W dniu 29 maja, w pobliżu bramy Świętego Romana, widział upadek Bazyleusa*16, który z zewnętrznych oznak władzy cesarskiej zachował jedynie swe purpurowe campagia i trzewiki ozdobione dwugłowym orłem. Udało mu się odciągnąć od niego Teodozjusza, który chciał umrzeć razem z władcą.
Przezwyciężywszy tysiąc trudności, opuścili płonące miasto, by dotrzeć na statku do Wenecji, na której wieść o katastrofie kładła się śmiertelnym całunem. Cały chrześcijański Zachód wyrażał swe oburzenie i domagał się wojny przeciwko sułtanowi, a głośniej i energiczniej od innych domagał się tego książę Filip Burgundzki. Teodozjusz, marzący o zemście, przyprowadził starszego brata na dwór burgundzki, gdzie przyjęto ich niezwykle uroczyście. Na cześć uciekinierów z Bizancjum urządzono przyjęcia i zabiegano o ich względy, szczególnie młodszego, bo Demetrios wyczuwał całą sztuczność tego poruszenia. Ale Teodozjusz wierzył w szczerość gospodarzy. Uwierzył w nią jeszcze mocniej, gdy obaj bracia mieli okazję uczestniczyć w Lille w najwspanialszym święcie, które przeszło do historii pod nazwą: Ślubowanie Bażanta...
Nawiązywało ono do pradawnego obyczaju: kiedy panowie i rycerze zobowiązywali się do wykonania jakiegoś znaczniejszego czynu i chcieli nadać swej przysiędze szczególną wagę, mieli w zwyczaju składać ją, używając do tego jakiegoś szlachetnego ptaka. W czasie uroczystej uczty przynoszono upieczonego i przybranego w pióra ptaka. Jeden z rycerzy kroił go, tak że każdy z zaprzysiężonych otrzymywał jedną część, zawierając w ten sposób tajemne przymierze z towarzyszami broni, w którym odnaleźć można było wspomnienie Ostatniej Wieczerzy i Okrągłego Stołu.
Dzień 17 czerwca 1454 roku był świadkiem Święta Bażanta, do którego użyto najwspanialszych kostiumów i dekoracji oraz najosobliwszych maszynerii. Na wspaniałego ptaka, noszącego naszyjnik ze złota i drogich kamieni, książę Filip, jego syn Karol, kawalerowie Orderu Złotego Runa i najwięksi panowie złożyli przysięgę wyruszenia na krucjatę przeciwko Mahometowi II i wydarcia mu Bizancjum...
Płaczący z radości Teodozjusz, omamiony zachętami Burgundczyków, zapragnął bezzwłocznie ruszyć w drogę powrotną, by obwieścić dobrą nowinę ludowi z krwi jego przodków, i przygotować go do walki. Demetrios, choć nękany najgorszymi przeczuciami, wyjechał razem z nim. Miesiącami przemierzali ziemie i wyspy greckie głosząc jak nową Ewangelię nadejście krucjaty, ale ona nie nadchodziła... Teodozjusz nie chciał przyjąć do wiadomości oczywistej prawdy: Ślubowanie Bażanta było jedynie okazję do wspaniałej zabawy. Książę Filip i jego syn nie mieli ochoty opuszczać swego królestwa, aby szukać zwady z odległym wrogiem, nawet jeśli uważali go za Antychrysta. Sprawili jedynie przyjemność sobie samym, wskrzeszając dawne rycerskie tradycje, do których obaj głosili wielkie przywiązanie. Nic ponadto!
Teodozjusz nadal pokładał ufność w uroczystej przysiędze, której pogwałcenie oznaczało splamienie honoru. Zamieszkawszy z bratem w Atenach, czekał na nadejście krzyżowców. Nawoływał do oporu i zachowania nadziei. Niestety! Zamiast świetnych wojsk krucjaty ujrzał znowu niezwyciężonych Turków. W 1456 roku padły Ateny, aTeodozjusz dostał się do niewoli. Demetrios, zajęty opatrywaniem rannych w innym punkcie miasta, nie był wtedy przy nim. Dopiero później zobaczył brata skazanego na okrutną śmierć, bo nawet jako więzień nadal zapowiadał, że Wielki Książę Zachodu przybędzie wkrótce, aby ukarać wrogów Chrystusa. Demetrios był bliski obłędu. Gdy zapadła noc, zasztyletował Teodozjusza, skracając jego cierpienia, i uciekł. Od tego właśnie dnia przestał wierzyć w Boga i poprzysiągł zemstę na tych, z których winy jego młodszy brat umarł w takich męczarniach. Ale Burgundia była daleko, bogata i potężna, jej książąt dobrze strzeżono, a Demetrios nie miał nic poza sakwą do schowania potrzebnych narzędzi lekarskich.
Przez wiele lat Demetrios starał się zdobyć coraz większą wiedzę, gdyż dzięki niej chciał uzyskać tajemniczą moc. Szukał jej wszędzie: w Egipcie i piaskach Arabii, w Afryce i w ostatnim mauretańskim królestwie Hiszpanii, wśród Żydów w Toledo, gdzie poznawał sekrety Kabały, na słynnym uniwersytecie w Montpellier (gdzie przetrwało wspomnienie o wielkim Arnoldzie de Villeneuve i Guyu de Chauliac); zgłębiał również ciemne kryjówki czarowników i magów. Studiował ruch gwiazd i jego związki z ludzkim przeznaczeniem. Dzięki postom - częstokroć przymusowym - rozwinął dar jasnowidzenia i nauczył się od pewnego żydowskiego lekarza z Malty dziwnej władzy spojrzenia połączonego z nieugiętą wolą. Pomyślawszy wtedy, że ma tę tak upragnioną moc, wsiadł wraz z Estebanem, którego poznał w Kastylii, na statek do Marsylii. Burza wyrzuciła ciała obu podróżnych w głębi Zatoki Genueńskiej, bez grosza przy duszy, i w dodatku chorych. Znalazł ich jakiś kupiec, ugościł, a Demetriosa poinformował, że kuzyn Greka, Konstantyn Lascaris, słynny gramatyk, związany jest z dworem księcia Mediolanu o mógłby z pewnością pomóc tak znakomitemu lekarzowi.