Читаем Wszystko czerwone полностью

– Możliwe – przyznała Elżbieta spokojnie. – Możliwe, że powiedziałam, że to ja coś wiem i że jutro się zorientuję co. Możliwe, że powiedziałam, że jest coś ważnego, co ty powinnaś wiedzieć… Nie wiem, wszystko jest możliwe.

– Ależ to jest olbrzymia rуżnica! Jeśli mуwiłaś, że ty coś wiesz…. Nie dziwiłabym się, gdyby usiłował zabić ciebie!

Już od kilku minut mуj umysł pracował intensywnie.

– On usiłował – powiedziałam stanowczo. – Nie polował na żadnego Kazia, polował na Elżbietę. O Kaziu pewnie nic nie wiedział. Wiedział natomiast, że Elżbieta aż do wieczora nic ci nie powie, bo rano lecisz do pracy, a nikt normalny nie wstanie o wpуł do siуdmej rano, żeby sobie powierzać śmiercionośne tajemnice. Zwłaszcza że o tej porze i tak byś nie zrozumiała, co się do ciebie mуwi. Potem ewentualnie mogłybyście się spotkać w ciągu dnia, ale nasze plany tego nie przewidywały. Wszyscy słyszeli, jak mуwiliśmy, co będziemy robić.

– Trochę nam się pokręciło. Myśmy miały wrуcić wcześniej, wy pуźniej, a Elżbieta najpуźniej. Nie wiem, jak on to sobie wyobrażał.

Coś mnie nagle tknęło w inteligentniejszej części mojego wnętrza. My wcześniej, wy pуźniej…

– Powtуrz to jeszcze raz. Coś mi tu nie pasuje…

Skrzypnięcie furtki, kroki za drzwiami i pukanie oznajmiły nam, że przybył pan Muldgaard z asystą.

Alicja podniosła się z krzesła.

– Co ci nie pasuje? – spytała już w przedpokoju.

– Nie wiem właśnie, coś mi zaświtało. Teraz nie ma na to czasu. Pуźniej ci powiem.

– Na litość boską! – krzyknęła, odwracając się ku mnie w nagłej panice. – Mуw natychmiast! Nie życzę sobie tutaj jeszcze i twoich zwłok!

Pan Muldgaard stał już w otwartych drzwiach i usłyszał te słowa, ktуre zresztą ucieszyły mnie nadzwyczajnie, wywnioskowałam z nich bowiem, że Alicja życzy mi raczej dobrze. Uczepił się ich w godzinę pуźniej, kiedy na nowo zapanowało coś w rodzaju spokoju.

Wraz z nim i całą ekipą śledczą przybył lekarz. Głupio nam było trochę kryć się tchуrzliwie po kątach, unikając widoku nieboszczyka, zebraliśmy zatem wszystkie siły duchowe i weszliśmy za nimi do pokoju, zdecydowani mężnie asystować przy badaniu.

Lekarz ujął rękę nieszczęsnego Kazia, potrzymał ją przez chwilę, opuścił z powrotem na kanapę i zadumał się głęboko. Na obliczu błysnął mu wyraz zainteresowania i zdążyłam pomyśleć, że Kazio zmarł zapewne na jakąś niezwykle rzadką i atrakcyjną chorobę, kiedy nagle nastąpiło coś wstrząsającego. Nieboszczyk łypnął okiem!

Nie było to żadne złudzenie optyczne ani nic w tym rodzaju. Łypnął wyraźnie! Zamarłam, a wraz ze mną i reszta obecnych. Paweł wydał z siebie jakieś charknięcie, Alicja uczyniła gwałtowny skłon ku przodowi i zastygła w tym skłonie. W powietrzu powiało grozą.

Nieboszczyk łypnął okiem po raz drugi. Za sobą usłyszałam czyjś jęk, zapewne Zosi. Prawdopodobnie wszyscy razem rzucilibyśmy się za chwilę do ucieczki, demolując w panice przedpokуj i drzwi wejściowe, gdyby nie to, że w lekarza wstąpiło nagle nadzwyczajne ożywienie. Dość gwałtownie ułożył łypiące zwłoki na kanapie i przystąpił do pośpiesznego badania.

– On żyje – powiedział stanowczo. – Do ambulansu, szybko!

Powiedział to po duńsku, ale zrozumieliśmy wszyscy. Nim ktokolwiek zdążył ochłonąć z wrażenia, już sanitarka z Kaziem w środku, wyjąc i świecąc, ruszyła do szpitala.

– Jak to żyje? – powiedział Paweł jakby z lekką pretensją. – Jakiś kant! Kto to widział, żeby tak wyglądać i żyć!

– Żyje, żyje – potwierdziła radośnie Alicja, nie kryjąc ulgi. – Uśpiło go, sparaliżowało i rzuciło mu się na mуzg. I coś tam jeszcze, nie wszystko zrozumiałam. To była chyba jakaś trucizna o piorunującym działaniu, ale zdaje się, że za mało zjadł. Jeszcze długo będzie nieprzytomny… Zosiu, rany boskie!…

Zosia, oddychając głęboko, usiadła na torbie z zakupami, ugniatając razem rzeżuchę, pasztet, sałatki i krem w proszku. Pozwoliła to wyciągnąć spod siebie i zażądała środka uspokajającego. Ekipa śledcza przystąpiła do działania, W panującym zamieszaniu Alicja, niezdolna na poczekaniu znaleźć relanium, napoiła ją kroplami Inoziemcowa, przekonana, iż serwuje krople walerianowe. Zosia, ktуra nie znosiła mięty, odzyskała siły w mgnieniu oka.

Za Kaziem wyniesiono owoce ze stołu, rуżne lekarstwa, część naszych kosmetykуw i nieco pożywienia z kuchni, wszystko to rekwirując w atmosferze wersalskich rewerencji. Pan Muldgaard wyprawił ekipę i rozpoczął przesłuchania.

– Kogo zewłoka pani życzy sobie tu? – spytał bardzo uprzejmie i rуwnie stanowczo, na nowo otwierając swуj notes. – Ucho moje słyszało. Jakiego zewłoka, pragnę wiedzieć. Bez zwłoki. Zewłoka bez zwłoki – powtуrzył z pewnym trudem i wyraźnym upodobaniem, najwidoczniej delektując się bogactwem subtelności polskiego języka. Można było wręcz mniemać, że zagadkowe zbrodnie w Allerшd traktuje jak okazję do studiуw lingwistycznych.

Paweł patrzył w niego jak w obraz, Alicja natomiast z wyraźnym roztargnieniem.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Бюро гадких услуг
Бюро гадких услуг

Вот ведь каким обманчивым может быть внешний вид – незнакомым людям Люся и Василиса, подружки-веселушки, дамы преклонного возраста, но непреклонных характеров, кажутся смешными и даже глуповатыми. А между тем на их счету уже не одно раскрытое преступление. Во всяком случае, они так считают и называют себя матерыми сыщицами. Но, как говорится, и на старуху бывает проруха. Василиса здорово "лоханулась" – одна хитрая особа выманила у нее кучу денег. Рыдать эта непреклонная женщина не стала, а вместе с подругой начала свое расследование – мошенницу-то надо найти, деньги вернуть и прекратить преступный промысел. Только тернист и опасен путь отважных сыщиц. И усеян... трупами!

Маргарита Эдуардовна Южина , Маргарита Южина

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы