Читаем Hyperion полностью

Kałamarnica poszybowała w przestrzeń. Kamery pokazały, jak dwie postaci w skafandrach mijają statek w sporej odległości, trzecia zaś w ostatniej chwili złapała tę samą antenę, która wcześniej ocaliła Kassada. Pułkownik zorientował się już mniej więcej w usytuowaniu najważniejszych instrumentów sterujących lotem, więc w pośpiechu zaczął dotykać kolejnych przycisków. Nad jego głową zapłonęło silne światło, holowizyjne połączenie z dowódcą dużego statku zostało przerwane, łódź wykonała gwałtowny manewr stanowiący połączenie skrętu, obrotu i pętli. Siła odśrodkowa była tak wielka, że uczepiony anteny Intruz oderwał się jak dojrzały owoc i poleciał w pustkę, ostrzeliwując zawzięcie kałamarnicę.

Łódź kontynuowała karkołomne ewolucje, a Kassad walczył o to, by nie stracić przytomności. Migały niezliczone lampki alarmowe, a wtórowały im brzęczyki, syreny i podawane głosem informacje. Pułkownik wdusił kilka przycisków, uznał, że osiągnął sukces i odprężył się w fotelu, tylko po to jednak, aby zaraz potem poczuć, jak jakieś potworne siły usiłują rozerwać go na dwie części, ciągnąc w przeciwne strony.

Obraz, który pojawił się na krótko na jednym z monitorów, upewnił go, że oddala się od bojowego okrętu Intruzów. To dobrze. Nie ulegało wątpliwości, że tamci mogli zniszczyć go w każdej chwili, i z pewnością uczyniliby to, gdyby skierował się w ich stronę. Kassad nie wiedział, czy łódź abordażowa ma jakieś uzbrojenie – osobiście mocno wątpił, by na jej pokładzie znajdowało się cokolwiek poza bronią osobistą załogi – ale doskonale zdawał sobie sprawę, iż żaden dowódca okrętu nie pozwoliłby zbliżyć się jednostce, która wedle wszelkiego prawdopodobieństwa wymknęła się spod kontroli. Poza tym należało się spodziewać, że Intruzi wiedzą już o tym, iż kałamarnica została uprowadzona przez nieprzyjaciela. Pułkownik wcale nie byłby zdziwiony – to znaczy, byłby zawiedziony, ale nie zaskoczony – gdyby lada sekunda przestał istnieć, tymczasem jednak liczył na to, że nieprzyjaciel okaże się zainfekowany dwiema typowo ludzki cechami: ciekawością oraz pragnieniem zemsty.

Stres, o czym doskonale wiedział, mógł okazać się silniejszy od ciekawości, lecz w paramilitarnej, półfeudalnej kulturze Intruzów chęć zemsty powinna odgrywać niebagatelną rolę. Pułkownik Fedmahn Kassad nie mógł już im w żaden sposób zaszkodzić, a w dodatku miał zerowe szanse na ucieczkę, w związku z czym wydawał się wprost idealnym kandydatem do zajęcia miejsca na stole sekcyjnym, a później na metalowym rusztowaniu, gdzie mógłby być do woli przesłuchiwany.

Miał nadzieję, że wróg myśli właśnie w ten sposób.

Spojrzał na czołowe ekrany, zmarszczył brwi, po czym rozluźnił pasy na tyle, aby popatrzeć w okienko nad głową. Kałamarnica nadal wyczyniała przedziwne łamańce, ale znacznie wolniej niż do tej pory. Planeta z kolei była dużo bliżej – jedna półkula wypełniała całkowicie okienko obserwacyjne – lecz nie miał pojęcia, jaka odległość dzieli go jeszcze od atmosfery. Wskazania przyrządów kontrolnych niewiele mu mówiły. Mógł jedynie domyślać się, jaką osiągnął prędkość po oderwaniu się od wraku i z jaką szybkością wtargnie w atmosferę planety. Znajdując się jeszcze w stercie poszarpanego metalu, która niedawno była statkiem szpitalnym “Merrick”, oszacował, że trafienie nastąpiło w chwili, kiedy jednostka weszła na parkingową orbitę wokół planety, skąd następnie miała wysłać lądowniki. Zazwyczaj czyniono to od pięciuset do sześciuset kilometrów nad powierzchnią.

Kassad chciał otrzeć pot z twarzy, ale wielka rękawica zatrzymała się na wizjerze hełmu. Zupełnie zapomniał, że ma go na głowie. Był bardzo zmęczony. Do licha, przecież zaledwie kilka godzin temu znajdował się w hibernacji, a jeszcze parę tygodni wcześniej był martwy jak trup!

Ciekawe, czy ta zielono-lazurowa planeta to Hyperion, czy Ogród. Z tego, co pułkownikowi obiło się o uszy, wynikało, że Ogród jest znacznie gęściej zaludniony i już wkrótce ma otrzymać status kolonii. Wypadało więc mieć nadzieję, że to właśnie Ogród.

Od okrętu Intruzów odłączyły się trzy kolejne łodzie abordażowe. Kassad przez chwilę widział je bardzo dokładnie, a potem znalazły się poza zasięgiem rufowej kamery. Postukał w przyciski sterujące ciągiem silnika, a kiedy odniósł wrażenie, że łódź podąża nieco szybciej ku rosnącej z minuty na minutę planecie, opadł na fotel i już tylko czekał.

Nie miał nic innego do roboty.

Kałamarnica weszła w atmosferę, zanim dogoniły ją trzy łodzie abordażowe. Jednostki pościgowe z pewnością były uzbrojone, ale tego, kto kierował ich poczynaniami, musiała drążyć niesłychana ciekawość. Albo rozpierała go niesłychana wściekłość.

Перейти на страницу:

Похожие книги