– No tak. Jeśli więc nie ona, to możliwe, że to Roj, ale Roj wydaje mi się zupełnie bez sensu. Ewa przynajmniej miała jakieś motywy, a Roj co?
– Nie wiem. Musi być coś, o czym nie wiemy. Zastanawiam się, czy przypadkiem ten cały Giuseppe nie wykorzystał sytuacji dla swoich prywatnych celуw i czy nie usiłował zgładzić Ewy z zazdrości i przez zemstę…
– I dziabał ją tam, gdzie Alicja ma serce? – przerwała Zosia z dezaprobatą. – I co, przeczucie mu powiedziało, że osoba, ktуra śpi w domu Alicji i w jej piżamie, to Ewa? I jeszcze wiedział, że szyba jest wybita i może swobodnie wejść? I do tego wszystkiego miał wspуlnika?
– No nie – przyznałam. – Rzeczywiście. Bardzo ładnie nam wychodzi zgadywanie, kto nie jest mordercą, gorzej ze zgadywaniem, kto jest…
We wczesnych godzinach popołudniowych pan Muldgaard przysłał człowieka z samochodem po Pawła. Giuseppe był do dyspozycji, należało go obejrzeć i stwierdzić, czy to istotnie on usiłował jeździć furgonetką od węgla na ulicy Gagarina w Warszawie. Jego paszport wskazywał, że kiedyś tam w Polsce był. Paweł pojechał, niesłychanie przejęty.
Zosia wyjęła pocztę z wiaderka w szopie, służącego jako skrzynka na listy.
– Masz, jest do ciebie – powiedziała. – Zdaje się, że na to czekałaś?
Przyjrzała mi się krytycznie, kiedy otwierałam kopertę i dodała:
– Czy nie zgłupiałaś przypadkiem na jego punkcie? Przyznaję, że wydaje się na poziomie, ale w tym stanie jeszcze cię nie widziałam. Podejrzewam, że w końcu wyjdziesz za mąż!
– Zgłupieć, owszem, zgłupiałam – wyznałam uczciwie. – W zamążpуjście bardzo wątpię, głуwnie dlatego, że jako żona to ja jestem do niczego. Nie będę przecież człowieka do siebie zrażać! Natomiast jeśli już chcesz koniecznie wiedzieć prawdę…
Zatrzymałam się, zastanowiłam i doszłam do wniosku, że i tak tyle tajemnic wychodzi tu na jaw…
– Jeśli chcesz wiedzieć prawdę, to w tej korespondencji może się znaleźć coś w rodzaju wyjaśnienia tutejszych zbrodni. Nie jestem pewna, ale coś powinno być.
Zosia przejęła się tak, że wyrzuciła do śmieci trzymaną w ręku ścierkę do talerzy.
– Na litość boską, znуw się wplątałaś w jakieś takie…! Co on ma z tym wspуlnego?! Tak porządnie wygląda!… Czytaj prędzej!. Sprуbowałam spełnić jej życzenie, westchnęłam, pokręciłam głową i wrуciłam do początku listu.
– Przeciwnie. Muszę czytać wolniej, jeśli mam wszystko zrozumieć…
Przeczytałam upragnione wiadomości trzykrotnie. Z pewnym trudem zmusiłam się do zaniechania po raz czwarty czytania fragmentуw całkowicie prywatnych i skupiłam się nad fragmentami mniej prywatnymi. Zosia stała nade mną jak kat nad skazańcem. Nie ulegało wątpliwości, że śmierć Edka narobiła kłopotуw rуżnym, bliżej niesprecyzowanym osobom. Nadal nie było wiadomo, jakim nazwiskiem przedstawiał mu się facet w czerwonej koszuli. Nawet i bez nazwiska jednakże stało się już pewne, że уw facet był jednostką nad wyraz podejrzaną. Związany był z jakąś nie znaną mi całkowicie niesympatyczną organizacją i wspуłpracował z kimś z naszego otoczenia w Allerшd. Istniały przypuszczenia, że tym kimś była Alicja, dalszy ciąg wydarzeń jednakże sprawił, że przypuszczenia upadły. Może to być mężczyzna, może to być kobieta, ale raczej kobieta. Mamy zachować daleko idącą ostrożność, bo rzecz jest poważna i morderca nie cofnie się przed niczym, pewną pociechę stanowi fakt, że całość imprezy nie dotyczy bezpośrednio naszego kraju, organizacja uprawia swoją działalność na innych terenach, u nas ograniczając się tylko do machlojek finansowych. Poza tym jej nie obchodzimy. Ona obchodzi nas o tyle, że nie lubimy, jako kraj, służyć pomocą finansową, nawet bezwiednie, rуżnym niesympatycznym organizacjom. Tu należy szukać osoby, ktуra dużo podrуżuje i nie budzi żadnych podejrzeń.
Tyle udało mi się wywnioskować z informacji zawartych w liście.
– Przestań mieć taki rozanielony wyraz twarzy i mуw, co wiesz! – zażądała Zosia niecierpliwie. – Nie wiem, jakim sposobem, ale może się wreszcie coś wykryje!
Streściłam jej moje wnioski.
– Gdyby nie to, że nie podrуżujesz bardzo dużo, pasowałabyś jak ulał – dodałam jadowicie. – Nie budzisz podejrzeń, z facetem mogłaś się stykać, Edka znałaś…
– Odczep się! – zdenerwowała się Zosia. – I popełniam zbrodnie, znajdując się gdzie indziej! Telepatycznie chyba albo siłą woli! Anita by pasowała, gdyby nie to, że ona właśnie budzi podejrzenia. Nie chcę się czepiać, ale jednak najlepsza jest tu Ewa. Ustawicznie jeździ gdzieś służbowo, podejrzeń nie budzi, czarnego faceta zna, a mуgł ją dziabnąć jej wspуlnik dla kamuflażu. Zauważ, że w takich sprzyjających warunkach nie zrobił jej nic złego!
– Zupełnie nie budzi podejrzeń Roj – mruknęłam w zadumie. – Wręcz nie sposуb się do niego przyczepić. I ta rozpacz teraz, przez pomyłkę zadźgał ukochaną żonę… Co to za jakaś cholerna organizacja, nic mi nie przychodzi do głowy. Takich idiotycznych zbrodni nie może popełniać żadna szanująca się organizacja.