Читаем Gwiezdny pył полностью

— Hmm — rzekł woźnica. — Jeszcze jedną. — Ponownie potarł podbródek. — Tak, możesz ze mną jechać — rzekł. — Runy są tego pewne, choć czeka nas niebezpieczeństwo. Może natrafimy jeszcze na zwalone pnie i konary. Jeśli chcesz, możesz usiąść z przodu, obok mnie, i dotrzymać mi towarzystwa…

Wdrapując się na kozioł, Tristran po raz pierwszy zajrzał do środka powozu i przez moment wydało mu się, że widzi pięciu bladych mężczyzn w szarych strojach, patrzących na niego ze smutkiem. Gdy jednak ponownie rzucił okiem, w środku nie było już nikogo.

Powóz zaskrzypiał i z turkotem ruszył porośniętym trawą szlakiem pod zielonozłotą kopułą liści. Tristran martwił się o gwiazdę. Owszem, była złośliwa, ale dał jej po temu powody. Miał nadzieję, ze nie napyta sobie kłopotów.

* * *

Ludzie powiadają czasami, że szaroczarny łańcuch górski, przecinający z północy na południe niczym mur tę część Krainy Czarów, był kiedyś olbrzymem, który z czasem stał się tak wielki i ciężki, że pewnego dnia, znużony wysiłkiem, jakiego wymagało poruszanie się i życie, ułożył się na równinie i zapadł w sen, tak głęboki, że między kolejnymi uderzeniami serca mijały całe stulecia. Jeśli rzeczywiście tak było, to musiało stać się bardzo dawno temu, w Pierwszej Erze Świata, gdy nie istniało nic prócz skał, ognia, wody i wiatru. Z czasów tych pozostali jedynie nieliczni, którzy mogliby zadać kłam tym twierdzeniom, jeśli oczywiście nie odpowiadają one prawdzie. Prawdziwe jednak czy nie, powszechnie nazywa się cztery największe szczyty owego łańcucha Górami Głowy, Ramion, Brzucha i Kolan; a wzgórza na południu zwane są Stopami. Przez góry prowadzą przełęcze: jedna pomiędzy Głową i Ramionami, w miejscu gdzie powinna być szyja, i jedna na południe od Góry Brzucha.

To niebezpieczne góry, w których mieszkają dzikie stworzenia: trolle barwy łupku, włochaci praludzie zbłąkane wodwo, górskie kozice, gnomy-górnicy, pustelnicy banici, a nawet górskie wiedźmy. I choć pasmo to nie dorównuje wysokością najwyższym łańcuchom górskim Krainy Czarów, takim jak góra Huon, na której szczycie wzniesiono Cytadelę Burz, samotnemu wędrowcy trudno jest je przebyć.

Królowa czarownic kilka dni wcześniej pokonała przełęcz na północ od Góry Brzucha. Obecnie czekała u jej wylotu. Przywiązała kozły do cierniowego krzaka, którego listki skubały bez entuzjazmu. Ona sama siedziała na boku wyprzęgniętego rydwanu i osełką ostrzyła noże.

Noże były bardzo stare. Rękojeści zrobiono z kości, a ostrza z odłamków wulkanicznego szkliwa, czarnego jak gagat, z białymi płatkami śniegu, na zawsze zastygłymi w obsydianie. Miała ich parę: mniejszy szeroki tasak, ciężki i twardy, służył do przecinania klatki piersiowej, rąbania i rozbierania. Drugi — długi wąski sztylet — idealnie nadawał się do wycięcia serca. Gdy noże były już tak ostre, że mogła przesunąć którymś z nich po gardle, a ofiara poczułaby zaledwie leciutkie muśnięcie i ciepło uchodzącego z krwią życia, królowa czarownic odłożyła je i rozpoczęła przygotowania.

Podeszła do kozłów i szepnęła każdemu z nich słowo mocy.

Zwierzęta zniknęły. Na ich miejscu stał mężczyzna o białej bródce i młoda kobieta o bezmyślnych oczach i chłopięcej urodzie. Oboje milczeli.

Czarownica przykucnęła obok rydwanu i szepnęła kolejnych kilka słów. Rydwan nie zareagował, a ona gniewnie tupnęła w kamień.

— Starzeje się — rzekła do swych sług. Oni jednak milczeli, nie zdradzając nawet najmniejszych oznak zrozumienia. — Rzeczy nieożywione zawsze trudniej zmienić niż te ożywione. Ich dusze są starsze, głupsze, trudniej je przekonać. Gdybym tylko odzyskała prawdziwą młodość… u zarania dziejów potrafiłam przemieniać góry w morza, a chmury w pałace. Mogłam zaludnić całe miasto kamykami z plaży. Gdybym tylko znów była młoda…

Westchnęła i uniosła rękę. Na moment między jej palcami zamigotał błękitny płomień, a potem, gdy obniżyła dłoń i pochyliła się, by dotknąć rydwanu, ogień zniknął.

Wyprostowała się. W jej kruczoczarnych włosach pojawiły się pasemka siwizny. Pod oczami wystąpiły ciemne wory, lecz rydwan zniknął. Stała teraz przed niewielką gospodą na skraju przełęczy.

W oddali zagrzmiał grom, zamigotała błyskawica.

Szyld gospody skrzypnął, zakołysany nagłym wiatrem. Widniała na nim podobizna rydwanu.

— Wy dwoje — poleciła czarownica — do środka! Ona już tu jedzie. Będzie musiała przeprawić się przez przełęcz. Wystarczy tylko dopilnować, by przekroczyła próg. Ty — powiedziała, zwracając się do mężczyzny z białą bródką — jesteś Capik, właściciel gospody. Ja będę twoją żoną. A to — dodała, wskazując tępooką dziewczynę, kiedyś będącą Brevisem — nasza córka, posługaczka.

Wśród szczytów gór ponownie zagrzmiało. Tym razem piorun uderzył bliżej.

— Wkrótce zacznie padać — oznajmiła czarownica. — Rozpalmy ogień.

* * *
Перейти на страницу:

Похожие книги

Неудержимый. Книга I
Неудержимый. Книга I

Несколько часов назад я был одним из лучших убийц на планете. Мой рейтинг среди коллег был на недосягаемом для простых смертных уровне, а силы практически безграничны. Мировая элита стояла в очереди за моими услугами и замирала в страхе, когда я выбирал чужой заказ. Они правильно делали, ведь в этом заказе мог оказаться любой из них.Чёрт! Поверить не могу, что я так нелепо сдох! Что же случилось? В моей памяти не нашлось ничего, что бы могло объяснить мою смерть. Благо судьба подарила мне второй шанс в теле юного барона. Я должен восстановить свою силу и вернуться назад! Вот только есть одна небольшая проблемка… как это сделать? Если я самый слабый ученик в интернате для одарённых детей?Примечания автора:Друзья, ваши лайки и комментарии придают мне заряд бодрости на весь день. Спасибо!ОСТОРОЖНО! В КНИГЕ ПРИСУТСТВУЮТ АРТЫ!ВТОРАЯ КНИГА ЗДЕСЬ — https://author.today/reader/279048

Андрей Боярский

Попаданцы / Фэнтези / Бояръ-Аниме