Читаем Breslau forever полностью

- To ja dziękuję. Nie co dzień pieniążki wskakują same do kieszonki. To ja dziękuję, naprawdę.

Staszewski odłożył słuchawkę. Ostermann i von Kreutzky. Tylko to tak naprawdę miał w głowie. Rozejrzał się po swoim byłym gabinecie. Która to ściana? Którą malowali Ostermann, von Kreutzky i Glass pamiętnej nocy w maskach przeciwgazowych? I to tak, że mechanizm działa dalej, nawet po osiemdziesięciu bez mała latach? Boże! Jak prosta była odpowiedź. Spojrzał w prawo. To była ta ściana, na którą padało słońce z panoramicznych okien. Podgrzewana codziennie farba. Wiele późniejszych warstw nie potrafiło zapobiec wydzielaniu się oparów. Ta ściana była codziennie podgrzewana. Czuł obecność tamtych ludzi. Czuł ich genialną mechanikę, która, ciągle sprawna, brnęła przez otchłanie czasu i dalej pełniła swoje zadanie, choć jej autorzy spoczywali od dawna w grobach. Chciałby się z nimi zaprzyjaźnić, bo też pragnął ich Breslau forever. Wrocławia na zawsze. Takiego, jaki już znowu jest. Bez werbli faszystowsko-komunistycznych, ale za to z Pomarańczową Alternatywą, która zmiotła kolejny totalitaryzm z powierzchni ziemi bez żadnych strat własnych. Breslau-Wrocław nigdy się nie poddawał. A jeśli już, to jako ostatni. Rozmyślania przerwała mu sprzątaczka.

- Przepraszam - otworzyła drzwi - ale muszę tu posprzątać. Zabrał pan już swoje rzeczy?

- Tak.

- Bo zaraz przyjdzie tu aspirant Jóźwiak.

- A gdzie on teraz jest?

Sprzątaczka postanowiła okazać Staszewskiemu swoją władzę. Chwilową, daną na mocy decyzji szefa, kiedy to on jest zwolniony, a ona w prawie. Odparła:

- W pracy! A nie tak jak pan. Nie wiadomo gdzie.

Uśmiechnął się lekko do małej nie w sensie fizycznym kobiety.

- Myśli pani, że aspirant Jóźwiak jest lepszym oficerem niż ja?

- On jest codziennie w pracy. Uczciwie robi swoje. A nie jak pan.

Przerwał jej:

- Jest lepszy ode mnie czy nie?

Zerknęła zaskoczona znad swojego kubła ze szmatami.

- Co pan chce? - spytała rozeźlona. Ta wyższość człowieka, który tkwił gdzieś na dole drabiny społecznej i nagle zyskuje władzę nad tym, który spadł z okolic bliskich szczytu. Zemsta! - Jest lepszy. Jest codziennie w pracy. Przykłada się do obowiązków.

Nie wiadomo, co go podkusiło. Wstał, wziął z półki kryształowy wazon, który dostał od komendanta w nagrodę za piętnaście lat służby. Opłukał go w podręcznej umywalce, wytarł, napełnił świeżą wodą i postawił na biurku. Z kieszeni wyjął foliową torebkę z kwiatkami wziętymi do analizy z klasztornego dziedzińca. Wstawił kwiatki do wazonu.

- Ładne? Niech pani powącha.

Powąchała durna.

- Ładnie pachną.

- No to jeżeli Jóźwiak jest choć w części tak dobry jak ja, ma mniej więcej tydzień na rozwiązanie tej sprawy. Jeśli nie jest tak dobry, to i on, i pani spotkacie się niedługo w piekle. Naocznie przekona się pani, kto tu jest naprawdę oficerem.

Otworzył drzwi, ale zatrzymał się jeszcze na moment.

- Aha. I niech pani przetrze południową ścianę gabinetu mokrą szmatą. Tam się zebrało sporo kurzu.

Zastanowił się moment.

- Południowa ściana to ta tutaj. - Wskazał palcem, bo uzmysłowił sobie, że sprzątaczka może po prostu tego nie wiedzieć.

Ostatni raz zerknął na ścianę i na kwiatki w wazonie.

Armagedon. Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego zabił Bogu ducha winnego Jóźwiaka i sprzątaczkę.

* * *

„Rio Bravo”, „High Noon”, czyli „W samo południe”, „Unforgiven”, czyli „Bez przebaczenia”. Nie pamiętał już, jaki film opisywał Borowicz. Staszewski robił teraz przegląd tytułów w myślach, idąc na spotkanie ze swoim przeznaczeniem. On sam musiał wyjść na ulicę przed komendą. Nie taką jak na Dzikim Zachodzie - pustą, piaszczystą, gdzie ludzie w okolicznych domach zamykali okna, widząc zmierzających ku sobie rewolwerowców. Ta ulica była brukowana, z niekończącą się lawiną aut, a okien nikt nie zamykał. Były zawsze zamknięte z powodu hałasu silników i klimatyzacji wewnątrz budynku. Z trudem przedostał się na drugą stronę jezdni. Na dachu samochodu postawił laptopa i wsunął do kieszeni czytnika pierwszy dysk. Komputer zaczął szyfrować dane.

Z kieszeni wyciągnął komórkę. Dotknął tylko dwóch przycisków. Szykował się do tej rozmowy od dawna.

- Grüß Gott, hier Witek Müller, Privatdetektiv.

- Cześć, stary. Twoja oferta ciągle aktualna?

Mężczyznę po drugiej stronie dosłownie zapowietrzyło.

- Co? Co? - mówił niezbornie. - O Jezu! Naprawdę chcesz przyjechać?

- Kiedy mam być? Dzisiaj?

Długa chwila ciszy.

- Jezus. Ty mówisz poważnie?

- Tak.

- Chryste! Człowieku, pewnie, że dzisiaj. - Witek nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. - Twoja pensja razy dziesięć, mieszkanie na tydzień, później kupię ci willę. Samochód, sprzęt i wszystkie duperele. Premia od każdej rozwiązanej sprawy w wysokości samochodu. I przysięgam, żadnych spraw rozwodowych, żadnego ślęczenia w bramie czy w wymarzniętym samochodzie i robienia zdjęć. Bierzesz tylko porwania, zabójstwa, zemsty rodzinne, sprawy spadkowe z morderstwem w tle.

- Biorę.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Враг, который не забудет
Враг, который не забудет

Закрученная детективная линия, неожиданные повороты сюжета, история искренней, глубокой, верной любви! Заключительная книга дилогии, название первой книги: «Девушка, которую не помнят», первая книга бесплатна.Неведомый убийца-менталист продолжает терроризировать империю, а поймать его может только другой сильный менталист. Ир Хальер убежден, что такой магиней высочайшего уровня является Алеся, но не ошибается ли он?Это роман – шахматная партия, в которой все фигуры на доске давно расставлены и немало ходов уже сделано. Алесе надо определиться, кто она на этом клетчатом поле боя: ферзь или пешка? И кто из сражающихся играет за черных? Ир Хальер упорно ловит беглую магиню, Алеся с не меньшим упорством уворачивается и даже не подозревает о настоящих планах своего врага.В тексте есть: попаданка в магический мир, тайны и приключения, умный злодей2020 год18+

Валентина Елисеева , Валентина Ильинична Елисеева

Фантастика / Самиздат, сетевая литература / Киберпанк