Читаем Hyperion полностью

Silenus umilkł nagle, dolał sobie wina, po czym czknął głośno w ciszy, która zapadła po jego wystąpieniu. Pozostała szóstka spojrzała po sobie. Konsul zauważył, że Sol Weintraub uśmiechał się lekko, aż do chwili kiedy dziecko poruszyło się, skupiając na sobie całą jego uwagę.

– Cóż… – powiedział z wahaniem ojciec Hoyt, tak jakby usiłował nawiązać do przerwanej myśli. – Nawet jeżeli siły Hegemonii opuszczą układ i Hyperion dostanie się pod władanie Intruzów, może okupacja będzie bezkrwawa i nowi władcy pozwolą nam zajmować się naszymi sprawami…

Fedmahn Kassad roześmiał się cicho.

– Intruzów nie interesuje okupacja – powiedział. – Jeśli zdobędą planetę, najpierw złupią ją do szczętu, a potem zabiorą się do tego, co najlepiej potrafią: spalą miasta, tak że pozostaną same zgliszcza, te porozwalają na drobne kawałki, następnie zaś spopielą każdy z nich. Stopią lodowe czapy na biegunach, wygotują oceany, a na koniec zasypią kontynenty solą, jaka zostanie po odparowaniu wody, żeby już nigdy nic na nich nie wyrosło.

– Cóż… – szepnął Hoyt i umilkł.

Pielgrzymi przyglądali się w milczeniu, jak klony sprzątają talerze po zupie i wnoszą drugie danie.

– Powiedziałeś, że eskortuje nas bojowy okręt Hegemonii – zwrócił się konsul do Heta Masteena, kiedy uporali się już z befsztykami i gotowaną skrzydlatą ośmiornicą.

Templariusz skinął głową i wskazał w górę. Konsul wytężył wzrok, lecz niczego nie mógł dostrzec na tle obracającego się nieba.

– Proszę.

Fedmahn Kassad podał mu nad głową Hoyta silną wojskową lornetkę.

Konsul skinął z wdzięcznością głową, włączył zasilanie i skierował urządzenie w kierunku wskazanym przez Heta Masteena. Żyroskopowe kryształy zamruczały cichutko, stabilizując obraz, po czym zaczęły metodycznie przeszukiwać obszar znajdujący się w polu widzenia. Nagle obraz zafalował, by po chwili ponownie znieruchomieć, tyle że już wielokrotnie powiększony.

Kiedy okręt Hegemonii wypełnił sobą wizjer, konsul bezwiednie aż wstrzymał oddech. Nie był to ani smukły jednoosobowy patrolowiec, ani nawet pękaty liniowiec, tylko czarny jak noc krążownik. Wywierał oszałamiające wrażenie – takie, jakie przez minione stulecia potrafiły wywierać jedynie okręty bojowe. Z czterema ramionami najeżonymi uzbrojeniem, sześćdziesięciometrowym, cienkim jak igła kadłubem, dyszami silników jądrowych i okrągłym zwierciadłem napędu Hawkinga, pozornie sprawiał wrażenie niestosownie delikatnego i podatnego na uszkodzenia.

Konsul bez słowa oddał lornetkę Kassadowi. Jeżeli flota uderzeniowa przeznaczyła w pełni uzbrojony krążownik do eskortowania “Yggdrasill”, to jak wielką siłę szykowała na spotkanie Intruzów?

– Kiedy lądujemy? – zapytała Brawne Lamia. Za pomocą swojego komlogu połączyła się z datasferą statku i sprawiała wrażenie lekko sfrustrowanej tym, czego się dowiedziała. Albo czego się n i e dowiedziała.

– Za cztery godziny wejdziemy na orbitę – poinformował ją Het Masteen. – Kilka minut później będziemy już na dole. Nasz przyjaciel konsul zgodził się zawieźć nas tam swoim prywatnym statkiem.

– Do Keats? – zapytał Sol Weintraub. Odezwał się po raz pierwszy od chwili, kiedy zaczęto podawać obiad.

Konsul skinął głową.

– To jedyny port kosmiczny na Hyperionie przystosowany do obsługi jednostek osobowych – powiedział.

– Port kosmiczny? – Ojciec Hoyt wydawał się mocno podenerwowany. – Myślałem, że udamy się prosto na północ, do królestwa Chyżwara.

Het Masteen cierpliwie pokręcił głową.

– Pielgrzymki zawsze wyruszają ze stolicy – wyjaśnił. – Dotarcie do Grobowców Czasu zajmie nam wiele dni.

– Wiele dni?! – parsknęła Brawne Lamia. – Przecież to nonsens!

– Całkiem możliwe – zgodził się Het Masteen. – Jednak sprawy mają się właśnie w taki sposób.

Ojciec Hoyt wyglądał tak, jakby już odczuwał skutki niestrawności po posiłku, mimo że prawie nie tknął jedzenia.

– Czy nie moglibyśmy przynajmniej tym razem odstąpić od obowiązujących reguł? – zapytał. – W obliczu zbliżającej się wojny, i w ogóle… Wylądowalibyśmy przy Grobowcach Czasu albo gdzieś w pobliżu i szybko uwinęli się ze wszystkim.

Konsul potrząsnął głową.

– Od prawie czterystu lat statki kosmiczne i powietrzne próbują dotrzeć na północ – powiedział. – Nie słyszałem, żeby któremuś się to udało.

– Czy można? – zapytał uprzejmie Martin Silenus, podnosząc rękę jak uczeń. – A co się z nimi stało, do kurwy nędzy?

Ojciec Hoyt zmarszczył brwi, Fedmahn Kassad uśmiechnął się lekko, a Sol Weintraub odparł:

– Konsul bynajmniej nie chciał przez to powiedzieć, że tereny te są w ogóle niedostępne. Można tam dotrzeć drogą wodną lub jednym z wielu szlaków lądowych. Wszystkie maszyny latające bez trudu lądują obok Grobowców Czasu, po czym wracają tam, gdzie kierują je komputery pokładowe. Tyle że po pilotach i pasażerach nie pozostaje nawet najmniejszy ślad.

Weintraub ułożył śpiące dziecko w nosidełku, które miał zawieszone na szyi.

– Tak mówi legenda – mruknęła Brawne Lamia. – A co można wyczytać z komputerów?

Перейти на страницу:

Похожие книги