Читаем Gwiezdny pył полностью

— I nie zapominaj o zemście — dodał Secundus głosem wiatru łkającego na przełęczy. — Teraz przede wszystkim musisz pomścić śmierć brata; tak każe prawo krwi.

Septimus potrząsnął głową, zupełnie jakby usłyszał te słowa.

— Czemu nie zaczekałeś jeszcze kilka dni, bracie Primusie? — spytał leżącego u stóp trupa. — Sam bym cię zabił. Starannie zaplanowałem twoją śmierć. Gdy odkryłem, że nie ma cię na pokładzie „Serca Snu”, potrzebowałem niewiele czasu, by ukraść szalupę i trafić na twój ślad. A teraz będę musiał pomścić twe żałosne truchło. Tak każe honor naszej krwi i Cytadeli Burz.

— A zatem Septimus zostanie Osiemdziesiątym Drugim Władcą — powiedział Tertius.

— Jest takie przysłowie, ostrzegające przed zbyt szybkim dokonywaniem podziałów skóry pewnego dużego drapieżnika — zauważył Kwintus.

Septimus odszedł na bok, wysikał się pod szarym głazem i wrócił do zwłok Primusa.

— Gdybym to ja cię zabił, mógłbym cię tu zostawić — rzekł — Ale przyjemność ta przypadła innemu, zabiorę cię więc ze sobą i zostawię na wysokiej turni, na żer orłom. — Stękając z wysiłku, dźwignął lepkie od krwi ciało i zarzucił je na grzbiet kuca. Potem pomajstrował przy pasie nieboszczyka, odczepiając od niego sakiewkę z kamieniami runicznymi. — Dziękuję ci za nie, mój bracie — rzekł i poklepał zwłoki po plecach.

— Obyś się nimi udławił, jeśli nie pomścisz mojej śmierci na suce, która podcięła mi gardło — odparł Primus głosem górskich ptaków, witających śpiewem nadejście nowego dnia.

* * *

Siedzieli obok siebie na grubym, białym cumulusie wielkości niedużego miasta. Chmura pod nimi była miękka i dość chłodna. Im bardziej się w nią zagłębiało, tym zimniejsza się stawała, toteż Tristran wepchnął oparzoną dłoń, jak najgłębiej zdołał. Chmura stawiła niewielki opór, potem jednak ustąpiła. Jej wnętrze było zimne i gąbczaste, jednocześnie prawdziwe i niematerialne. Dotyk chmury złagodził nieco ból w dłoni, pozwalając Tristranowi myśleć.

— No tak — rzekł po dłuższej chwili. — Obawiam się, że zupełnie sknociłem sprawę.

Gwiazda siedziała obok niego, odziana w szlafrok pożyczony od kobiety w gospodzie. Złamaną nogę wyciągnęła przed siebie, opierając ją na gęstej mgle.

— Uratowałeś mi życie — powiedziała w końcu. — Prawda?

— Owszem, chyba tak.

— Nienawidzę cię — rzekła. — Już wcześniej nienawidziłam cię za wszystko, ale teraz nienawidzę cię jeszcze mocniej.

Tristran poruszył oparzoną dłonią, błogosławiąc chłód chmury. Był zmęczony. Kręciło mu się w głowie.

— Masz jakiś szczególny powód?

— Tak — odparła. W jej głosie wyczuł napięcie. — Teraz, gdy ocaliłeś mi życie, według prawa mojego ludu odpowiadasz za mnie, a ja za ciebie. Tam, gdzie ty pójdziesz ja także muszę iść.

— Aha — rzekł. — To chyba nie takie złe?

— Wolałabym spędzić resztę życia przykuta do sparszywiałego wilka, cuchnącego wieprza albo bagiennego goblina — odparła sucho.

