— Tamu, što prykidvaješsia biezhraničnym pryjacielem cezara, a pierad chvilinaj pahražaŭ jamu pretoryjanami, zrazumieli my heta ŭsie i jon taksama.
Tyhelin, jaki nie spadziavaŭsia, što Piatroni asmielicca kinuć jamu na stoł hetkija kosci, zbialeŭ, abiazhłuzdzieŭ i zaniamieŭ. Ale była heta apošniaja pieramoha arbitra elehancyi nad praciŭnikam, bo ŭ tym ža momancie Papieja adazvałasia: — Dominie, jak možaš dazvolić, kab nat dumka takaja prajšła praz čyjuści hałavu, a tym bolš, kab chto asmieliŭsia vykazać jaje ŭhołas u tvajoj prysutnasci!
— Spyni ryzykanta! — azvaŭsia Viteli.
Neron znoŭ padniaŭ hubu i, skiravaŭšy na Piatronija svaje šklastyja vočy blizahlada, skazaŭ: — Dyk tak ty adpłačvaješsia mnie za lubasć, jakoju ja ciabie hanaravaŭ?
— Kali niapraŭdu havaru, dakažy mnie heta, — adkazvaje Piatroni, — ale viedaj, što havaru heta z nakazu lubovi da ciabie.
— Pakaraj ryzykanta! — paŭtaraje Viteli.
— Zrabi heta! — adzyvajecca šče niekalki hałasoŭ.
U atryjumie zrabiłasia sumiatnia i šum, bo ludzi pačali adychodzić ad Piatronija. Adyjšoŭ nat Tulij Senecyjo, jahony stały prydvorny tavaryš, i małady Nerva, jaki akazvaŭ jamu dahetul najžyviejšuju pryjazń. Niezabaŭna Piatroni sam zastaŭsia z levaha boku atryjuma i, razhortvajučy sa smiecham chvandy tohi, čakaŭ, što skaža ci rabicimie cezar. A cezar adzyvajecca: — Damahajeciesia kary, adyž heta moj pryjaciel i tavaryš, dyk choć zraniŭ mnie serca, chaj viedaje, što henaje serca dla pryjacielaŭ maje tolki… prabačennie.
«Prajhraŭ i prapaŭ!» — padumaŭ Piatroni.
Cezar ustaŭ, narada była skončana.
L
Piatroni pajšoŭ, a Neron z Tyhelinam pierajšli da atryjuma Papieji, dzie čakali na ich ludzi, z jakimi prefiekt niadaŭna hutaryŭ. Było tam dvuch rabinaŭ z Zatybra, apranutych u doŭhija ŭračystyja šaty, z mitrami na hałavach, małady pisar, ichni pamočnik, i Chiłon. Ubačyŭšy cezara, sviatary pabialeli i, padniaŭšy na vyšyniu plača ruki, pachilili hałovy až da ruk.
— Ave, manarch manarchaŭ, karol karaloŭ! — adazvaŭsia starejšy. — Vitaj, vaładaru ziamli, apiakunie vybranaha narodu i cezar, lvie miž ludźmi, panavannie jakoha — heta soniečnaja svietłasć, heta cedr libanski, sviežaja krynica, palma cianistaja, balzam jerychonski!..
— A boham mianie nie nazyvajecie? — spytaŭ cezar.
Sviatary zbialeli jašče macniej; staršy znoŭ adazvaŭsia: — Tvaje słovy, uładaru, sałodkija, moŭ vinahradu hronka, moŭ spiełaja fiha, bo Jehova napoŭniŭ dabrynioju tvajo serca. Ale papiarednik ajca tvajho, Kaj Cezar, byŭ zvieravaty, a adnak pasłancy našy nie nazyvali jaho boham, hatovyja byli chutčej pryniać smierć, čym abrazu Zakonu.
— I Kalihuła zahadaŭ ich kidać lvom?
— Nie, uładaru. Kaj Cezar zasciarohsia hnievu Jehovy.
I padniali hałovy, bo imia mahutnaha Jehovy dadało im advahi. Vieručy ŭ moc jahonuju, smialej hladzieli ŭ vočy Neronu.
— Abvinavačvajecie chryscijan, što spalili Rym? — spytaŭ cezar.
— My, dominie, abvinavačvajem ich tolki za toje, što jany vorahi Zakonu, vorahi čałaviečaha rodu, vorahi Rymu j tvaje, jany daŭno pahražali horadu i svietu ahniom. Astatniaje daskaža tabie hety voś čałaviek, vusny jakoha nie zniačyščany łharstvam, bo ŭ žyłach matki jahonaj płyvie kroŭ vybranaha narodu.
Neron zviarnuŭsia da Chiłona: — Chto ž ty taki?
— Abažaciel ciabie, Ozyrysie, a pry tym ubohi stojik… — Nienavidžu stojikaŭ, — kaža Neron, — nienavidžu Trezeja, nienavidžu Musonija i Kornuta. Hidzić mianie ichniaja mova, ichniaja paharda mastactva, ich samachotnaja abniehacyja žyccia dy niachlujstva.
— Dominie, tvoj nastaŭnik Seneka maje tysiaču stałoŭ cyprysavych. Zahadaj mnie, a budu mieć udvaja bolš. Ja stojik z patreby. Prybiary, o svietazarny, moj stojicyzm u ružovy vianok i pastaŭ pierad im zbanok vina, a piajacimie Anakreonta tak, što zahłušyć usich epikurejcaŭ.
Neron, jakomu prypaŭ da smaku epitet «svietazarny», uchmylnuŭsia j kaža: — Padabaješsia mnie!
— Heny čałaviek varty stolki zołata, kolki sam važyć, — zaciemiŭ Tyhelin.
A Chiłon adkazvaje: — Dapoŭniš, spadaru, maju vahu tvajoju ščodrasciu, bo inakš viecier paniasie zapłatu.
— Istavietna, nie pieravažyŭ by nat i Vitelija, — dadaŭ cezar.
— Eheŭ, srebnaviasiołkavy, moj doscip nia josć vałaviany.
— Baču, tvoj Zakon nie zabaraniaje tabie zvać mianie boham?
— O, niesmiarotny! Moj zakon — heta ty. Chryscijanie bluznili suprać jaho, i tamu ja ich znienavidzieŭ.
— Što ž tabie viedama pra chryscijan?
— Ci dazvoliš mnie płakać, boski?
— Nie, — kaža Neron, — heta nudzić mianie.
— Utrajnie praŭdu kažaš, bo tyja vočy, što ciabie bačyli, pavinny raz nazaŭsiody vysachnuć ad sloz. Barani mianie, spadaru, ad majich niepryjacielaŭ!
— Kažy pra chryscijan, — nieciarplivicca Papieja.