacilisia tym, što navokał viłły tyrčali na pažaryščy kominy damoŭ dy što viecier raznosiŭ popieł zhareŭšaha Rymu. Pačuvalisia ščaslivymi i dumali tolki pra kachannie, jakoje akrasiła j zmianiła im žyccio ŭ boski son.
Himn jašče nie byŭ skončany, jak uvachodzić na zału niavolnik, zahadčyk atryjuma.
— Spadaru, — dakładaje tryvožnym hołasam, — centuryjon z addziełam pretoryjanaŭ stajić pierad bramaju i pa zahadu cezara choča ciabie bačyć.
Zamoŭkła piajannie harfy. Tryvoha aharnuła ŭsich prysutnych, bo cezar u pryjaznych adnosinach zvyčajna abychodziŭsia biez pretoryjanaŭ, jakija pajavaju svajoju nie varažyli ŭ tych časach ničoha dobraha. Adzin tolki Piatroni nie pakazvaŭ nijakaha tryvožlivaha ŭražannia i kaža abyjakavym tonam: — Choć by abied mnie dali spakojna zjesci, — pasla zviartajecca da zahadčyka atryjuma: — Chaj uvojdzie!
Niavolnik znik za zasłonaj; niezabaŭna ciažkimi krokami ŭvachodzić na zału znajomy Piatroniju sotnik Aper, uzbrojeny ŭvieś i z žaleznym šałomam na hałavie.
— Kryvičesny spadaru, — zarapartavaŭ, — voś piśmo ad cezara.
Piatroni vyciahnuŭ niadbajliva svaju biełuju ruku, uziaŭ tablički i, kinuŭšy na ich vokam, padaŭ ich spakojna Eŭnicy.
— Čytacimie viečaram novuju piesniu z «Trojiki», — kaža, — i zaklikaje mianie, kab pryjšoŭ.
— Maju zahad tolki addać piśmo, — adazvaŭsia sotnik.
— Tak. Adkazu nie budzie. Ale moža b, sotnik, supačyŭ chvilinu pry nas i vypiŭ krater vina?
— Dziakuju tabie, šlachotny spadaru. Ad krateru vina nie admoŭlusia za tvajo zdaroŭje, ale supačyć nie mahu, bo ja słužbova.
— Čamu heta praz ciabie prysyłajuć piśmo, zamiž praz niavolnika?
— Moža, tamu, što mianie vysłana ŭ hety bok za inšaj patrebaj.
— Viedaju, — kaža Piatroni, — suprać chryscijan.
— Tak, spadaru.
— Ci poscih daŭno raspačaty?