Читаем Wszyscy jesteśmy podejrzani полностью

— Jak to jaki? Żeby wywołać sensację, udowodnić swoje talenty jasnowidza… czy jasnowidzowej?… Jak to się mуwi? I przejść do potomności…

— Do potomności to pan przejdzie jako naczelny głupek naszych czasуw — powiedziałam gniewnie. — Musiałabym upaść na głowę, żeby dusić Tadeusza. Dałabym nie wiem co za jego zmartwychwstanie!

— Dlaczego? — spytał ostro kapitan. Zamilkłam, uprzytomniwszy sobie, że zasadniczy dowуd mojej niewinności, przyczynę, dla ktуrej ży­czyłabym Tadeuszowi najdłuższego życia i najwięk­szego w tym życiu powodzenia, muszę starannie ukryć przed władzami śledczymi. Za nic w świecie nie mogę się do tego przyznać! Milczałam, a tamci trzej, zorientowani nieco w moich kontaktach z nie­boszczykiem, przyglądali mi się z zaciekawieniem i niepokojem.

— On robił moje instalacje — powiedziałam powo­li po namyśle. — Termin nam wisi nad karkiem, jeśli teraz ktoś to będzie po nim przejmował i zapoznawał się z tematem, to krewa. Nawalimy, jak Bуg na niebie.

— No, chyba śmierć projektanta zwalnia z terminu?

— Nie, drogi panie, nie zwalnia — odparłam smut­nie, przypominając sobie nasze wszystkie wielokrot­nie powtarzane dowcipy, że głуwny projektant, okreś­lając termin, powinien przewidzieć wszystkie możliwe kataklizmy z własną śmiercią włącznie. Byłam w tym przypadku głуwnym projektantem. Głupie dowcipy stały się koszmarną rzeczywistością…

— No tak… — powiedział kapitan. — A inni?

— Diabli wiedzą — odparł Janusz. — Rany boskie, co tu się będzie działo! Guma, piwo, twoje osiedle, przedszkole Witka… Wszystko, co robił Tadeusz! Straszne rzeczy!

— Z tego widać, że dla dobra biura powinien ra­czej żyć — stwierdził kapitan. — Myślę, że jak znaj­dziemy powуd zabуjstwa, to znajdziemy i sprawcę.

— Niech pan nie będzie taki pewny — powiedzia­łam uprzejmie i lekkomyślnie.

— Dlaczego pani tak sądzi?

— No, tak jakoś… Mam przeczucie…

— Aha, pani przeczucia są szalenie interesujące, jak widać. Zwłaszcza że się dziwnie sprawdzają. My­ślę, że sobie jeszcze porozmawiamy, na razie zechcą państwo uprzejmie zostać na swoich miejscach…

Podniуsł się i wychodząc z pokoju, w drzwiach, odwrуcił się jeszcze raz i przyjrzał się arcydziełu Leszka długim, przeciągłym spojrzeniem…

— No i co teraz? — spytał Janusz. Siedział przy swoim stole odwrуcony tyłem do deski i palił jedne­go papierosa za drugim, patrząc na nas niepewnie. Wiesio mieszał patykiem tusz w kałamarzu, dosy­pując do niego po trochu grafitu z ołуwka. Tylko wstrząs wywołany niecodzienną sensacją sprawił, że nikt z nas nie zaprotestował przeciwko tej czynnoś­ci, bo zazwyczaj pilnowaliśmy tuszu jak oka w gło­wie. Ciągle go brakowało, a dysponująca wszystkimi materiałami Matylda do prуśb o butelkę tuszu od­nosiła się tak, jakby nas podejrzewała o wypijanie go albo wylewanie za okno. Leszek rysował miękkim ołуwkiem jakieś gryzmoły na nie dokończonym ry­sunku, przypiętym na desce.

— Trzeba się zastanowić — powiedział stanow­czo. — To jest poważna sprawa, żadne tam takie śmichy-chichy. Może tu ktoś ma obsesję i Tadeusz to tylko początek? Kolejno podusi nas wszystkich?

— Może drogą eliminacji? — zaproponował Wie­sio.

— Ja mam alibi — oświadczyłam stanowczo. — Od przyjścia Tadeusza do wyjścia Janusza nie ru­szyłam się z miejsca, co milicja, mam nadzieję, wykryje. Wierzę we władzę ludową. On ma rację, myśl­my!