— Naprawdę nie jestem taki zły. Nie, kiedy lepiej mnie poznasz. Przykro mi za ten łańcuch, i w ogóle. Może moglibyśmy zacząć wszystko od nowa i udawać, że nic takiego się nie stało? Proszę. Nazywam się Tristran Thorn. Miło mi cię poznać. — Wyciągnął ku niej zdrową rękę.

— Broń mnie matko księżycu! — prychnęła gwiazda. — Prędzej uścisnęłabym rękę…

— Z pewnością, z pewnością — przerwał jej Tristran. Wolał nie wiedzieć, do czego paskudnego porówna go tym razem. — Powiedziałem już, że jest mi przykro — dodał. — Zacznijmy od początku. Jestem Tristran Thorn. Miło mi cię poznać.

Westchnęła.

Tu, w górze, powietrze było mroźne i bardzo rozrzedzone, lecz słońce rozgrzewało je, a otaczające Tristrana i gwiazdę chmury przywodziły mu na myśl fantastyczne miasto, nieziemską budowlę. Daleko w dole widział prawdziwy świat: promienie słońca wydobywały z cienia każde maleńkie drzewo i zamieniały kręte rzeki w cienkie, ślimacze szlaki, srebrzystą nić w tkaninie Krainy Czarów.

— I co? — spytał Tristran.

— Niech będzie — mruknęła gwiazda. — Niezły dowcip, prawda? Gdzie ty, tam i ja. Nawet jeśli miałoby mnie to zabić. — Zamieszała dłonią powierzchnię chmury, poruszając gęstą mgłą. Potem przez moment jej palce musnęły dłoń Tristrana. — Siostry nazywały mnie Yvaine — oznajmiła. — Byłam gwiazdą wieczorną.

— Spójrz tylko na mnie i na siebie. Niezła z nas para. Ty ze złamaną nogą, ja z moją ręką.

— Pokaż mi ją.

Wyciągnął dłoń z chłodu chmury. Była bardzo czerwona. W miejscach, gdzie płomienie dotknęły ciała, tworzyły się wielkie pęcherze.

— Boli? — spytała.

— Tak — odparł. — I to bardzo.

— To dobrze — rzekła Yvaine.

— Gdybym nie poparzył ręki, zapewne w tej chwili już byś nie żyła — przypomniał. Miała w sobie dość przyzwoitości, by ze wstydem spuścić wzrok. — Wiesz — dodał, zmieniając temat — zostawiłem w gospodzie tej wariatki moją torbę. Teraz nie mamy już niczego oprócz ubrań na grzbiecie. Zostaliśmy tak, jak stoimy.

— Siedzimy — poprawiła gwiazda.

— Nie mamy wody ani jedzenia. Tkwimy pół mili nad światem i nie możemy zejść. Nie wiemy też, dokąd zmierza chmura, i oboje jesteśmy ranni. Czy coś przeoczyłem?

Перейти на страницу:

Похожие книги

Неудержимый. Книга I
Неудержимый. Книга I

Несколько часов назад я был одним из лучших убийц на планете. Мой рейтинг среди коллег был на недосягаемом для простых смертных уровне, а силы практически безграничны. Мировая элита стояла в очереди за моими услугами и замирала в страхе, когда я выбирал чужой заказ. Они правильно делали, ведь в этом заказе мог оказаться любой из них.Чёрт! Поверить не могу, что я так нелепо сдох! Что же случилось? В моей памяти не нашлось ничего, что бы могло объяснить мою смерть. Благо судьба подарила мне второй шанс в теле юного барона. Я должен восстановить свою силу и вернуться назад! Вот только есть одна небольшая проблемка… как это сделать? Если я самый слабый ученик в интернате для одарённых детей?Примечания автора:Друзья, ваши лайки и комментарии придают мне заряд бодрости на весь день. Спасибо!ОСТОРОЖНО! В КНИГЕ ПРИСУТСТВУЮТ АРТЫ!ВТОРАЯ КНИГА ЗДЕСЬ — https://author.today/reader/279048

Андрей Боярский

Попаданцы / Фэнтези / Бояръ-Аниме