Читаем Fiora i Wspaniały полностью

 - Wiem, że to wielki pan i dobrze znam zamek Selongey-ów, będący potężną fortecą i szlachecką siedzibą. Poślubisz dzielnego człowieka, u którego boku osiągniesz wysoką pozycję.

- Czy wiesz, że go kocham... i że on mnie kocha?

- Musi tak być, skoro decydujecie się na ślub za dwa dni. Wyznam, że nie bardzo rozumiem, jak twój ojciec, tak rozsądny i zrównoważony, mógł wyrazić zgodę na podobne...

- Szaleństwo? Należy sądzić, iż mój ojciec wie, że z pozornego szaleństwa może zrodzić się wielkie szczęście.

Leonarda nic nie odpowiedziała, a jej policzki zabarwił lekki rumieniec. Lepiej niż ktokolwiek wiedziała, że Francesco Belframi był zdolny do czynów pozornie szalonych, i próbowała z nim porozmawiać, ale - uchylając się od wyjaśnień - kupiec był nieuchwytny, jakby uciekał. Stara kobieta wybrała więc milczenie, podczas gdy Khatoun mówiła za dwie.

Młoda Tatarka przerywała wychwalanie cnót narzeczonego i przepowiadanie młodej pani życia pełnego wzajemnej miłości tylko po to, by śpiewać przy akompaniamencie lutni wszystkie pieśni ze swego repertuaru. Bez wahania obiecała nikomu nie ujawnić tego. co miało się zdarzyć. Fiora wiedziała, że mała niewolnica raczej dałaby się zabić, niż zdradziła powierzoną jej sercu tajemnicę.

Rzeczą najtrudniejszą było dla Fiory milczenie o wszystkim wobec Chiary. Pragnęłaby przynajmniej mieć przy sobie tę uroczą dziewczynę w chwili, gdy jej małżeństwo zostanie pobłogosławione. Chciałaby dzielić z przyjaciółką całą tę radość, ogrom szczęścia wypełniającego serce, ale Beltrami okazał się nieustępliwy:

 - Nie zapominaj, że Colomba ma najdłuższy język w całym mieście! Powierzyć jej tajemnicę to tak jakby podzielić się nią ze wszystkimi. Poza tym musisz pamiętać, że Albizzi byli przez długi czas bogatsi i potężniejsi niż Medy-ceusze, że przebywali na wygnaniu i mieszanie ich do tego małżeństwa mogłoby postawić tę rodzinę w trudnej sytuacji. Niektórzy mogliby to uznać za dziwne.

- Czy nie będę więc miała prawa nosić oficjalnie nazwiska męża? Tak bym chciała...

- Żeby wiedziano, że jesteś hrabiną? - zapytał Beltrami z uśmiechem.

- Nie. Żeby wiedziano, że jestem jego żoną...

- Przyjdzie na to pora, nie obawiaj się! Może nawet szybciej niż sądzisz. Chcę jedynie trochę odczekać, zanim powiadomię o tym Wspaniałego. Będzie to łatwiejsze, jeśli pomyśli, że wyszłaś za mąż... bez mojej wiedzy!

Tym razem Fiora zrozumiała. Znała Medyceuszy wystarczająco dobrze, by wiedzieć, do jakiego stopnia troszczą się o swoją władzę, tym bardziej że nie była im ona przyznana z mocy prawa. Dała się porwać radości z powodu rychłego połączenia z Filipem. W miarę jednak zbliżania się wyznaczonej godziny jej serce bilo coraz szybciej...

 Stała pogrążona w marzeniach przy oknie. Przez nie widać było tarasowy ogród i poniżej całą Florencję, rozciągniętą jak szaroróżowy dywan u stóp starożytnego, etruskiego i rzymskiego akropolu, którym było niegdyś Fiesole. Z dawnej świetności zachował się jedynie krąg na wpół zrujnowanych murów cyklopowych i mnóstwo starych kamieni pozostałych po teatrze. Ruiny znajdowały się niemal we wszystkich ogrodach, a ogrody były wszędzie. Fiesole przestało pełnić funkcje obronne, ale pozostało miejscem wypoczynku i z pewnością najbardziej uroczą miejscowością w okolicach Florencji. Nawet kiedy w ogrodach, tak jak teraz, na początku lutego, nie było już kwiatów, pozostawała łagodna falistość terenu, podkreślona czarnymi wrzecionami cyprysów i cisów, zgaszone barwy ziemi i srebrzystych drzew oliwkowych, których poskręcane korzenie podtrzymywane były przez murki z rdzawych kamieni. Na małym rynku tego, co było już tylko dużą wsią, uroki starej, rzymskiej katedry i zwieńczonej blankami kampanili kontrastowały z nowym, wdzięcznym pałacem.

Słońce zaszło w purpurowej, zapowiadającej wiatr poświacie. Jej odblask pozostał na dachach wieńczącego wzgórze małego klasztoru franciszkanów, w którym przechowywano ciało wielkiego świętego, Antonina, czczonego przez całą Florencję. Właśnie w kaplicy tego klasztoru wielebny opat miał nocą udzielić ślubu Fiorze i Filipowi...

Selongey, jego stajenny Mateusz de Prames, który miał być świadkiem, oraz kilku ludzi eskorty przekroczyli tego ranka bramy Florencji nie zamierzając tam powrócić. Okrężną drogą dotarli do willi Beltramiego i weszli do niej od strony pomieszczenia dla służby, gdzie mieli poczekać na ostateczny odjazd, przewidziany nazajutrz wczesnym rankiem. Tylko dwaj szlachcice weszli do domu. Fiora nie wiedziała, że w sejfie jej ojca spoczywał już weksel na sto tysięcy złotych florenów, płatny u bankierów Fuggerów w Augsburgu i stanowiący jej niemal królewski posag...

Перейти на страницу:

Похожие книги