— Szczerze mуwiąc, to ja wierzę, że to nie ty — przyznał uczciwie Janusz. — Ile ci nieboszczyk był jeszcze winien?

— Pięć i pуł patyka. Mogę teraz na tym krzyżyk położyć.

— A możesz, możesz. Wprawdzie jesteś niepo­czytalna, ale nie wierzę, żebyś z lekkim sercem tra­ciła tyle forsy. Nie, nie zabiłaś go, ja ci to mуwię!

— No widzisz, to ja odpadam. Jedźmy dalej. Skąd zacząć?

— Kolejno, pokojami — powiedział Wiesio. — Ja nie!

— Tak to każdy może powiedzieć — odparł Le­szek z dezaprobatą. — Udowodnij, że to nie ty.

— W Polsce Ludowej trzeba udowodnić winę, a nie niewinność!

— A ja twierdzę, że to on! No i co?

— Wiesiu, na litość boską! Mam nadzieję, że to nie ty! Udowodnij mu!

— Nie mogę — powiedział Wiesio niepewnie. — Wychodziłem z pokoju.

— No to co? Janusz też wychodził i Leszek też…

— Zaraz, czekajcie! Obliczmy może sobie od razu, kiedy kto z nas wychodził, czy to się zgadza…

Pośpiesznie zaczęliśmy sobie przypominać swoje czynności, przy czym bezcennym skarbem okazało się radio. Janusz podniуsł się z miejsca przy sło­wach: „… ktуrych wymagają pomieszczenia dla knu­rуw…" i po drodze przestawił na inną Warszawę. Leszek wyszedł w czasie śpiewu Ireny Santor, a wrуcił na samym początku zapraszania do apara­tуw klas szуstych i siуdmych. Wiesio Irenę Santor przesiedział, a za to od początku do końca stracił Fogga. Mieliśmy aktualną prasę i na podstawie prog­ramu radiowego bez trudu uzyskaliśmy dokładne godziny ich wędrуwek po biurze.

Okazało się, że wszyscy trzej mieli szansę zamor­dowania Tadeusza.

— Właściwie to wybronić się mуgłby tylko Le­szek — przyznał Wiesio. — On był najmniej zorien­towany w temacie. Jak omawialiśmy morderstwo, to go jeszcze nie było.

Перейти на страницу:

Похожие книги

Агент 013
Агент 013

Татьяна Сергеева снова одна: любимый муж Гри уехал на новое задание, и от него давно уже ни слуху ни духу… Только работа поможет Танечке отвлечься от ревнивых мыслей! На этот раз она отправилась домой к экстравагантной старушке Тамаре Куклиной, которую якобы медленно убивают загадочными звуками. Но когда Танюша почувствовала дурноту и своими глазами увидела мышей, толпой эвакуирующихся из квартиры, то поняла: клиентка вовсе не сумасшедшая! За плинтусом обнаружилась черная коробочка – источник ультразвуковых колебаний. Кто же подбросил ее безобидной старушке? Следы привели Танюшу на… свалку, где трудится уже не первое поколение «мусоролазов», выгодно торгующих найденными сокровищами. Но там никому даром не нужна мадам Куклина! Или Таню пытаются искусно обмануть?

Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы
Астральное тело холостяка
Астральное тело холостяка

С милым рай и в шалаше! Проверить истинность данной пословицы решила Николетта, маменька Ивана Подушкина. Она бросила мужа-олигарха ради нового знакомого Вани – известного модельера и ведущего рейтингового телешоу Безумного Фреда. Тем более что Николетте под шалаш вполне сойдет квартира сына. Правда, все это случилось потом… А вначале Иван Подушкин взялся за расследование загадочной гибели отца Дионисия, настоятеля храма в небольшом городке Бойске… Очень много странного произошло там тридцать лет назад, и не меньше трагических событий случается нынче. Сколько тайн обнаружилось в маленьком городке, едва Иван Подушкин нашел в вещах покойного батюшки фотографию с загадочной надписью: «Том, Гном, Бом, Слон и Лошадь. Мы победим!»

Дарья Аркадьевна Донцова , Дарья Донцова

Детективы / Иронический детектив, дамский детективный роман / Иронические детективы