Читаем Fiora i Wspaniały полностью

 Ta nowa istota, którą przebudził dla miłości, ofiarowała mu właśnie, nie wiedząc o tym, najbardziej wzruszającą rewelację, odkrycie nieznanych obszarów jego serca. Sądził, że kocha Fiorę tak, jak kochał już często. Tym razem jednak myśliwy wpadł we własne sidła i nie miał ochoty się z nich wydostać. A jednak będzie musiał to zrobić, gdy nadejdzie świt. Związany danym słowem, będzie musiał odjechać i zostawić żonę, której nie miał nadziei nigdy odzyskać, by egzystowała w oddaleniu. Nikt nie pozwoli mu niczego zmienić w umowie zawartej z Beltramim, a szczególnie ten ostatni. Wyczytał to w morderczym spojrzeniu, którym kupiec odprowadził go do drzwi sypialni Fiory...

- Kocham cię! - wyszeptał z ustami w jej włosach. -Nigdy nie dowiesz się, jak bardzo cię kocham...

- Dlaczego nie miałabym się nigdy dowiedzieć? Czyż nie będziesz mógł mi tego dowieść przez wszystkie lata, jakie są przed nami?

- Ale czy mamy przed sobą jakieś wspólne lata? Odjadę, zostawiając cię samą, ponieważ nie mogę zabrać cię ze sobą.

- Właściwie dlaczego nie możesz?

- Przecież wiesz. Nie zabiera się kobiety na wojnę.

- Może gdybyś to zrobił, zaskoczyłaby cię ona swoim zachowaniem? Myślę, że zgodziłabym się na każde niebezpieczeństwo, byle pojechać z tobą, być przy tobie bez przerwy.

- Czyżbym poślubił młodą lwicę? - spytał całując ją. -Tylko podsycasz mój żal, mój skarbie, mój kwiatuszku... moje słodkie kochanie. Ale musisz tu zostać, choćby dlatego, by nie narażać ojca na niebezpieczeństwo. Mówi się, że gniew wspaniałego Lorenza może być groźny, tym bardziej że ma obecnie mało legalnych praw do sprawowania władzy. Anie mam najmniejszych wątpliwości co do uczuć, jakie żywi wobec mojego księcia. Gdyby się teraz dowiedział, że ojciec wydał cię za mnie, nawet nie pytając go o zdanie, to konsekwencje mogłyby być... nieprzyjemne dla was obojga.

- Będę więc na ciebie czekała - westchnęła Fiora - nawet gdyby to oczekiwanie miało trwać tylko tydzień, wyda mi się bardzo długie... Naprawdę musisz rano wyjechać?

- Nie mogę postąpić inaczej...

 - Nie należy więc tracić ani chwili z tej nocy ofiarowanej nam przez przeznaczenie. Kochaj mnie! Filipie, kochaj mnie jeszcze raz i jeszcze, abym mogła żyć wspomnieniami przez wszystkie dni i wszystkie noce, które spędzę bez ciebie.

Filip tylko czekał na tę prośbę, gdyż znowu obudziło się w nim pożądanie, ale obawiał się, że dając mu upust przestraszy, a może skrzywdzi to dziecko, które tak ufnie mu się oddało. Odsunął się więc trochę.

- Nie należy się tak spieszyć, mój skarbie... Jesteś taka młoda, taka niewinna... Boję się, że cię skrzywdzę!

- Nie możesz mnie skrzywdzić, skoro to ja cię przyzywam. Tak słodko jest należeć do ciebie...

Spojrzał na nią olśniony, zachwycony... Światło lampy rzeźbiło jej ciało miękkimi cieniami, złociło cudowny zarys piersi, kładło się blaskiem na udach, krągłych, a zarazem szczupłych. Dłonią uniósł piękną, niewinną twarz o rozchylonych, zachęcających wargach i dużych, jasnych, omdlewających teraz oczach. Nigdy nie miał do czynienia z kobietą tak piękną i serce ścisnęło mu się na myśl, że rozkwitnie ona jeszcze bardziej z dala od niego:

- Chcesz? - spytał zachrypniętym głosem. - Naprawdę chcesz?...

Fiora wybuchnęła kaskadą radosnego, dziecinnego, a zarazem podniecającego śmiechu:

- Oczywiście, że chcę! Platon mówi, że rzeczy piękne dobrze jest powtarzać dwa albo trzy razy!

 Zdumienie odebrało mu głos. Platon był z pewnością ostatnim intruzem, którego spodziewałby się w ślubnym łożu. Jak mógł przypuszczać, że ta urocza dziewczyna, prawie dziecko, karmiona była grecką filozofią? Jego własna kultura nie wykraczała poza Komentarze Cezara i poczuł się nieco urażony...

- A co Platon mówi o miłości? - zapytał, gdy tymczasem jego palce znów zaczęły przesuwać się po gładkiej skórze.

- Wcale o niej nie mówi - wydyszała Fiora, a jej oczy zaszły mgłą... - Ale twierdzi:... „Dawaj, a będzie ci dane!" Ja... ja oddaję ci siebie na zawsze! I chcę ciebie, całego...

Posiadł ją brutalnie, jak dziewkę w zdobytym mieście. Krzyknęła pod nim, ale zdusił jej okrzyk. Czuł, że po jej twarzy płyną łzy i pojął, że sprawia jej ból, ale poczuł z tego powodu niedobrą radość. Satysfakcję zdwajała okropna myśl, że ta dziewczyna, zrodzona z kazirodczego związku, była w końcu może jedynie wysłanniczką diabła. Miał ochotę ją zabić, aby uwolnić się od więzów, którymi niepostrzeżenie spętała jego duszę. Objął dłońmi jej kruchą szyję i zamierzał je zacisnąć, kiedy otworzyła szeroko ogromne oczy o barwie chmur i wyciągnęła do pocałunku obrzmiałe usta... - Filipie! - wyszeptała. - Mój kochany, mój panie...

- Twoim panem jest szatan! - warknął. - Bóg nie mógł stworzyć podobnego piękna...

Nagle oprzytomniała i chciała mu się wyrwać.

 - Jeśli jest we mnie szatan, to ty go obudziłeś. Powiedziała to z takim bólem, że zrobiło mu się wstyd. Teraz jej łzy nie były już łzami szczęścia. Zebrał je wargami jedną po drugiej, a później długo całował drżące usta i ponownie wywołał eksplozję rozkoszy w jej ciele, zanim sam znalazł zaspokojenie.

Перейти на страницу:

Похожие книги